Bł. Anna Katarzyna Emmerich w przejmującym opisie męki Zbawiciela, którą dane jej było ujrzeć, ukazuje ze szczegółami wszystkie cierpienia fizyczne i duchowe, jakie znosił Pan Jezus. Modlitwa, osamotnienie i konanie w Ogrodzie Oliwnym rozpoczynają bolesne pasmo cierpień, które przyjął na siebie Zbawiciel dla naszego Odkupienia. Oto przejmujące fragmenty opisujące cierpienie Pana Jezusa w Getsemani, jakie widziała bł. Anna Katarzyna Emmerich. Niech rozważanie agonii Zbawiciela w Ogrodzie Oliwnym stanie się wstępem dla naszych rozważań tajemnic Męki, Śmierci i Zmartwychwstania naszego Pana w czasie świętego Triduum Paschalnego i oczekiwania na poranek Zmartwychwstania.
Getsemani
Z jedenastoma apostołami opuścił Jezus wieczernik i poprowadził ich (...) ku Górze Oliwnej. Księżyc wychylał właśnie swą jasną tarczę spoza gór; a było to przed pełnią. Duszę Jezusa już zaczynał ogarniać smutek, zwiększający się coraz bardziej. Idąc przez dolinę Jozafata, rzekł Jezus do apostołów: Tutaj przyjdę kiedyś znowu, w owym ostatnim dniu, nie tak ubogi i opuszczony jak teraz, sądzić cały świat; wtenczas to wielu wołać będzie w trwodze: góry przykryjcie nas!
Była mniej więcej godzina dziewiąta, gdy Jezus przybył z uczniami do Getsemani. Niebo zalane było światłem księżycowym, ale tu w dole panował posępny mrok. Jezus też smutniał coraz bardziej, a i apostołów zdjął niepokój, gdy im oznajmił, że zbliża się już chwila niebezpieczeństwa. Zatrzymawszy się w ogrodzie getsemańskim, koło altanki z gałęzi, kazał tu zostać ośmiu apostołom (...).
Wziąwszy zaś z sobą Piotra, Jana i Jakuba Starszego, przeszedł przez drogę, oddzielającą jeden ogród od drugiego, i szedł (...) w głąb Ogrodu Oliwnego. Nieopisany smutek napełniał serce Jego; czuł zbliżającą się trwogę i pokusy(...). Rozglądnąwszy się wkoło, ujrzał Jezus zbliżające się ze wszech stron strachy i pokusy, jakby kłęby chmur, pełne strasznych mar; wtedy to rzekł do trzech towarzyszy: Zostańcie tu, czuwajcie ze Mną i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie! (...)
Ofiara całopalna Jezusa
Gdy Jezus odszedł od apostołów, zwiększało się i ścieśniało coraz bardziej tłumne koło straszliwych mar wokół Niego. Serce Pana napełniało się coraz bardziej smutkiem i trwogą. (...)
By zadośćuczynić za zaczątek i rozwój wszystkich grzechów i złych żądz, przyjął najmiłosierniejszy Jezus z miłości ku nam grzesznikom w swe Serce pierwiastki wszelkiego oczyszczającego pojednania i mąk zbawczych; dozwolił, by Jego nieskończone męki, stanowiące zadośćuczynienie za nasze nieskończone grzechy, przeniknęły i przerosły jak drzewo boleści o tysięcznych konarach, każdy członek Jego świętego Ciała, każdą cząstkę Jego świętej Duszy. Tak to, oddany samemu owemu Człowieczeństwu, upadł Jezus twarzą na ziemię, wznosząc w swym nieskończonym smutku i trwodze gorące modły do Boga. Przed sobą widział w niezliczonych obrazach grzechy całego świata w całej ich wewnętrznej ohydzie i przyjmował je wszystkie na siebie; w modłach swych ofiarował się zadośćuczynić przez swe cierpienia sprawiedliwości Ojca niebieskiego za wszystkie te winy. (...)
Wtem od strony nieba (...) spłynął ku Jezusowi wąski pas światła, a po nim spuścił się ku Niemu szereg aniołów, pokrzepiając i umacniając Jezusa, upadającego pod brzemieniem smutku i trwogi. Reszta groty wypełniona była (...) strasznymi obrazami grzechu, a złe duchy napadały ze wszech stron z szyderstwem i złością. Jezus przyjmował wszystko na siebie, choć brzemię to było olbrzymie. Serce Jego, jedyne ze wszystkich serc, przepełnione było doskonałą miłością Boga i ludzi, więc ten bezmiar ohydy, ta obrzydliwość i ciężar wszystkich grzechów przejmowały to serce przerażeniem i smutkiem bez miary.(...)
Szatańskie ataki
Gdy już cały ten bezmiar winy i grzechów ludzkich (...) przesunął się przed duszą Jezusa, a On za to wszystko zgodził się być ofiarą przebłagalną i sam błagał o zesłanie na Niego wszelkich mąk i kar, zaczął szatan trapić Go różnymi pokusami, jak niegdyś na pustyni. (...) I przy tym rozwijał różne wymyślone na Jezusa cyrografy i z piekielną bezczelnością podsuwał Mu je przed oczy. Przypisywał Mu wszystkie błędy Jego uczniów, wszystkie zgorszenia, jakie innym dali, obwiniał Go o wywołanie zamieszania i nieporządku przez wprowadzanie na świat jakichś nowości i odstępowanie od starych, tradycją uświęconych zwyczajów. Jak najwytrawniejszy, najpodstępniejszy faryzeusz umiał szatan wynajdywać coraz nowe zarzuty, coraz cięższe, rzekome przewinienia Jezusa. (...)
Oddal ode mnie ten kielich.
Z początku klęczał Jezus spokojnie, pogrążony w modlitwie, lecz powoli, na widok takiego mnóstwa i ohydy grzechów i niewdzięczności ludzi względem Boga, lękać się zaczęła dusza Jego, serce Jego pękało prawie pod brzemieniem smutku i trwogi, aż wreszcie ze drżeniem i lękiem wołać począł do Boga: Abba Ojcze! Jeśli to możliwe, niech ominie Mnie ten kielich goryczy! Mój Ojcze! Dla Ciebie wszystko jest możliwe. Oddal ten kielich ode Mnie! A ochłonąwszy trochę, dodał: Lecz Ojcze, nie Moja, ale Twoja niech się stanie wola! Wprawdzie wola Jego jedno była z wolą Ojca, ale że Jezus więcej czuł teraz człowieczeństwem, dlatego też jako człowiek drżał przed mękami i śmiercią.(...)
I drżał Pan na całym ciele, a pot trwogi występował na Niego (...). Zmienił się prawie nie do poznania, wargi miał zsiniałe, a włosy zjeżone. Było około pół do jedenastej, gdy wstał cały skąpany w pocie, i chwiejąc się i potykając ciągle, wyczołgał się raczej, niż wyszedł z groty. (...)
Śpiący apostołowie
...Jezus szedł do apostołów, wiedząc że i ich dręczą pokusy i trwoga. A straszliwe mary szły wszędzie za Nim (...). Ujrzawszy apostołów śpiących, załamał Jezus ręce, osunął się przy nich na ziemię ze znużenia i zawołał: Szymonie, czy śpisz? Ocknęli się na te słowa śpiący i zerwali z ziemi, a Jezus, czując to opuszczenie od wszystkich, rzekł im: A więc nawet przez godzinę nie mogliście czuwać ze Mną? Teraz dopiero zauważyli apostołowie, jak okropnie Jezus jest zmieniony, blady, przemokły potem, (...) drży na całym ciele i ledwo głosu może dobyć. Gdyby nie otaczała Go znana im aureola świetlista, nie byliby Go poznali.(...)
Wróciwszy do groty z nieodstępnymi swymi strachami i smutkami, upadł Jezus na twarz, rozkrzyżował ręce i pogrążył się w modlitwie do Ojca niebieskiego. Lecz już zaczęła się dla duszy Jego nowa walka, która trwała trzy kwadranse (...)
Cierpienia Kościoła
Przed duszą Jezusa stanęły jak żywe wszystkie przyszłe cierpienia Jego apostołów, uczniów i przyjaciół; widział jak małym będzie z początku Kościół, jak później z jego wzrostem pojawią się zaraz kacerstwa i schizmy, w których przez pychę i nieposłuszeństwo (...), powtórzy się historia upadku grzechowego. Widział chytrość, przewrotność i złość mnóstwa chrześcijan, różne rodzaje kłamstwa i oszukańczych wykrętów dumnych nauczycieli; widział wszystkie świętokradzkie zbrodnie występnych kapłanów i straszne następstwa tego; widział ohydne spustoszenia w Królestwie Bożym na ziemi, w tej świętości, czynione przez ludzkość niewdzięczną, którą właśnie zamierzał odkupić i umocnić własną Krwią (...).
Tak przeciągały przed duszą bolejącego Jezusa w niezliczonych rzędach obrazów zgorszenia i występki wszystkich stuleci aż po nasze czasy i dalej, aż do skończenia świata, we wszystkich przejawach chorobliwego obłąkania, pysznego fałszu, zagorzałstwa zaciekłego, fałszywego proroctwa, heretyckiej zatwardziałości i złośliwości. Wszyscy odszczepieńcy, samozwańcy, fałszywi nauczyciele, obłudni naprawiacze, uwodziciele i uwiedzeni, wszyscy szydzili zeń i dręczyli Go, że nie jest przybity do krzyża odpowiednio i dogodnie dla ich pożądliwości i wytłumaczenia ich pychy; więc darli i rozdzierali między siebie całodzienną szatę Kościoła Jego. Tłumy ich zniewalały Go, wyszydzały i zapierały się Go. Tłumy znów przechodziły obok Niego, dumnie wzruszając ramionami i wstrząsając głową, chociaż wyciągał ku nim zbawcze ramiona, i szły prosto ku przepaści, pochłaniającej ich. Mnóstwo wreszcie było takich, którzy nie śmieli jawnie zaprzeć się Go; ale ze wstrętem milczeniem pomijali rany Kościoła, które sami pomagali rozdzierać, omijali Kościół, jak lewita owego nieszczęśliwego, który wpadł między zbójców. Odłączali się od Jego poranionej Oblubienicy, Kościoła, jak niewierne, tchórzliwe dzieci opuszczają w nocy matkę, napadniętą przez zbójców i morderców, którzy weszli przez wrota, nienależycie przez nich strzeżone. I musiał z bólem patrzeć Jezus, że zamiast bronić tę Matkę, Jego Oblubienicę, szli za opryszkami, unoszącymi zdobycz na pustynię, za złotymi naczyniami i porozrywanymi klejnotami (...).
Znieważenia Najświętszego Sakramentu
Rozpoznałam wśród tych Jego wrogów wszelkiego rodzaju znieważających Go w Najświętszym Sakramencie,(...) począwszy od zaniedbania, nieuszanowania, opuszczenia, aż do wyraźnej pogardy, nadużycia i najohydniejszego świętokradztwa; począwszy od zwrócenia się ku bożyszczom światowym, ku pysze i fałszywej wiedzy, aż do błędnych nauk, niewiary, zaciekłego fanatyzmu, nienawiści i krwawych prześladowań. W tłumie tym znaleźć można było wszelkiego rodzaju osoby (...). Ślepych, którzy nie chcieli widzieć prawdy; chromych, którzy, widząc ją, nie chcieli przez lenistwo iść za nią; głuchych, którzy nie chcieli słuchać przestróg Pana i gróźb Jego; niemych, którzy nawet mieczem słowa nie chcieli walczyć za Niego; wreszcie dzieci w towarzystwie światowych, zapominających o Bogu rodziców i nauczycieli, przesyconych rozkoszami świata, otumanionych czczym mędrkowaniem, ze wstrętem odwracających się od rzeczy Boskich, a ginących na zawsze z powodu ich braku. Widok dzieci w tym tłumie największą mi sprawiał przykrość, bo przecież Jezus dzieci tak kochał. Między nimi najwięcej było źle wychowanych i niewłaściwie nauczanych, nieuczciwych ministrantów służących do Mszy Świętej, którzy nie czcili należycie Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Wina ich spadała w części na nauczycieli i niebacznych pasterzy świątyń. Wreszcie z przerażeniem ujrzałam, że do znieważania Jezusa w Najświętszym Sakramencie przyczyniało się także wielu kapłanów rozmaitych stopni hierarchii kościelnej, nawet takich, którzy sami mieli się za wierzących i pobożnych. Z wielu tych nieszczęśliwców wspomnę jeden tylko rodzaj. Byli to tacy, którzy wierzyli w obecność żywego Boga w Najświętszym Sakramencie, czcili Go i stosownie do tego nauczali lud, lecz z tej obecności Boga na ołtarzu niewiele sobie robili, a mianowicie nie starali się i nie dbali o pałac, tron, namiot, siedzibę i strój królewski tego Króla nieba i ziemi, tj. nie starali się utrzymać w porządku i schludności kościoła, ołtarza, tabernakulum, monstrancji żywego Boga, a także wszystkich naczyń, sprzętów, ozdób, strojów, wszystkich w ogóle przyborów i rzeczy kościoła, domu Bożego. (...) Nie było to zaś przyczyną rzeczywistego ubóstwa, tylko ospałości uczuć, gnuśności, niedbalstwa, oddania się marnym rzeczom doczesnym, nieraz także samolubstwa i wewnętrznej śmierci duchowej; a zaniedbanie takie widziałam nawet w kościołach zamożnych i dostatnich. Wielu było takich, którzy zamiłowani w okazałości światowej, pousuwali najwspanialsze i najczcigodniejsze pamiątki dawnych pobożniejszych czasów, a zastąpili je czczym blichtrem. (...)
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy