Generał Lamoriciere

2010-09-21 00:00:00
Generał Lamoriciere

Lata 1860-1870 to dramatyczny okres walki Państwa Kościelnego o przetrwanie, toczonej z wrogiem zewnętrznym jakim był Piemont i zwolennicy Garibaldiego oraz wewnętrznym - wspieranymi z zagranicy spiskowcami. Na płaszczyźnie militarnej dziesięciolecie symbolicznie zamknąć można w dwóch terminach, będących datami dziennymi bitew stoczonych przez armię papieską z siłami Piemontu: 18 września 1860, to dzień bitwy pod Castelfidardo, oraz 20 września 1870 - kapitulacja Rzymu. Z okazji okrągłych rocznic tych wydarzeń warto wspomnieć bohaterską postać dowódcy wojsk papieskich z kampanii 1860 r. otwierającej dramatyczną dekadę.

Christophe – Léon - Louis Juchault Lamoriciere (La Moriciere) pochodził ze starej szlacheckiej rodziny francuskiej, której dewiza brzmiała: Spes mea Deus („Moją nadzieją jest Bóg”). Jego dziad służył w oddziałach muszkieterów królewskich. Po zgilotynowaniu Ludwika XVI, wraz z dwoma synami dołączył do rojalistycznej armii dowodzonej przez księcia Condé. W trakcie służby w jej szeregach on i jego starszy syn zmarli. Drugi syn – szesnastoletni Sylwester, wyemigrował do Anglii.

Po powrocie do Francji, Sylwester Lamoriciere zaciągnął się do armii generała Charette'a, sławnego dowódcy powstańców wandejskich. Gdy minął terror rewolucyjny, poślubił Desirée de Robineau de Bougon. Rodzina wybranki serca Sylwestra akceptowała wprawdzie idee rewolucji 1789 r., jednak zachowała wiarę, a podczas Terroru uratowała dużą liczbę księży. Z tego małżeństwa 5 lutego1805 w Nantes przyszedł na świat przyszły generał Lamoriciere.

Podporucznik artylerii


Krzysztof Lamoriciere był niezwykle uzdolnionym chłopcem. Odznaczał się wysoką inteligencją i pasją do nauki. Zgodnie z rodzinną tradycją miał zostać oficerem. Po ukończeniu klasycznej szkoły w Nantes, wstąpił więc do Ecole Polytechnique, a potem przeniósł się do szkoły artylerii w Metzu. Po jej ukończeniu w stopniu podporucznika inżynierii trafił do Montpellier.

Francja prowadziła wówczas wojnę w Algierii. Lamoriciere wziął udział w ekspedycji, na czele której stanął hrabia de Bormont. 4 lipca 1830, licząca 40.000 ludzi armia francuska, zaatakowała Algier. Po 10 godzinach walki miasto skapitulowało. Lamoriciere został wybrany, by zatknąć białą flagę królewską na stolicy Algierii.

Podczas gdy armia francuska odnosiła duże zwycięstwo w Afryce, Karol X został zrzucony z tronu. Na jego miejsce został wyniesiony Ludwik Filip, książę Orleanu. Obalenie legalnej władzy we Francji spowodowało, że generał de Bourmont podał się do dymisji. Wielu oficerów poszło za jego przykładem. Lamoriciere postąpił inaczej - postanowił pozostać w szeregach armii francuskiej.

Zdobywca Konstantyny


2 września do Algieru przybył następca de Bourmont’a - generał Clausel. Wkrótce idąc za radą młodego Lamoriciere'a, wydał polecenie stworzenia doborowego oddziału piechoty złożonego zarówno z Francuzów, jak i tubylców. Od nazwy plemienia, które dostarczyło największej liczby żołnierzy, nowa formacja otrzymała nazwę żuawów. Dowódcą został mianowany 24-letni Lamoriciere, który na czele tej formacji odnosił błyskotliwe zwycięstwa w Algierii.

W 1833 r. francuski rząd wyznaczył Lamoriciere’a do zorganizowania Biura Arabskiego - instytucji mającej za zadanie pośredniczyć w stosunkach francusko - arabskich. Swoim postępowaniem wypracował sobie wielki autorytet wśród tubylców. Jako że podczas podróży przez kraj, demonstracyjnie zamiast broni nosił z sobą laskę, Arabowie nadali mu przydomek Bou - Aroua (ojciec z kijem).

Po zdobyciu Bougie Lamoriciere został awansowany do stopnia majora, a w 1835 r. podpułkownika Żuawów.

W drugiej połowie lat trzydziestych walkę z Francuzami rozpoczął sławny przywódca arabski Abd - el - Kader, emir Mascary, który uważał się za potomka Fatimy, córki Mahometa. Ze względu na wojskowe zdolności i ascetyczne życie miał wielki mir wśród muzułmanów.

13 października 1837 r., władzę Francuzów zrzuciła stolica prowincji Oran - Konstantyna. Była to potężna twierdza, zbudowana na wyniosłych i urwistych skałach. Wojska francuskie, które otrzymały zadanie ponownego zajęcia miasta, zatrzymały się u jej stóp jakby wahając się, co czynić dalej. Wtem Lamoriciere poderwał swoich żołnierzy wołając: „Moi żuawi! Powstań! Biegiem marsz!” Pod morderczym ostrzałem wspiął się na umocnienia i zatknął na nich flagę francuską.

Nagle rozległ się potężny huk. Pod Lamoriciere’m rozstąpiła się ziemia. To eksplodował skład prochu znajdujący się w podziemiach bastionu, na który właśnie wskoczył zuchwały oficer. Żuawi wydobyli swego dowódcę spod gruzów i ponieśli do namiotu. Oczy, twarz i ręce miał poparzone. Był przekonany, że stracił wzrok. Jego namiot otoczyli zaniepokojeni podkomendni. Na łóżku rannego dowódcy umieścili zdobyty na cytadeli czerwony sztandar z płomiennym mieczem. Książę Nemours przesłał mu patent pułkownika i wspaniały pistolet oraz nadał mu chlubny tytuł zwycięzcy Konstantyny.

Po wyzdrowieniu Lamoriciere wrócił do służby. Wkrótce rozpoczął pościg za Abd - el - Kaderem. Szedł wszędzie, gdzie udał się znakomity przywódca arabski. W końcu dogonił jego plemię blisko źródła Tagguin i wraz z księciem d'Aumale zwyciężył oddziały arabskie. Straty przeciwnika wyniosły 300 zabitych i 3000 jeńców. Abd - El - Kader uciekł do Maroka. Książę Aumale i Lamoriciere, w nagrodę, zostali mianowani generałami dywizji, a głównodowodzący Bugeaud awansował do stopnia marszałka.

Mianowany namiestnikiem Algierii książę d’Aumale kontynuował pościg za Abd - el - Kaderem, który miał ponownie zjawić się w okolicach Mascary. Tymczasem ścigany stanowczo przez generała Lamoriciere, Abd - el - Kader podjął decyzję, aby uciec na Saharę. Osaczony przez oddziały Lamoriciere’a złożył broń w ręce bohatera z Konstantyny. Pojmanie arabskiego przywódcy miało miejsce 23 września 1847 i było ostatnim czynem militarnym generała Lamoriciere’a w Afryce.

Kilka miesięcy wcześniej, 27 kwietnia 1847 generał Lamoriciere poślubił Gaillard Ferré d'Auberville, która była wnuczką margrabiny Montagu. Tym sposobem spokrewnił się z rodziną Noailles, bardzo doświadczoną przez rewolucję. W dniu 22 lipca 1794 r. na szafot trafiła księżna Noailles, jej córka księżna Ayen i wnuczka wicehrabina Noailles.

Żołnierz i polityk


Resztę czasu spędzonego w Algerii Lamoriciere poświęcił pracy organizacyjnej i planom cywilizowania podbitych plemion arabskich. Do swych pomysłów starał się pozyskać francuską opinię publiczną oraz polityków. Przekonywał Francuzów, że wielką misją ich ojczyzny powinna stać się kolonizacja zdobytych terenów i pozyskanie tubylców, których dobra upatrywał w związku z Francją. Należy podkreślić, że odrzucał brutalne metody kolonizacji. Niezwykle ostro krytykował postępowanie Anglików, a potem Amerykanów wobec Indian. „Co się stało z Indianami?” – pytał podczas jednego ze swych publicznych wystąpień. „Zostali zmasakrowani bądź wyniszczeni rumem i napojami alkoholowymi. Nie chcemy, by to, co Angloamerykanie zrobili Indianom, powtórzyło się w przypadku Arabów. Nie chcemy, by takie postępowanie, tego typu metody i zbrodnie, znowu się powtórzyły. Odrzucamy je w imię misji, jaką Francja ma do spełnienia w świecie w imię chrześcijaństwa.”

Należy dodać, że generał nie zamierzał stosować rozwiązań siłowych, by osłabić religię wyznawaną przez Arabów. Pragnął ich nawrócenia, ale chciał, by znaleźli oni drogę do Chrystusa pociągnięci argumentami misjonarzy i przykładem kolonistów.

Obalenie rządów Ludwika Filipa Lamoriciere przyjął ze spokojem. W rządzie republikańskim pełnił funkcję ministra wojny, w gabinecie gen. Cavaignaca. Zdecydowanie sprzeciwiał się jednak anarchii, jaką niosła rewolucja. W czerwcu na czele gwardii z wielką odwagą osobiście szturmował barykady. W pewnym momencie, gdy grad kul odrzucił natarcie jego podkomendnych, kazał im się schować do bram kamienic, a sam konno wjechał na barykadę. Następnie wrócił krzycząc do nich: „Widzicie, nie ma w tym żadnej trudności!”. Kiedy kule zabiły pod nim konia, powstał, podniósł z ziemi cygaro i zawołał do żołnierzy: „Jak widzicie, mały człowiek żyje nadal!”.

Znającym Lamoriciere’a z Algerii przypomniało to dawne czasy, gdy generał szedł do ataku na czele swych ludzi z cygarem w ustach i kepi przechylonym zawadiacko na bok. Jednak w Paryżu w oczy rzucał się inny niż przed laty wyraz twarzy generała. Zniknął z niej beztroski, radosny uśmiech. Przybrała wyraz smutku. Bolał nad ofiarami bratobójczej walki, jednak obowiązek obrony porządku publicznego nie pozwalał mu odłożyć broni. Nie widział zresztą innego wyjścia. Wszak próba zaniesienia pokoju do buntowników, jakiej podjął się metropolita Paryża Affre, zakończyła się śmiercią tego zasłużonego arcybiskupa, gdy bezbronny wspinał się na barykadę.

Po ustaniu walk Lamoriciere został politykiem. W tym okresie często przeciwstawiał się atakom republikanów na religię. Następnie został ambasadorem w Rosji. W drodze do Petersburga zatrzymał się w Krakowie. Odwiedził Wawel, gdzie dłuższą chwilę rozmyślał nad grobem Jana III Sobieskiego.

Po zamachu stanu prezydenta Napoleona Bonaparte bohater Konstantyny odmówił zaakceptowania nowego porządku. Z tego powodu w nocy 2 grudnia 1850 r., Lamoriciere został zatrzymany w Paryżu i przewieziony do więzienia w Ham. Następnie znalazł się na wygnaniu w Brukseli. Spędził tam dziesięć lat. Na przymusowej emigracji, oddzielony od rodziny, Lamoriciere znalazł ucieczkę w Świętej Wierze Katolickiej. Zaczytywał się w książkach religijnych, regularnie chodził na Msze św. Zrozpaczony po utracie syna Michała powierzył swą boleść Bogu.

W służbie Ojca Świętego


Pontyfikat Ojca Świętego Piusa IX to pasmo zmagań z knowaniami Rewolucji zarówno na polu religijno-ideowym, jak i politycznym. Mimo daleko idących reform, jakie Pius IX wprowadził na przełomie 1848/49 r., powołania parlamentu, dopuszczenia świeckich do rządzenia Państwem Kościelnym itp., siły rewolucyjne nie zaniechały ataków na niego i Kościół. W końcu Ojciec Święty musiał uciekać z Rzymu przebrany za księdza. Dzięki pomocy Francji i Austrii powrócił do Rzymu, jednak w kraju co jakiś czas wybuchały bunty. Pod koniec lat 50-tych stało się jasne, że bez wzmocnienia zaniedbanej armii papieskiej Państwo Kościelne zostanie zniszczone przez bunty spiskowców wspierane przez pieniądze dążącego do wchłonięcia wszystkich ziem włoskich Piemontu. Kiedy po wojnie 1859 r. Austria zmuszona była wycofać swe wojska z północnych rejonów Państwa Kościelnego, wybuchła w nich rewolucja. Niestety, szczupła i źle uzbrojona armia papieska nie mogła poradzić sobie z buntem. Legacje oderwały się od Patrimonium Św. Piotra.

Pius IX postanowił powierzyć sprawy zwiększenia obronności kraju prałatowi Merode, który przed wstąpieniem do stanu duchownego przez lata był oficerem, absolwentem Akademii Wojskowej w Brukseli. Prałat Xavier de Merode zaproponował bohatera Konstantyny jako godnego kandydata na naczelnego wodza Jego Świątobliwości. Lamoriciere propozycję z Rzymu przyjął z zapałem, mimo że zdawał sobie sprawę, jak trudnej misji się podejmuje.

W rozkazie, jaki wydał po objęciu funkcji naczelnego wodza w kwietniu 1860 r., pisał do żołnierzy: „Dziś rewolucja jak ongiś mahometanizm zagraża Europie i dziś jak niegdyś sprawa Papieża jest sprawą cywilizacji i wolności w świecie. Żołnierze! Ufajcie i wierzcie, że Bóg wesprze męstwo wasze dla wzniosłości sprawy, której obronę naszemu orężowi powierza".

Przed Lamoriciere’em stanęło trudne zadanie. Wojsko papieskie było nieliczne, słabo wyszkolone i uzbrojone w przestarzały sprzęt. Nie posiadało karabinów ani dział gwintowanych. Dawno niemodernizowane twierdze nie zapewniały osłony dla wojsk.

Bohater spod Konstantyny zabrał się energicznie do pracy. Zakupiono nowe karabiny gwintowane, przystąpiono do modernizacji twierdz. By powiększyć liczebność sił zbrojnych otworzono punkty rekrutacyjne w wielu państwach europejskich. Na apel Piusa IX w szeregi armii pospieszyli młodzi katolicy z całego świata. Wśród nich było także kilkuset Polaków. Jednemu z nich Janowi Popielowi, młodszemu oficerowi saperów z armii austriackiej Lamoriciere powierzył kierowanie pracami fortyfikacyjnymi w nadmorskiej twierdzy Ankona.

Nim zdołano zaradzić największym brakom armia papieska pod dowództwem gen. Krzysztofa Lamoriciere’a przeszła chrzest bojowy. Niestety przeciwnikiem nie były bandy rewolucjonistów pod dowództwem Garibaldiego czy innego watażki, do walki z którymi armia była szykowana i szkolona, lecz regularna armia Piemontu w starciu, z którą wojsko papieskie nie miało żadnych szans.

Wojna


We wrześniu wojska Piemontu przekroczyły granicę Państwa Kościelnego. Wódz naczelny armii papieskiej postanowił zamknąć armię za murami większych twierdz i w nich zaczekać na spodziewaną interwencję mocarstw przychylnych (jak się wydawało) Papiestwu. Zebrał wojska, które miał pod ręką - ok. 8000 żołnierzy - i wyruszył w kierunku Ankony. W trakcie marszu zmuszony był podjąć walkę z 50-tysięcznym korpusem Królestwa Piemontu pod Castefidardo (18 września 1860 r.). Mimo męstwa Żuawów Papieskich i niektórych pułków strzelców armia Lamoriciere’a została rozbita, a on sam z niedobitkami przedarł się do Ankony.

Niestety, stare forty nie były w stanie wytrzymać ostrzału nowoczesnych dział morskich będących na wyposażeniu okrętów piemonckich. Gdy pod salwami artylerii pokładowej runęły nadbrzeżne mury oraz stało się jasne, że Pius IX nie może liczyć na pomoc z zewnątrz, Lamoriciere postanowił kapitulować.

Jako jeniec został zaokrętowany na okręcie admiralskim. Admirał Persano kazał oddać mu honory wojskowe i odstąpił własną kajutę. Następnie wódz armii papieskiej został przetransportowany do Genui. Tam odebrał od Ojca Świętego pismo, w którym Namiestnik Chrystusa na ziemi pisał: „Zwracając oczy na Was, mój najdroższy generale, odczuwam cały mój dług wdzięczności za to wielkie dzieło, jakiego dokonaliście dla Stolicy św. i Kościoła katolickiego, a zarazem współczuję z Waszą słuszną boleścią i radzę Wam oczy swe wznieść do Boga, który już zapisał w księdze żywota Wasze czyny i Wasze szlachetne postanowienia”.

Papież ponownie dziękował Lamoriciere’owi, gdy ten po jakimś czasie przybył do Rzymu. Chciał wiernego generała obsypać dostojeństwami, lecz ten skromnie odmówił. Przyjął jedynie od Ojca Świętego Krzyż Chrystusa.

Po powrocie do Francji generał oddał się pobożnym dziełom. Wspierał biedną parafię Loroux – Beconnais oraz przeznaczył spore sumy na sierociniec katolicki, który sam założył. Z przyjemnością oddawał się lekturze „Pisma Świętego”, „Sumy Teologicznej” św. Tomasza z Akwinu, oraz „Historii Kościoła” autorstwa Darrasa.

Ziemska droga generała Lamoriciere’a, naczelnego wodza armii papieskiej i bohatera spod Konstantyny zakończyła się 11 września 1865 r. Zmarł w zamku Prouzel niedaleko Amiens przyciskając do piersi krucyfiks.


Źródło: „Rycerz Lepanto” nr 25/2010
W marcu 1940 roku Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) zadecydowało o skazaniu na śmierć polskich jeńców więzionych w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz przetrzymywanych przez NKWD na terenie wschodnich województw II RP. Eksterminacja ponad 20 tys. Polaków rozpoczęła się w kwietniu 1940 i trwała co najmniej do maja 1940 roku.
Już 7 marca, w pierwszy piątek miesiąca, punktualnie o godzinie 15:00 w Bazylice Bożego Ciała położonej na krakowskim Kazimierzu (ul. Bożego Ciała 26) odbędzie się kolejna wspólna modlitwa Przyjaciół i Dobrodziejów Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi: w szczególności zaś Apostołów Fatimy i Przyjaciół „Przymierza z Maryją”.
Już w najbliższych dniach i tygodniach nasze Kluby „Polonia Christiana”, a wraz z nimi znawca żywotów świętych Jacek Kotula, zawitają do Rymanowa Zdroju, Iwonicza Zdroju i Lipska koło Narola. Podczas spotkań będą z nami obecne relikwie świętego Szarbela - niezwykłego pustelnika z Libanu.
Czy i w jakim stopniu kreatorzy Wielkiego Resetu stoją za obecną transformacją klimatyczną? W ostatnim dniu lutego czeka nas niezwykle ciekawe wydarzenie zatytułowane „Parlamentarna Konferencja Naukowa Transformacja Energetyczna a Wielki Reset”, które pozwoli zebrać aktualną wiedzę w tym temacie, umożliwiając przy okazji debatę w szerokim gronie ekspertów.
Wielka rocznica milenium koronacji dwóch pierwszych królów polskich skłania nas do przygotowania najlepszych prelegentów i najciekawszych wykładów. Zapraszamy wszystkich Państwa do Wrocławia, gdzie już w czwartek 27 lutego wystąpi z takim właśnie tematem prof. Grzegorz Kucharczyk. Wstęp wolny!
Cookies

Niniejszy serwis wykorzystuje pliki cookies do poprawnego funkcjonowania zawartych w nim treści oraz do innych celów, takich jak dopasowywanie i wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Możesz wybrać, które kategorie plików będą używane - w ustawieniach.