Greckie media nie przebierają w słowach. Programy oszczędnościowe, które narzucili im przywódcy UE wraz z władzami MFW budzą oburzenie. Na pierwszej stronie zeszłotygodniowego wydania gazety „Demokratika” ukazał się wymowny tytuł "Dachau!" i zdjęcie kanclerz Niemiec Angeli Merkel w hitlerowskim mundurze. „Demokratika” jest prawicową gazetą. Lewicowe pisma są jeszcze bardziej dosadne w podsycaniu anty-niemieckich nastrojów. Czy jednak Grecy nie powinni się przede wszystkim oburzać na swoich polityków?
Grecy obwiniają Niemcy za ich obecne położenie gospodarcze. Ale jak zauważają eksperci to niesprawiedliwe, bo Grecja jest praktycznie bankrutem i udaje się jej jeszcze funkcjonować tylko dzięki hojności Berlina. Dwa lata temu, Niemcy i inne kraje należące do strefy euro, pożyczyły Grecji 110 mld euro. Dzisiaj kanclerz Niemiec Angela Merkel chce dalej ratować Ateny i zamierza pożyczyć kolejne 130 mld euro. Kanclerz Niemiec jest zdeterminowana ratować Grecję, pomimo rosnącej niepopularności wśród własnego elektoratu. Wymaga jednak, by greccy politycy wdrożyli programy oszczędnościowe. Grecy jednak nie są wdzięczni i krzyczą, że Merkel dopuszcza się nadużyć.
Grecja wydaje się być studnią bez dna. Kraj jest tak bardzo zadłużony, że nawet drastyczne programy oszczędnościowe mogą zredukować zadłużenie ze 170 proc. PKB jedynie do 136 proc. w 2020 r. Tymczasem Niemcy domagają się redukcji zadłużenia do co najmniej 120 proc. PKB. Wielka „trójka”, składająca się z przedstawicieli trzech organizacji – Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego - regularnie odwiedza Grecję i monitoruje postępy w realizacji programów oszczędnościowych. Jej raporty nie są zachwycające.
Państwo greckie coraz bardziej się pogrąża. Władza nie jest w stanie pobierać podatków. Można powiedzieć, że aparat rządowy zanika. W zeszłym tygodniu władze greckie przyznały, że nie są w stanie systematycznie nakładać kar z tytułu niepłacenia podatków. W ciągu ostatnich dwóch lat, grecki fiskus nałożyły kary o łącznej wartości 8,6 mld euro. Udało mu się ściągnąć do państwowej kasy jedynie 1 proc. tej sumy. Szerzy się niebywała korupcja. Ocenia się, że kraj traci każdego roku 15 mld euro z tytułu niezapłaconych podatków. Ponad 60 tys. greckich gospodarstw domowych posiada inwestycje przekraczające 1 mln euro, natomiast tylko 5 tys. Greków deklaruje roczne dochody przekraczające kwotę 100 tys. euro. Urzędnicy podatkowi często zgadzają się na rozłożenie w czasie zaległych podatków, w zamian za niekaranie. Wciąż toczy się 165 tys. spraw dot. zaległości podatkowych, co stanowi według KE około połowę ogółu zaległości podatkowych w wysokości 60 mld euro.
Grecja utraciła wiarygodność międzynarodową. Kraje strefy euro są sceptyczne wobec greckich deklaracji dot. wdrażania działań oszczędnościowych i reform gospodarczych, takich jak prywatyzacja, podnoszenie podatków itp. Niemcy i pozostali członkowie strefy euro są zmęczeni ciągłym brakiem dotrzymywania obietnic przez greckich polityków, którzy nic sobie nie robią z kryzysu.
Przeciwko zaciskaniu pasa buntują się obywatele greccy, których płace i świadczenia emerytalne zostały obcięte. Muszą płacić dwukrotnie wyższe podatki od nieruchomości (które jednak najprawdopodobniej nie są pobierane). Ponad 20 proc. obywateli w tej chwili nie ma pracy. Tysiące firm uległo likwidacji. W samym tylko ub. roku działalność zawiesiło ponad 111 tys. przedsiębiorstw. Pól miliona obywateli z liczącej w sumie 11 milionów populacji wyemigrowało. W kraju aż o 40 proc. wzrosła liczba samobójstw.
Każde inne państwo, które znalazłoby się w tak skrajnym położeniu, zdewaluowałoby swoją walutę. Jednak, Grecja jest członkiem strefy euro i nie może tego zrobić. Politycy praktycznie nie mają wyboru, jak tylko poddawać obywateli coraz ostrzejszym program oszczędnościowym, narzuconym z zewnątrz. Grecki rząd proponuje obecnie cięcia płac o dodatkowe 22 proc. i redukcję liczby urzędników o 15 tys. osób.
Znamienne jednak jest to, że greccy politycy ani myślą oszczędzać na sobie. Członkowie parlamentu nie zgodzili się na obniżkę swoich pensji, wynoszących osiem i pół tysiąca euro miesięcznie (nie licząc cztery i pół tys. euro na dodatkowe wydatki). Dla porównania średnia płaca minimalna w Grecji wynosi 871 euro i ma być zmniejszona o 22 proc.
Klasa polityczna, która doprowadziła kraj do tak opłakanego stanu po raz kolejny nie ponosi z tego tytułu odpowiedzialności. Jak na ironię, Grecy cały swój gniew kierują na Niemcy, a nie na własnych polityków. Według analityków najrozsądniejszym wyjściem byłby powrót Grecji do drachmy. Oznaczałoby to jednak przyznanie się przez rządzących eurokratów do tego, że ich eksperyment ze wspólną walutą na kontynencie nie powiódł się.
Źródło: StonegateInstitute, AS
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy