Islamscy ekstremiści coraz śmielej poczynają sobie w naszym kraju – ostrzega hiszpański prawicowy dziennik „ABC”. W co dziesiątym z prawie tysiąca istniejących w Hiszpanii meczetów i muzułmańskich domów modlitwy głoszone są kazania, które można by potraktować jako wezwania do islamskiej świętej wojny – dżihadu. Z tego powodu dziesiątki pochodzących z Algierii i Maroka imamów trafiło już do kartotek policyjnych – informuje serwis internetowy dziennika „Rzeczpospolita”.
W Hiszpanii na znaczeniu zyskują grupy salafickie, wyznające najbardziej radykalną odmianę islamu, z którą miała się identyfikować większość sprawców krwawych ataków na madryckie pociągi z 11 marca 2004 roku, w których zginęło prawie 200 osób. W tym roku salafici zorganizowali dziesięć kongresów, dwa lata wcześniej tylko jeden. Charyzmatyczni kaznodzieje z Jordanii, Egiptu, Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej wzywali na nich mieszkających w Hiszpanii wyznawców islamu, by wnieśli swój wkład w dzieło ustanowienia „globalnego kalifatu”.
Kongresy są nie tylko okazją do indoktrynowania wiernych. Zbierane są na nich fundusze, przeznaczane później na budowę nowych meczetów i innych ośrodków salafickiej propagandy.
Islamscy radykałowie upodobali sobie zwłaszcza Katalonię. W Leridzie imam Abdelwahab Houzi stworzył nawet własną policję religijną, która pilnuje przestrzegania prawa koranicznego przez członków wspólnoty muzułmańskiej.
W liczącej ponad 46 mln mieszkańców Hiszpanii żyje około półtora miliona muzułmanów, głównie imigrantów z Maroka. Państwo ma z nimi coraz więcej problemów. Imamowie walczą o prawo kobiet do noszenia islamskich chust, a nawet burek w miejscach publicznych. Próby przeciwstawiania się temu np. przez dyrektorów szkół, spotykają się z gwałtownymi reakcjami całej wspólnoty muzułmańskiej. Do hiszpańskich sądów coraz częściej wpływają skargi na dyskryminowanie wyznawców islamu – informuje portal rp.pl.
Źródło: rp.pl