Jeśli przegramy walkę o małżeństwo, stracimy wszystko

2010-09-06 00:00:00
Jeśli przegramy walkę o małżeństwo, stracimy wszystko

Ku przestrodze konserwatywnych defetystów: poddanie się w sprawie „małżeństwa” pederastów jest rezygnacją z małżeństwa w ogóle, to z kolei oznacza upadek rodziny i ostatecznie upadek cywilizacji.

W ubiegłą sobotę Glenn Beck zorganizował w Waszyngtonie marsz w obronie „Przywrócenia honoru”. Szacuje się, że wzięło w nim udział od 300 tys. do pół miliona osób z całego kraju. Komentatorzy The Fox News stwierdzili, że był to wyraz ożywienia religijnego. – Ameryka dzisiaj zaczyna powracać do Boga – mówił Beck.

Jednak, kiedy Ameryka zaczyna powracać do Boga, Beck w tym samym czasie odwraca się od prawa Bożego.

Goszcząc na początku sierpnia w programie „O’Reily Factor”, Beck został zapytany: – Czy nie uważa pan, że „małżeństwo” gejów stanowi w jakimś sensie zagrożenie dla kraju? Odpowiedź brzmiała: – Nie. Wcale tak nie uważam. Czy geje przyjdą nas poślubić? Widocznie ten żart miał ośmieszyć „idiotów”, którzy sprzeciwiają się przekształceniu małżeństwa w instytucję o dowolnej formie.

Beck następnie powołał się na swojego bohatera, Thomasa Jeffersona (który wychwalał Rewolucję Francuską): – Jeśli nigdy nie złamię z tego powodu nogi ani nie stracę portfela, to jaka to różnica? Wynika z tego, że zniszczenie instytucji małżeństwa i podkopanie rodziny, powinno w ogóle nie obchodzić tych, którzy walczą o to, aby wyzwolić Amerykę z uścisku „obamizmu”.

Beck jest przedstawicielem jednego, z coraz liczniejszych „konserwatywnych” środowisk opiniotwórczych, dla których faktycznie to nie ma znaczenia, albo zwyczajnie chcą one pozyskać sympatię rządzących. Wśród nich są: Elizabeth Hasselbeck, autorka programu The View w telewizji ABC („Właściwie to popieram »małżeństwa« gejów”) i Ross Douthat, felietonista „konserwatywny” gazety „The New York Times”, którego „dzielenie włosa na czworo” sprawia, że to co mówił nieżyjący już William F. Buckley Jr, wydaje się przy tym wszystkim mieć sens.  

Następnie mamy Ann Coulter, która udzielała się dla Homocon, podczas spotkania zorganizowanego we wrześniu 2007 r., sponsorowanego przez organizację homoseksualną GOProud, walczącą o uchylenie ustawy Defense of Marriage Act. Gdyby tak się stało, utorowano by tym samym drogę do narzucenia „małżeństw” jednopłciowych w całym kraju. Są jeszcze republikańscy liderzy w kongresie, którzy nakłaniają do wzięcia udziału w marszu 22 września w Waszyngtonie. Impreza organizowana jest pod patronatem Log Cabin Republicans (ostatnio wniosła ona wniosek do sądu okręgowego w Kalifornii, domagając się rezygnacji z polityki „Don’t Ask, Don’t Tell”).

Ann mówi: – Przemawiając tutaj, wcale nie oznacza, że udzielam poparcia wszystkim poglądom wygłaszanym przez tych, do których kieruję wystąpienie. Czyż to znaczy, że gdyby grupa zwolenników Hamasu zorganizowała się w celu poparcia idei zrównoważonego budżetu i nauczania domowego, Coulter również pojawiłaby się na spotkaniu Jihadcon? Książka Ann, która ukazała się w 2007 r. była zatytułowana: „Bezbożność: kościół liberalizmu”. Być może jej następna książka będzie nosić tytuł: „Pozbawieni skrupułów: kościół Ann Coulter”.

Niechęć do walki o rodzinę, na której opiera się cywilizacja, jest kolejnym symptomem upadku współczesnego konserwatyzmu. Prawica może wygrać tysiące bitew toczonych z wielkim rządem, a przegrać - jeśli zrezygnuje z obrony tradycyjnego małżeństwa i rodziny - wojnę o przyszłość Ameryki.

Społeczne traumy Ameryki – nieprawość, przestępczość młodocianych, narkomania, samotne matki wychowujące dzieci – wszystkie one biorą się z upadku rodziny, który rozpoczął się wraz z pojawieniem się tzw. Wielkiego Społeczeństwa w latach 60., a który został przyspieszony wprowadzeniem instytucji rozwodu bez orzekania o winie w latach 70. i kontynuowany wraz ze wzrostem liczby konkubinatów. Upadek ten osiągnął swoje apogeum w postaci pojawienia się dziwacznych „małżeństw” jednopłciowych.

Oferowanie konkurencyjnych modeli małżeństwa, społecznie usankcjonowanych, podważa małżeństwo heteroseksualne. Dwóch mężczyzn pozostających w związku, mających relacje, które dawniej określano jako akty wbrew naturze, staje się legalnym odpowiednikiem związku mężczyzny i kobiety (męża i żony), których połączyła tradycja i wiara, którzy w istotny sposób przyczyniają się dla dobra społeczeństwa, poprzez powoływanie do życia i wychowywanie dzieci.

Gdyby powszechnie zalegalizowano „małżeństwa” jednopłciowe, szkoły będą nauczać, że każdy związek jest tak samo dobry. Pracodawcy będą zmuszani przyznawać „przywileje rodzinne” parom tej samej płci, bez względu na przekonania religijne.

Państwo będzie zobowiązane do umieszczania dzieci do adopcji w domach prowadzonych przez pary pederastów – pozbawiając je tym samym wzorców macierzyństwa i ojcostwa, niezbędnych dla stworzenia udanego związku w przyszłości. W stanie Massachusetts, Catholic Charities (największa organizacja adopcyjna w stanie) zakończyła realizację programu adopcyjnego, nie chcąc umieszczać dzieci w domach homoseksualistów, jak wymagały tego od niej władze stanowe, które pierwsze w kraju zalegalizowały „małżeństwa” jednopłciowe. 

W końcu „małżeństwa” pederastów sprawią, że kościoły i osoby wierzące w prawdy zwarte w Biblii, znajdą się na celowniku.

Aktywiści homoseksualni (najwięksi ideologowie na tej planecie) będą nalegać, aby wszystkie kościoły odprawiały ceremonie ślubne dla par tej samej płci – i będą dążyć do pozbawienia funduszy tych wyznań, które nie będą chciały się temu podporządkować. Prawo o tzw. mowie nienawiści będzie stosowane w odniesieniu do duchownych, którzy będą cytować Księgę Kapłańską czy Listy do Rzymian (1:26-27). W Europie i Kanadzie duchowni już są ciągani po sądach, broniąc wiary, którą głoszą z ambony.

Konserwatyści, popierający „małżeństwa” pederastów, będą musieli przestać „dokuczać” liberałom za ich elitarność.

Wyborcy 30 stanów zmienili konstytucję, by nie dopuścić do uznania pseudo małżeństw, średnio głosując w 67 proc. przeciw nim. W 2008 r., w najbardziej liberalnym stanie, 7 milionów Kalifornijczyków oddało głosy w obronie małżeństwa heteroseksualnego.

Glenn Beck (samozwańczy populista) daje im do zrozumienia, że ich poglądy są niekonsekwentne i że jest gotów pozwolić sądom, by to one, i tak bardzo już zastraszone, zajęły się sprawą „małżeństw” pederastów. Czyż nie wiedzą oni, że te dziwaczne „małżeństwa” (szczególnie ukochane przez władzę) ani nie łamią nogi Becka, ani nie pustoszą jego portfela?

Sędziowie jedyne co robią, to dążą do spowodowania szybkiego upadku tej instytucji tak starej jak społeczeństwo. Jak możemy zgodzić się na akceptację „małżeństw” pederastów a nie zgodzić się na poligamię, małżeństwo grupowe, zaślubianie dzieci i inne „alternatywne” style życia, które są zakazane oficjalnie?

Niestety, wielu konserwatywnych intelektualistów straciło z pola widzenia ważny fakt: amerykańska wyjątkowość opiera się na trzech filarach: wierze, rodzinie i wolności. Jeśli usunie się jeden z nich, zawali się cała konstrukcja. 

Jak można mieć silną gospodarkę bez silnych rodzin? Ekonomista Ludwig Von Mises zauważył, że opóźniona konsumpcja jest konieczna, by kapitalizm działał. Chodzi o osoby, które są zdolne poświęcić się dla przyszłości, czyli rodziny.

Bez rodziny, nieważne ile razy zwalczymy socjalizm (znacjonalizowaną służbę zdrowia, przemysł, deficyt budżetowy, redystrybucjonizm), w końcu przegramy wszystko – oto dlaczego lewica uczyniła „małżeństwa” jednopłciowe swoim priorytetem i dlaczego jest tak bardzo nietolerancyjna w tej kwestii.

Konserwatyści, którzy tego nie rozumieją, nie rozumieją niczego.

Źródło: WorldNetDaily.com, tłum. Agnieszka Stelmach.

Komentarz ukazał się 31 sierpnia 2010 r. na stronie internetowej WorldNetDaily.com.
Autor był felietonistą i komentatorem gazety „The Boston Herald”. Obecnie jest niezależnym komentatorem konserwatywnym i pisarzem.
31 stycznia 1985 roku zmarł w Monachium Józef Mackiewicz, miłujący prawdę badacz prawdziwego oblicza komunizmu w sowieckim wydaniu. Jako jeden z pierwszych, Mackiewicz opisał zbrodnię dokonaną przez Związek Sowiecki w Katyniu. Antykomunizm tego wielkiego pisarza, dziennikarza i publicysty był efektem twierdzenia, że dialogu ze zbrodniarzem po prostu się nie prowadzi.
Tysiąclecie pierwszej koronacji króla polskiego to wielka rocznica, w której przeżywanie wpisuje się inicjatywa przybliżenia tej pięknej karty z historii Polski podczas spotkań naszych „Klubów”. Do rozważań o znaczeniu powstania Królestwa Polskiego zaprosiliśmy znakomitego historyka – prof. Grzegorza Kucharczyka. Spotka się on z Państwem już w tym tygodniu...
26 stycznia 1699 roku, 326 lat temu, Rzeczpospolita Obojga Narodów zawarła z Imperium Osmańskim pokój w serbskich Karłowicach, zamykający ekspansyjne plany władców islamskiego Imperium Osmańskiego. Dzięki sile Rzeczpospolitej chrześcijańska Europa Środkowa i Wschodnia obroniły się przed islamizacją, a państwo osmańskie zadeklarowało zachowanie kościołów i praktyk przez mnichów rzymskokatolickich na terenie tureckiego państwa, obejmującego m.in. Bałkany.
Już w najbliższych dniach i tygodniach tygodniach nasze Kluby „Polonia Christiana”, a wraz z nimi znawca żywotów świętych Jacek Kotula, zawitają do szeregu miejscowości na Podkarpaciu i w Małopolsce. Podczas spotkań będą z nami obecne relikwie tego niezwykłego pustelnika z Libanu.
Ubiegłoroczny sukces „Podsumowania Roku” skłania nas do kontynuowania tego ciekawego formatu dyskusyjnego. Już w środę 22 stycznia 2025 r. spotkają się z Państwem: Witold Gadowski, Arkadiusz Stelmach i Krystian Kratiuk. Program poprowadzi Łukasz Karpiel. Wstęp wolny – zapraszamy!