Osoby, które w niewystarczającym stopniu opłakiwały śmierć komunistycznego despoty Kim Dzong Ila, są kierowane przez specjalną policję Korei Północnej do obozów pracy, na okres co najmniej sześciu miesięcy. Brytyjska gazeta „The Daily Mail” donosi, że policja z prowincji Północny Hamkyung brutalnie rozprawia się z wszystkimi, którzy nie brali udziału w spotkaniach żałobnych.
Władze w prowincji Północny Hamkyung kierują nieszczęśników do obozów pracy na co najmniej sześć miesięcy „przymusowego szkolenia”. Powodem zsyłki może być chociażby „niewystarczająco szczere opłakiwanie wodza”, albo nieuczestniczenie w spotkaniach żałobnych.
Komuniści nakazali także bezwzględne „likwidowanie” osób podejrzanych o próby ucieczki z kraju w czasie żałoby, wraz z całymi rodzinami. Trwa również zmasowana propaganda, wychwalająca przymioty następcy wodza, Kim Dzong Una. Specjalne wozy transmisyjne już o 7 rano wyjeżdżają na ulice i zatrzymują się w najbardziej uczęszczanych miejscach, bez przerwy głosząc „wielkość syna zmarłego wodza.”
Gary J. Isbell komentując te doniesienia na stronie amerykańskiego TFP pisze, że „trudno sobie wyobrazić bardziej despotyczną władzę, niż ta, która stara się kontrolować i oceniać prywatne emocje człowieka”. Dodaje, że mimo tak bardzo oburzającego naruszenia praw człowieka, ludzie show biznesu tak chętnie angażujący się w różne akcje, popierające prawa pederastów, czy tzw. Arabską Wiosnę, teraz jakoś nie kwapią się do wzięcia w obronę Koreańczyków. Ubolewa nad tym, że cały świat patrzy bez emocji, jak koreańska „policja od emocji” wykonuje swoje okrutne zadania.
Źródło: Tfp.org, AS.