Palą Paryż

2005-11-04 00:00:00

U schyłku XX wieku mogliśmy oglądać jak kończyły się eksperymenty inżynierii społecznej dokonywane na narodach Europy Środkowo-i Południowo-Wschodniej. Dziś na naszych oczach rozgrywa się dramat upadku sztucznie tworzonego przez ideologów socjalistycznych społeczeństwa wielokulturowego - upadku, który środowiska konserwatywne Europy i świata przewidywały już wiele lat temu.

Tysiące młodych mieszkańców przedmieść Paryża, pochodzących głównie z Afryki Północnej podniosło oto rewoltę przeciw państwu francuskiemu i jego socjal-liberalnemu porządkowi. Ludzie ci są w olbrzymiej większości urodzonymi we Francji muzułmanami, których rodzice przybyli przed laty z wynędzniałych krajów arabskich do Europy, znajdując w niej mieszkanie i opiekę socjalną zapewnianą przez nadopiekuńcze - zwłaszcza dla imigrantów - państwo francuskie.

Nawet jeśli sami pracują, korzystają z wyjątkowych przywilejów socjalnych, których koszty ponoszą francuscy podatnicy i o których mogliby jedynie marzyć ich rówieśnicy nadal żyjący w krajach Maghrebu. Nie odczuwają jednak w stosunku do państwa francuskiego żadnej wdzięczności, wręcz odwrotnie - uważają go za swego największego wroga i sprawcę swych wyimaginowanych nieszczęść. Są obcy - w każdym tego słowa znaczeniu - etnicznie, kulturalnie, językowo i religijnie. Czują silny związek z przesiąkniętą religią kulturą swoich przodków i równie silną pogardę w stosunku do laickości francuskiego życia publicznego, do obumierającej kultury Europy Zachodniej, odcinającej się od swych religijnych korzeni.

Nic dziwnego, że właśnie pośród tego młodego pokolenia imigrantów niezwykle popularne są hasła "świętej wojny z niewiernymi", których renesansu w świecie islamu nikt nie może już dziś kwestionować. To właśnie spośród nich rekrutują się najbardziej radykalni członkowie islamskich ugrupowań terrorystycznych.

Tylko czekać więc, jak w rękach dzisiejszych "zadymiarzy" zamiast kamieni i pałek pojawią się pistolety i granaty. Niemal wszystko we Francji zaczyna się w Paryżu, wiele jednak wskazuje, że nie skończy się na tym mieście i płomień ogarnie cały kraj. Doszło już do pierwszych zamieszek w Dijon w Burgundii, a są przecież we Francji inne miasta, których całe dzielnice zamieszkują muzułmanie z Afryki Północnej. Tylko czekać, jak starcia z przedmieść Paryża zamienią w regularną wojnę domową, na wzór Intifady prowadzonej przez Palestyńczyków.

Tymczasem wskaźniki demograficzne są nieubłagane - już za kilkanaście lat muzułmanie z Afryki Północnej stanowić będą ponad 20 proc. mieszkańców Francji. Zażądają udziału w stanowieniu prawa - jednak nie na warunkach socjal-liberalnego państwa i nie w granicach wyznaczanych przez programową, postrewolucyjną laickość. Będą chcieli prawa opartego na nakazach Koranu. Czy znajdzie się siła zdolna im tego odmówić?

Zniewieściałe, zdemoralizowane społeczeństwo zachodnie, dla którego wartością naczelną jest własne wygodne życie, z pewnością ugnie się pod presją terroru. Z kolei zbiurokratyzowane, oparte na ideologicznych absurdach i spętane ideologią demokracji i praw człowieka państwo będzie zbyt słabe, by oprzeć się zradykalizowanej, zdecydowanej, zwartej i gotowej na wszystko mniejszości.

Nie istnieje też alternatywa religijna, słabość francuskiego chrześcijaństwa stała się już bowiem w Europie przysłowiowa. Francuscy biskupi, miast walczyć o odzyskanie dla wiary Chrystusowej milionów francuskich dusz, bajdurzą coś o solidarności społecznej wpuszczając barbarzyńców do wspaniałych gotyckich świątyń, a misje pośród Francuzów prowadzą księża z Afryki. Można więc spodziewać się, że konwersje młodych białych Francuzów na islam, mające miejsce już od lat 80-tych, będą coraz powszechniejsze, a z czasem szersze rzesze, w trosce o własne życie zaczną przyłączać się do obozu zwycięzcy.

W ten sposób islam osiągnie to, czego nie udało się w czasach pierwszej wielkiej ekspansji, zatrzymanej w VIII wieku przez Karola Młota pod Poitiers. Choć nie powiódł się wówczas podbój Francji, Arabowie zagarnęli przecież większą część chrześcijańskiego świata z Ziemią Świętą, Afryką Północną - Ojczyzną św. Augustyna, Hiszpanią, i południem Italii. Oparła się im młoda, rodząca się właśnie w Europie Cywilizacja Chrześcijańska. Dziś ta Cywilizacja wydaje się być - przynajmniej na Zachodzie Europy - martwą, nowi najeźdźcy nie napotykają więc większego oporu.

Oto do jakich skutków prowadzą eksperymenty dokonywane na żywej tkance społecznej przez szalonych ideologów "społeczeństwa otwartego". Jeszcze trzydzieści lat temu nie mieliśmy w Europie żadnego społeczeństwa "wielokulturowego", w takiej postaci, o jakiej śnili konstruktorzy Nowego Ładu.

Rewolucja obyczajowa, jaką wywołano w Zachodniej Europie, nie mogła jednak ziścić się bez zniszczenia tradycyjnych, silnych więzów, wyjątkowej jedności europejskiej kultury, na którą składają się kultury narodów naszego Kontynentu. Sztucznie stwarzano więc doskonałe warunki dla imigracji, szczególnie z postkolonialnych krajów islamskich, aby ów aspekt wielokulturowości wprowadzić. I udało się. Problem w tym, że przysłowie mówiące iż rewolucja zjada własne dzieci, nie jest pustosłowiem.

Ideolodzy społeczeństwa wielokulturowego nie przewidzieli, że w takim sztucznie stworzonym konglomeracie jedna kultura, bardziej ekspansywna od innych, będzie dążyła do zdominowania pozostałych. Co musi być zarzewiem wojny domowej.

Oby eksperyment ten zakończył się inaczej, niż inny - dokonany przez Rzymian ponad 1600 lat temu, kiedy to w granice Imperium wpuszczono plemiona barbarzyńców w nadziei na ich ucywilizowanie i podobną - jak ludów podbitych we wcześniejszych wiekach asymilację kulturową.

Rzym okazał się jednak, ze swym hedonistycznym zniewieścieniem, zdemoralizowanym społeczeństwem i przerostem biurokracji za słaby, by wchłonąć nowe ludy, co sprawiło, że dziś Forum Romanum, zamiast być głównym placem stolicy świata, jest miejscem przechadzek turystów i polem pracy archeologów.
Klub „Polonia Christiana” w Lublinie zaprasza na debatę pt. „Neomarksistowski eksperyment na narodzie. Wyzwania na 2025 rok”, która odbędzie się w sobotę 11 stycznia 2025 roku o godzinie 17:00. Gościem specjalnym klubowego spotkania będzie prof. Ryszard Zajączkowski, filozof związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim (KUL) i założyciel Stowarzyszenia Inicjatyw Naukowych.
W piątek 3 stycznia wieczorem, w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, odbędzie się inauguracja polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Na ten dzień swoje protesty zapowiedzieli rolnicy z całej Polski, sprzeciwiający się destrukcyjnej polityce UE w zakresie rolnictwa czy tzw. Zielonego Ładu. Wbrew oczekiwaniom rolników do Warszawy nie przybędzie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, firmująca pogłębiający się w Europie chaos ekonomiczny i społeczny.
2025 rok będzie niewątpliwie rokiem, w którym lewackie środowiska będą chciały osiągnąć jeden z swoich ideologicznych celów – wprowadzenie (pod pretekstem zwiększania świadomości na temat zdrowia) edukacji seksualnej według własnej wizji. Czym takie eksperymenty kończą się widzimy, czytając wiadomości z krajów zachodniej Europy o demoralizujących zajęciach prowadzonych już nawet w przedszkolach i pierwszych klasach szkół podstawowych. W styczniu obrońcy normalności w polskich szkołach organizują protesty w obronie polskiej szkoły – w stolicach Małopolski i Pomorza Zachodniego.
Kontynuując inicjatywę SKCh im. Ks. Piotra Skargi i grupy Apostolatu Fatimy, spotykamy się w najbliższy piątek 3 stycznia 2025 r. na wspólnej modlitwie. Gorąco zachęcamy Państwa do dołączenia, co można uczynić osobiście (w Krakowie) lub zdalnie za pośrednictwem transmisji na żywo przez serwis YouTube.
Miło nam poinformować, iż w mijającym roku 2024 do siedziby naszego Stowarzyszenia ponownie napłynęły bardzo liczne życzenia z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego. Wśród nadawców życzeń, za które składamy serdeczne Bóg zapłać, nie zabrakło biskupa, kapłanów z różnych parafii, jak też i i licznego grona świeckich, w tym Apostołów Fatimy.