Kobiety, które na własną rękę biorą tabletki wczesnoporonne, cierpią jeszcze bardziej niż te, które dokonują aborcji w klinice – podkreśla Margaret Cuthill, koordynator Recovery Care and Helpline.
– Aborcja wyrządza kobiecie ogromne szkody emocjonalne i psychologiczne. Każda z nich ucierpi z powodu utraconej ciąży, ale „aborcja sypialniana” ma wymiar szczególnie traumatyczny. Wiele kobiet wybiera taką formę nie będąc świadomą jej konsekwencji – tłumaczy Cuthill. Przekonuje, że taki krok odciska się piętnem na przyszłym życiu kobiety.
Wypowiedź Cuthill dotyczy aborcji chemicznej wywoływanej przez środki, które podawane są kobiecie w ciągu pierwszych dziewięciu tygodni ciąży. W tym celu przyjmuje się dwa zestawy tabletek. Brytyjski największy dostawca „usług” aborcyjnych, BPAS podejmuje działania mające na celu zmianę interpretacji prawa, tak aby kobiety mogły na własną rękę przyjmować także drugi zestaw tabletek. BPAS przekonuje, że druga wizyta w klinice, żeby przyjąć tabletkę, jest medycznie niekonieczna.
Cuthill przyznaje, że jest wstrząśnięta działaniami BPAS. Nie interesuje ich kobieta, która będzie sama w domu, cierpiała z bólu, krwawiła i samotnie zmagała się z wyborem, jakiego dokonała.
„Fałszywym sygnałem, że taka aborcja jest bezpieczna" nazwała działania BPAS Katherine Hampton, rzeczniczka Towarzystwa Ochrony Dzieci Nienarodzonych. – Będziemy walczyć z trywializacją aborcji – zapewnia Hampton.
Źródło: Fronda.pl