Tysiące Amerykanów, skupionych w ruchu Tea Party zamierza 12 września ponownie wyjść na ulice Waszyngtonu, by jak mówią „odzyskać Amerykę”, jaką utracili wraz z przejęciem władzy przez Baracka Obamę i socjalistów. Podobny marsz miał miejsce rok temu, gdy rodził się ten ruch społeczny i polityczny, który popiera już 40 proc. Amerykanów.
Ponad 50 niezależnych organizacji, a także przedstawiciele wszystkich grup zawodowych niezadowolonych z tego, jak obecnie wygląda Ameryka, ma się zgromadzić 12 września w Waszyngtonie. Przez cztery dni będą oni mogli na konferencjach, sympozjach i innych imprezach towarzyszących dowiedzieć się, w jaki sposób mają bronić się w swoich stanach, lokalnych wspólnotach przed wprowadzaniem tzw. prawa szariatu, przed rugowaniem religii chrześcijańskiej ze szkól, oraz wszelkimi działaniami władz federalnych i stanowych, które zagrażają wolności Amerykanów i obciążają ich kolejnymi podatkami.
Wstęp na większość imprez towarzyszących marszowi będzie wolny. Chodzi o to, aby każdy zainteresowany mógł przyjść i dowiedzieć się, w jaki sposób bronić się przed zakusami socjalistycznych polityków, niezależnie czy to będzie świetnie prosperujący menadżer, czy też bezrobotny budowlaniec, albo kelnerka.
Społeczno-polityczny ruch Tea Party skupia amerykańskich patriotów, mających podobne poglądy na kwestie wolność religijnej, swobody gospodarczej, wolności słowa itp. Organizują się oni za pośrednictwem sieci internetowej i nie tylko. Spotykają się w restauracjach, prywatnych domach i rozmawiają o tym, w jaki sposób można przeciwstawić się rugowaniu religii chrześcijańskiej ze szkól publicznych, gdzie zabrania się noszenia symboli religijnych, wspólnej modlitwy albo pozdrawiania słynnym „God Bless youę.
Zastanawiają się także nad tym, w jaki sposób przeciwstawić się kolejnym niesprawiedliwym podatkom, reformie zdrowotnej, zobowiązującej ich do wykupienia przymusowego ubezpieczenia, z którego pokrywane są zabiegi aborcyjne albo kolejnym rozpasanym wydatkom rządowym, zadłużającym państwo i przez to zagrażającym przyszłości ich dzieci.
Jest to przede wszystkim ruch konserwatywny, nawiązujący do zasad i wartości sformułowanych przez tzw. Ojców Założycieli Ameryki w XVIII wieku.
Źródło: WorldNetDaily.com, AS
Komentarz PiotrSkarga.pl:
W swoim komentarzu zamieszczonym na stronie piotrskarga.pl Don Feder pisze, że: „jeśli przegramy walkę o małżeństwo, stracimy wszystko” . Dalej wystawia niepochlebne świadectwo Glennowi Beckowi (obecnie jest mormonem), który przemawiał na gigantycznym wiecu wspomnianego ruchu w Waszyngtonie, pod koniec sierpnia br.
Don Feder napisał, że „kiedy Ameryka zaczyna powracać do Boga, Beck w tym samym czasie odwraca się od prawa Bożego. Goszcząc na początku sierpnia w programie „O’Reily Factor”, Beck został zapytany: – Czy nie uważa pan, że „małżeństwo” gejów stanowi w jakimś sensie zagrożenie dla kraju? Odpowiedź brzmiała: – Nie. Wcale tak nie uważam. Czy geje przyjdą nas poślubić? Widocznie ten żart miał ośmieszyć „idiotów”, którzy sprzeciwiają się przekształceniu małżeństwa w instytucję o dowolnej formie.
Beck następnie powołał się na swojego bohatera, Thomasa Jeffersona (który wychwalał Rewolucję Francuską): – Jeśli nigdy nie złamię z tego powodu nogi ani nie stracę portfela, to jaka to różnica? Wynika z tego, że zniszczenie instytucji małżeństwa i podkopanie rodziny, powinno w ogóle nie obchodzić tych, którzy walczą o to, aby wyzwolić Amerykę z uścisku „obamizmu”.
Beck jest przedstawicielem jednego, z coraz liczniejszych „konserwatywnych” środowisk opiniotwórczych, dla których faktycznie to nie ma znaczenia, albo zwyczajnie chcą one pozyskać sympatię rządzących.
Powstaje więc pytanie: czym będzie rosnący ruch Tea Party?