– Mówiłam to już wcześniej i jeszcze raz powtórzę: zdrowie kobiet i prawa reprodukcyjne są poważnie zagrożone w tych wyborach – tymi słowami zwróciła się do zwolenników aborcji szefowa Planned Parenthood, Cecile Richards. – Jedyna rzecz jaką teraz możemy zrobić, to wyjść, zagłosować i upewnić się, że każdy, kto wspiera zdrowie kobiet (sic!) zrobi to samo – napisała Richards w mailu skierowanym do wszystkich osób popierających zabijanie dzieci nienarodzonych.
1 listopada odbyły się w USA wybory uzupełniające do Izby Reprezentantów i Senatu. Wybory te poprzedziła ostra kampania. Według sondaży opinii publicznej największe szanse na wygraną mają przedstawiciele Partii Republikańskiej, którzy najprawdopodobniej zdobędą większość w niższej izbie kongresu. Republikanie zapowiadają, że obalą w całości ustawę zdrowotną, która wprowadza m.in. finansowanie aborcji z pieniędzy podatników. Tego poważnie obawia się lobby proaborcyjne, które wszczęło własną kampanię namawiania wyborców do głosowania na przedstawicieli Partii Demokratycznej.
W akcję zaangażowali się działacze największej w kraju organizacji proaborcyjnej Planned Parenthhood, a także National Organization for Women i NARAL Pro-Choice America.
Organizacje te wykorzystując własne bazy danych piszą maile i dzwonią do potencjalnych wyborców, prosząc ich o oddanie głosu na demokratów, dzięki którym ustawa zdrowotna została uchwalona w kongresie.
Prezes organizacji NARAL Pro –Choice America, Nancy Keenan napisała, że zwycięstwo sił przeciwnych tzw. prawu wyboru może doprowadzić do uchwalenia bardziej „agresywnej ochrony dla dzieci nienarodzonych”, nawet bardziej niż to próbowali ostatnio uczynić politycy pro life. – Jeśli przeciwnicy „prawa wyboru” zdobędą większość w kongresie, musimy się przygotowywać do ataków na prawo wyboru, które będą gorsze niż próba uchwalenia zakazu aborcji w reformie zdrowotnej podjęta ostatnio przez kongresmena Stupaka – stwierdziła Keenan.
Źródło: LifeSiteNews.com, AS