„Polakiem jestem i Polakiem pragnę umrzeć, ponieważ to mi nakazują prawa boskie i ludzkie. Uważam nasz język, nasze obyczaje narodowe, naszą historię za drogocenną spuściznę naszych przodków, którą z nabożeństwem powinniśmy przechowywać dla potomności, wzbogaciwszy majątek narodowy naszą własną pracą. Razem z wami szczycę się naszymi starymi polskimi cnotami, szlachetnością synów Polski, ich poświęceniem, odwagą i miłością Ojczyzny” – pisał w „Pamiętnikach” abp. Feliński.
Gorliwy kapłan
Ksiądz Arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński – syn Gerarda i wygnanki syberyjskiej Ewy z Wendorffów Felińskiej – urodził się w Wojutynie na Wołyniu w 1822 roku. Wychowany w rodzinie wielodzietnej, w atmosferze religijnej i patriotycznej, od najmłodszych lat odznaczał się głęboką pobożnością maryjną. W swoich „Pamiętnikach” pisał m.in.: „O, czcijcie Maryję, strójcie Jej ołtarze w sercach waszych kwiatami niewinności, cnoty lub przynajmniej łzami pokuty, nawrócenia i szczerej poprawy (...). O, dałby Bóg Wszechmogący, aby wam wszystkim, bez wyjątku, Królowa nasza była gwiazdą i przewodniczką do cnotliwego życia, wzajemnej miłości, zgody i pokoju” (1863).
Szybko poznał co znaczy sieroctwo – ojciec zmarł, a matka została zesłana na Syberię. Dzięki swojemu opiekunowi Zenonowi Brzozowskiemu mógł studiować na wydziale matematycznym w Moskwie.
W listopadzie 1847 roku wyjechał do Paryża, gdzie miał możliwość uzupełnić swoje wykształcenie i przygotować się do roli wychowawcy i nauczyciela synów swojego opiekuna. Po drodze zwiedził Lwów i Kraków. Te miasta zrobiły na nim bardzo duże wrażenie. Pisał w „Pamiętnikach”: „Wrażenie, jakiego doznałem, zwiedzając po raz pierwszy ten prastary gród Piastów i Jagiellonów, było tak silne i tak odrębnego charakteru, iż nigdy, nigdy już nie powtórzyło się w moim życiu. Wyobraźnia, wypełniona wizerunkami umiłowanej przeszłości, znalazła tu dotykalne żywioły do wcielenia swoich ideałów (…). Wobec Wawelu, smoczej jaskini i kopca Wandy bajeczne nawet dzieje w szatę rzeczywistości się oblekają. A cóż i mówić o pomnikach na dziejowym już wzniesionym gruncie! (…). Tu wszystko już nie do wyobraźni, ale wprost do polskiego serca przemawia…”.
Po przyjeździe do Paryża Szczęsny Feliński zaprzyjaźnił się z Juliuszem Słowackim. Odwiedzał go bardzo często i był świadkiem jego śmierci. Po rozstaniu z wieszczem Szczęsny zaczął zastanawiać się nad swoim życiem. W końcu doszedł do wniosku, że jego drogą życia jest kapłaństwo i idąc za głosem powołania, wstąpił do Seminarium Duchownego.
W 1855 r. otrzymał święcenia kapłańskie w Petersburgu. Tu dał się poznać jako gorliwy kapłan, wykładowca i ojciec duchowny w petersburskim seminarium. Feliński miał oczy otwarte na zewnętrzną sytuację w stolicy carskiej Rosji i dostrzegał los opuszczonych dzieci polskich wygnańców oraz starców pozbawionych opieki. Sam doświadczywszy sieroctwa był wrażliwy na cierpienia ludzkie. Bolał także nad represjami władzy carskiej wymierzonymi w Kościół katolicki. Dewizą jego życia stało się zdanie: „Bo być Polakiem, to żyć godnie i uczciwie”.
Arcybiskup warszawski
W roku 1862 papież Pius IX mianował ks. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego arcybiskupem metropolitą warszawskim. Na stanowisku metropolity – przez wielu niezrozumiany, oczerniany, a nawet uznawany poplecznikiem cara – z wielką gorliwością i odwagą rozwinął wszechstronną działalność zmierzającą do odrodzenia duchowego archidiecezji.
Zaraz po przyjeździe do stolicy dokonał rekoncyliacji sprofanowanej katedry św. Jana i kościoła ojców bernardynów oraz nakazał otworzyć wszystkie kościoły, by wznowiona w nich została służba Boża (od 4 miesięcy wszystkie świątynie Warszawy były zamknięte z powodu krwawych zajść jakie miały miejsce w katedrze św. Jana i w kościele oo. bernardynów w czasie nabożeństwa w rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki).
Arcybiskup prosił duchowieństwo o współpracę, zwracał uwagę, by księża starali się powstrzymywać wiernych od śpiewania w kościołach pieśni patriotycznych, by nie doprowadzić do profanacji świątyń. Żalił się do swojego przyjaciela ks. Wincentego Majewskiego: „Ileż razy ze łzami błagałem, zaklinałem moich wiernych, aby przez miłość Ojczyzny nie narażali jej na nowe cierpienia (…). Ale sam czyż mogę wiele uczynić, (…) a tymczasem ruch się wzmaga, wszystko kipi, wszędzie spiski, grunt drży pod nogami. (…) Boże mój! Co z tego będzie, co nas czeka. (…) Nie wiem, (…) jedno wiem tylko, że tych, których mi Bóg powierzył, nie opuszczę, choć się ode mnie odwracają. (…) Jeżeli się nie da oddalić gromów, w godzinę próby będę tam, gdzie będzie moja trzoda”.
Zesłaniec
Arcybiskupowi Felińskiemu nie było dane długo kierować powierzoną mu owczarnią. Już po 16 miesiącach – za obronę praw Kościoła i Ojczyzny – został przez władze carskie skazany na wygnanie w głąb Rosji. Jako więzień i zesłaniec nawet wśród największych cierpień i osamotnienia dawał przykład głębokiej wiary i pełnego zaufania wobec zrządzeń Opatrzności Bożej.
Po 20 latach został zwolniony z zesłania, jednak bez możliwości powrotu na teren Archidiecezji Warszawskiej. Opuścił Jarosław nad Wołgą. W pamięci mieszkańców pozostał jako człowiek święty. Przechodzący koło domu, w którym długie lata mieszkał, uchylali nakrycie głowy, żegnali się krzyżem świętym i mówili: „Tu mieszkał święty człowiek”.
Po powrocie z wygnania
Arcybiskup Feliński zamieszkał w Galicji, gdzie mimo podeszłego wieku i choroby podjął pracę duszpasterską wśród wiernego ludu. Dostrzegł naglącą potrzebę rozwoju szkolnictwa na wsi. Wyszedł z inicjatywą organizowania szkół dla wiejskich dzieci.
Gdy zbliżył się kres doczesnej pielgrzymki, sama Opatrzność Boża wyprowadziła Go z wiejskiego zacisza do Królewskiego Krakowa. Tu zatrzymał się w hotelu Pollera. Kiedy dowiedział się o tym kardynał Puzyna, zaprosił go do Pałacu Arcybiskupiego, gdzie 17 września 1895 r. abp Feliński oddał duszę Panu Bogu.
Naród uczcił zgon świątobliwego Pasterza-Wygnańca manifestacyjnym pogrzebem na Wawelu. Święty ks. Józef Pelczar - profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, późniejszy biskup przemyski - w mowie pogrzebowej ukazał głębię Jego ducha. Powiedział m.in.: „Był to mąż wielkiej pokory i prostoty... Mąż to zarazem wielkiej miłości i wielkiego skupienia ducha (…) ciągle był Bogiem zajęty... Mąż to dziwnego ducha ubóstwa i niezrównanego miłosierdzia (…) prawy tercjarz św. Franciszka z Asyżu nie chciał mieć dwóch sukni (…) Mąż to wreszcie rzadkiej słodyczy, rzadkiego zaparcia się, rzadkiej cierpliwości, zawsze uprzejmy, zawsze spokojny, zawsze umartwiony, znosił z radością wszelkie przykrości...”.
Ciało Arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego spoczywa w podziemiach archikatedry św. Jana w Warszawie. Słowa wielkiego Prymasa Tysiąclecia ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego dobrze charakteryzują Jego ciche, ale owocne życie:
„Wstąpcie do katedry, zejdźcie do podziemi, tam leży człowiek, o którym mówiono, że przegrał, a to jest zwycięzca”.
Małgorzata Pabis