III RP jest przedłużeniem PRL-u i jak tamto komunistyczne państwo jest zjawiskiem zupełnie nieopisanym. Trafiają się wprawdzie ludzie, którzy ryzykując konflikt z establishmentem, a więc wszelkiego typu szykany, a nawet wyroki sądowe, usiłują pokazać prawdę o naszych czasach, ale z wymienionych powodów jest ich niewielu i siłą rzeczy tylko punktowo oświetlają otaczającą nas rzeczywistość - pisze na swoim blogu Bronisław Wildstein.
Co więcej, na każdą próbę jej odsłonięcia przypadają setki produkcji propagandowych, które fałszują ją ze szczętem. Tak więc przed przyszłymi badaczami stanie przede wszystkim obowiązek przebicia się przez piętra manipulacji, deformacji i zwykłych kłamstw. Jedno wiadomo: jeśli prawda o III RP zacznie ujawniać się na szerszą skalę, oznaczać to będzie, że epoka ta dobiegała końca.
Do plątaniny zagadnień, w których pogrążą się przyszli badacze III RP, chciałbym dorzucić jeszcze jedno. Sprawa ta stanowić może wymowną ilustrację uniwersalnej zasady, mówiącej, że idee mają konsekwencje. W Polsce wyszło właśnie drugie wydanie książki o tym tytule autorstwa klasyka amerykańskiego konserwatyzmu Richarda M. Weavera. W realiach III RP zjawisko to proponuję zobaczyć na przykładzie “Gazety Wyborczej”.
Dziś jest to m.in. organ rewolucji kulturalnej. Zgodnie z jej ideologią społeczeństwo to agregat wszelkiego typu mniejszości, które winny uzyskać wszelkie możliwe prawa. Podstawowe prawo człowieka to aborcja, homoseksualiści winni wchodzić w związki małżeńskie, a heteroseksualiści w związki partnerskie; państwo powinno kontrolować rodzinne relacje, a homoseksualiści adoptować dzieci; chrześcijaństwo powinno zostać zamknięte w sferze prywatnej, a ateizm stać się państwowym wyznaniem; państwo drogą sądową ma nadzorować wszelkie sfery życia, aby wyplenić zeń tradycyjną nietolerancję, a systemy kwotowe kreować nowy ład polityczny itd, itp.
Otóż, śmiem twierdzić, że ideologia ta nie jest bliska demiurgowi “Gazety Wyborczej”, Adamowi Michnikowi. W imię swoich politycznych interesów uruchomił on jednak siły, nad którymi nie jest w stanie zapanować, pozostaje mu więc robić dobrą minę i dbać, aby dynamika uruchomionych przez niego procesów nie zagroziła mu osobiście.
[...]
Pełny tekst:
blog.rp.pl