Kościół katolicki ma od tygodnia nową błogosławioną. Na ołtarze została wyniesiona polska szarytka s. Marta Wiecka.
Siostra Marta Wiecka zmarła na tyfus w 1904 r. w wieku 30 lat. Swoje młode życie oddała, zastępując dobrowolnie jednego z pracowników szpitala w niebezpiecznym zadaniu dezynfekcji izolatki. Podjęła taką decyzję, gdyż młody mężczyzna oddelegowany do tego zadania, był ojcem rodziny.
Od czasu śmierci s. Marty – mimo kilkudziesięciu lat komunistycznych prześladowań – nieprzerwanie trwa jej żywy kult. Jej grób w Śniatynie na ukraińskiej Bukowinie odwiedzają tysiące pielgrzymów z Polski, Ukrainy, Białorusi i Rosji. Modlą się przy nim łacinnicy, unici, ormianie, prawosławni, a nawet wyznawcy religii niechrześcijańskich. Przy grobie dokonywały się też liczne cuda.
Jednym z nich było cudowne ocalenie miejscowej Żydówki i jej dziecka. Podczas II wojny światowej z getta w Śniatynie pędzono grupę Żydów na rozstrzelanie. Tuż koło cmentarza kobieta z małym dzieckiem wyskoczyła z szeregu i przez żywopłot doskoczyła do grobu Marty Wieckiej, położyła się na nim razem z dzieckiem. Esesmani pobiegli za nią, ale jej nie znaleźli. Nie pomogły nawet psy, wyspecjalizowane w wyszukiwaniu ukrytych ludzi. Z tej grupy tylko ta Żydówka z dzieckiem uratowała się, inni zginęli. Niemcy rozstrzelali tam ok. 5 tys. Żydów.
Marta Wiecka (Marta Anna Maria Szrawa de Wiecka) przyszła na świat 12 stycznia 1874 r. we wsi Nowy Wiec na Kaszubach, w bogatej rodzinie ziemiańskiej. 26 kwietnia 1892 r. Marta wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo w Krakowie. 21 kwietnia 1893 r. otrzymała habit siostry miłosierdzia.
Pierwszą jej placówką był Szpital Powszechny „Pijary” we Lwowie, gdzie przyuczała się do zawodu pielęgniarki. W 1894 r. skierowano s. Martę do pracy w Szpitalu Powszechnym w Podhajcach (obecnie Ukraina). Większość mieszkańców, bo aż 4 tys. stanowili Żydzi. Tu za jej przyczyną zdarzały się ich nawrócenia na katolicyzm.
Kiedyś Marta pod nieobecność lekarza składała nogę miejscowemu rabinowi, który był bardzo niezadowolony, że robi to kobieta, a w dodatku innej wiary. Wytłumaczyła, że nie jest kobietą, tylko osobą Bogu poświęconą. Rabin długo obserwował jej codzienną pracę, pobożność i troskę o chorych – potem pisał listy do „Świętej siostry Marii ze Śniatynia”.