Nie ma chyba takiej osoby, której wspomnienie Świąt Bożego Narodzenia nie napawałoby ciepłem, otuchą, niewysłowioną słodyczą i miłymi wspomnieniami. To czas szczególny, w którym każdego chrześcijanina ogarnia spokój i tęsknota za nadprzyrodzonością. Nasza tradycja i literatura pełna jest opisów, które mimo iż pochodzą od różnych rodzin i klas społecznych, mają ten sam kojący klimat i atmosferę towarzyszącą Bożemu Narodzeniu. Im czystsze serce i większe pragnienie niewinności oraz sakralności, tym bardziej ta niezwykła otoczka świąt staje się upragniona.
Będąca od wieków w rodzinie państw chrześcijańskich Polska nie tylko nierozerwalnie przywiązała się do powszechnie znanych w Europie świątecznych obyczajów takich, jak ubieranie choinki, ale tak mocno wpletliśmy je w nasze rodzime tradycje, że dzisiaj wydają się naszymi od wieków. Jednak te uniwersalne tradycje bożonarodzeniowe, które znała niegdyś chrześcijańska Europa, nie przytłumiły typowo polskich zwyczajów, przeciwnie, wzbogacały nasze. Wierzono np. powszechnie tak w Polsce, jak w Czechach, na Ukrainie, Niemczech czy we Francji w wyjątkowość czasu Wigilii i mówiono, że w wieczór ten woda w źródłach, potokach i rzekach zmienia się na chwilę w miód, wino, a nawet płynne złoto. I, co ciekawe, towarzyszyło temu przekonanie, że moment ten odgadnąć mogą tylko niewinni i szczęśliwi, a zaczerpnięte przez nich wino nie zamienia się już w wodę.
Wspólna też dla wielu miejsc w Europie była wiara, że o północy otwiera się niebo i spełniają się wypowiadane życzenia, że dzwonią zatopione niegdyś dzwony, budzą się pszczoły, pod śniegiem rozkwitają kwiaty, a zwierzęta mówią ludzkim głosem. Jednocześnie każdy naród chrześcijański miał swoją specyfikę i zwyczaje dotyczące tego czasu. Właśnie te stare polskie tradycje decydują o unikalnym charakterze przeżywania Bożego Narodzenia, które szczególnie u nas kojarzy się z wieczerzą wigilijną. Chyba nigdzie na świecie ten wieczór poprzedzający Pasterkę nie urósł do tak symbolicznej rangi.
Tej właśnie specyficznej i polskiej otoczce Wigilii, do której nasi przodkowie przygotowywali się już na miesiąc wcześniej, warto się bliżej przyjrzeć, począwszy od rozpoczynającego wieczerzę łamania się opłatkiem, a na postnych potrawach wigilijnych i śpiewaniu kolęd skończywszy. Bogatych opisów naszej tradycji dostarczają liczne wspomnienia i pamiętniki.
Polski charakter
Jak pisze Irena Domańska – Kubiak w książce „Życie w XIX-wiecznych dworkach kresowych”: – Święta Bożego Narodzenia zawsze miały w Polsce własny, nienaruszalny rytm; były prastarym rytuałem, w którym każdy gest miał swoje miejsce i każdy człowiek swoją rolę. Przez stulecia nikomu nie przyszło do głowy, że można tu coś zmienić. Niezależnie od tego, czy była to chłopska izba, czy słomą kryty dworek zaściankowej szlachty, czy rozłożysty dwór dziedzica, czy pałac.1
Już od rana pamiętano o tym, że dzień to szczególny, w którym wszyscy powinni być dla siebie dobrzy i serdeczni. Dzieciom przypominano, że w tym dniu szczególnie muszą być grzeczne i posłuszne. Mówiono nawet: jaki będziesz w Wigilię, taki w całym nadchodzącym roku. Dzieci uważały, aby w niczym nie uchybić i być posłusznymi, choć niecierpliwie czekały zbliżającego się wieczoru, kiedy to Gwiazdka, Gwiazdor, Aniołek lub św. Mikołaj, w zależności od regionu Polski, miał zostawić prezenty. Kazimierz Juliusz Nahlik w swoich wspomnieniach opisuje swoje dziecięce zniecierpliwienie: Liczę teraz dni do Bożego Narodzenia. Płyną tak powoli(…) Dzisiaj Tatuś zamknął już na klucz drzwi do salonu. Nikomu, ale to absolutnie nikomu nie wolno tam wchodzić. Nie wiadomo przecież, kiedy Aniołek przyniesie drzewko, kiedy będzie je ubierać, kiedy przyniesie i poukłada prezenty dla wszystkich.(…) Dużo ma Aniołek roboty, by to wszystko przygotować. Musi mieć na to dość czasu i spokój. Lepiej więc nawet nie zbliżać się do drzwi salonu, a już, broń Boże, zaglądać przez dziurkę od klucza. (…) Kiedy zaświeci pierwsza gwiazda? Mówią, że dopiero wtedy może przyjść Aniołek. Ale jak zobaczyć tę pierwszą gwiazdę, skoro tak mały skrawek nieba widać z naszych okien(…)2
Wspominając tę szczególną otoczkę Świąt Bożego Narodzenia książę Mieczysław Jałowiecki pisze: Tymczasem ogarnęła nas ta dziwna, świąteczna atmosfera ciepła, pokoju i bezpieczeństwa, jaką daje dom rodzinny(…) Mrok zapadał. Wokoło śnieg pokrywał okolicę. Za szarą ścianą boru dogorywały ostatnie promienie słońca, jakby na pożegnanie dnia, a potem w głębiach nieba zamigotały pierwsze gwiazdy.3
Kiedy zaświeciła już wreszcie ta upragniona pierwsza gwiazda, zasiadano do wieczerzy, zawsze – ma się rozumieć – w odświętnym ubraniu. Pan domu, ojciec lub dziadek odmawiał modlitwę, po której wszyscy dzielili się białym opłatkiem. Wszystkie spory w tej jednej chwili kruszyły się jak łamiący się pod naciskiem palców biały opłatek, a serca napełniała wzajemna życzliwość, serdeczność i miłość, której wyrazem stawały się często płynące po policzkach łzy skruchy i radości. Słowa życzeń składane wszystkim domownikom napełniały cały dom.