O. Jacek Woroniecki (imię chrzestne Adam) - urodził się 21 grudnia 1878 r. w Lublinie, jako drugi z kolei potomek licznej rodziny. Dzieciństwo spędził w majątku Kanie koło Chełma, gdzie otaczano go troskliwą opieką. W procesie wychowawczym Adama nie zabrakło poczucia odpowiedzialności za własne czyny i wielkiej pobożności. Już w IV Gimnazjum w Warszawie, gdzie w 1898 r. uzyskał świadectwo dojrzałości, wykazywał zainteresowania zarówno przyrodnicze, jak i humanistyczne. W tymże roku zgłosił się na ochotnika do I gwardii huzarów w Warszawie. Po ukończeniu szkoły wojskowej ze stopniem chorążego kawalerii zapasowej, złożył rezygnację ze służby, czując nieprzerwany zapał do nauki. Możliwość intelektualnego rozwoju zapewnił Woronieckiemu Fryburg szwajcarski, gdzie studiował początkowo nauki przyrodnicze, uzyskując licencjat
philosophiae naturalis, potem zaś filozofię i teologię. Jedną z przyczyn zmiany kierunku studiów była niewątpliwie przyjaźń Woronieckiego z kapucynem o. Honoratem Koźmińskim, jego duchownym opiekunem.
Cały okres studiów sprzyjał pogłębianiu wiedzy, ale nie tylko: „Dzięki swym walorom wewnętrznym, jak i zewnętrznym zaletom cieszył się dużą sympatią i popularnością wśród kolegów i otoczenia, nie wyłączając młodych panien. Rodzice projektowali nawet mariaż, ale Adam, mając innego rodzaju zainteresowania, daleki był od podobnych zamysłów".
Nie ulega wątpliwości, że atmosfera fryburska, skupiająca elitę katolickiej nauki w Szwajcarii (tomizm wykładany przez czołowych dominikanów), zrodziła w nim myśl wstąpienia do Zakonu Kaznodziejskiego. W 1906 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ks. bpa Franciszka Jaczewskiego, a trzy lata później przywdział habit św. Dominika w Fiesole koło Florencji.
Z chwilą odzyskania niepodległości przez Polskę udał się Woroniecki do Lublina, gdzie wraz z innymi uczonymi organizował Katolicki Uniwersytet Lubelski: „W r. 1919 zostaje powołany na katedrę teologii moralnej na świeżo powstałym Katolickim Uniwersytecie w Lublinie, a w r. 1922 obejmuje godność rektora tegoż uniwersytetu, którą piastuje przez dwa lata, pracując nad rozwojem tej pierwszorzędnej placówki myśli katolickiej w Polsce, rozbudowując gmach uniwersytecki, zakładając Towarzystwo Przyjaciół KUL-u oraz Towarzystwo św. Tomasza z Akwinu...".
W roku 1926 przeszedł Woroniecki do prowincji polskiej i objął we lwowskim studium zakonnym wykłady historii Kościoła i homiletyki. Po trzech latach został powołany na profesora teologii moralnej i pedagogiki w rzymskim „Angelicum". Zły stan zdrowia sprawił, że musiał porzucić pracę profesorską w Wiecznym Mieście. Wrócił więc do Lwowa, gdzie jednak kontynuował wykłady, kierując dodatkowo Instytutem Filozoficzno-Teologicznym studium dominikańskiego. Był to okres wielkich starań Woronieckiego o beatyfikację o. Fabiana Maliszowskiego, którego monografię wydał we Lwowie w 1936 r.
Po zbudowaniu nowego klasztoru dominikańskiego w Warszawie otrzymał tam stanowisko regensa studium zakonnego. Z powodu wojny zmuszony został jednak opuścić Warszawę i osiedlić się w Krakowie, gdzie jesienią 1948 r. zapadł na uciążliwą chorobę, ale mimo to pracował jeszcze wytrwale przy biurku przez kilka miesięcy. Zmarł 18 maja 1949 r. Ciało o. Jacka Woronieckiego zostało złożone w grobowcu dominikańskim na cmentarzu rakowickim w Krakowie.
Życiowa przygoda ze św. Tomaszem
Oto zwięzły, suchy życiorys,
curriculum vitae, który nie zawsze od razu budzi fascynację przedstawioną postacią czy zachęca do wnikliwej lektury, ale niewątpliwie stanowi pierwszy krok na długiej drodze poszukiwania mistrza. Zachętą do pójścia takim szlakiem powinien stać się bogaty dorobek naukowy o. Jacka, obejmujący ponad 150 pozycji: książek, rozpraw, studiów i artykułów. Wszystkie jego prace opromienia myśl tomistyczna: „Trudno jest znaleźć wśród jego spuścizny duchowej jakiś artykuł czy większą pracę, w której wyraźnie lub
implicite nie byłby cytowany św. Tomasz. Świadczy to o dogłębnym przestudiowaniu nauki Doktora Anielskiego i o umiłowaniu jego zasad".
Jedną z najważniejszych prac, podejmujących bezpośrednio temat tomizmu, jest
Katolickość tomizmu (Lublin 1924). Dzieło to stało się przyczyną ożywionej dyskusji, prowadzonej z jednej strony przez autora i ks. A. Żychlińskiego, a z drugiej strony przez ks. A. Steura. Woroniecki zajmuje się w tej pracy tematem uniwersalizmu, będącego racją katolickości tomizmu. Twierdzi, że korzenie uniwersalizmu tkwią nie tylko w osobistych zaletach św. Tomasza, ale także w trzech zasadach, o których autor pisał bardzo szczegółowo. (...)
Na pierwszy plan twórczości o. Jacka Woronieckiego wysuwa się etyka i pedagogika. Syntetyczny wykład etyki przedstawiony został w dwutomowym dziele pt.
Katolicka etyka wychowawcza. Pierwszy tom, o nieco skromniejszych rozmiarach, pojawił się już w 1925 r. Autor mówił wówczas, że jest zmuszony oddać do druku pracę, która go nie zadowala, ale ma nadzieję przy pomocy Bożej powrócić jeszcze do tych „najciekawszych dla człowieka zagadnień". Tak się też stało. Życzenie spełniło się po latach, a etyka wsparta żywym nauczaniem i wieloletnim doświadczeniem obcowania z ludźmi, przyniosła owoc stokrotny. Wielu fascynuje w
Katolickiej etyce wychowawczej ujęcie całokształtu moralnych problemów tak jednostki, jak i zbiorowości. Jest to jednak dorobek całego życia, efekt zdobytej wiedzy, głębokiego zainteresowania problemem, a przede wszystkim dzieło światłego umysłu.
Jednym z celów życia Woronieckiego było podniesienie poziomu religijnego życia w Polsce. Próbując pouczyć polską inteligencję o jej obowiązkach i zadaniach katolickich, konieczne było pogłębienie znajomości wiary. Niezbędna okazała się w związku z tym literatura katolicka, którą przybliżał w
Przewodniku po literaturze religijnej. W sprawach religijności trwałą zasługą o. Jacka pozostanie wskazanie trzech niebezpiecznych źródeł niewiary: fideizmu, sentymentalizmu oraz indywidualizmu. Dostrzegając całkowity brak pogłębienia rozumowego, starał się leczyć defekty, będące zagrożeniem w sferze religijności. W serca wielu słuchaczy o. Woronieckiego zapadły słowa o tzw.
sensus catholicus (zmyśle katolickim). (...)
Sensus catholicus przyrównał Woroniecki do postawy, która w każdej sytuacji i wobec każdej trudności znajduje poniekąd instynktownie katolicki punkt widzenia i katolickie rozwiązanie. Na osiągnięcie takiej postawy wśród Polaków pracował przez całe życie.
Jedną z piękniejszych rozpraw poświęcił o. Jacek umiejętności rządzenia i rozkazywania: „Nieraz się słyszy, że najlepszą szkołą rządzenia i rozkazywania jest posłuszeństwo. I tak jest niewątpliwie, ale pod jednym warunkiem, aby to było posłuszeństwo rozumnym rozkazom. Posłuszeństwo względem przełożonych, nie umiejących rozumnie rozkazywać, nikogo rozumnego rozkazywania nie nauczy, ale raczej zaprawi do tych samych błędów i niedomagań w sztuce rządzenia, jakich przykłady miało się wciąż przed oczyma". Umiejętność rządzenia i rozkazywania łączy autor z cnotą roztropności i wykazuje wielość nieporozumień spowodowanych brakiem wyrozumiałości ze strony przełożonych.
Do większych prac o. Woronieckiego z zakresu ascetyki należą:
Pełnia modlitwy, Tajemnica miłosierdzia Bożego, Macierzyńskie Serce Maryi. Przekonanie o. Jacka o ścisłym związku ascetyki z teologią moralną zaowocowało wielokrotnym poruszaniem w pracach tematów dotyczących doskonałości chrześcijańskiej.
Nie sposób wymienić, a tym bardziej zrecenzować, wszystkich dzieł autora. Należy jednak wspomnieć jeszcze o podejmowanej tematyce narodowościowej, hagiograficznej, socjologicznej, historycznej, prawnej itd. Ceniony był również za granicą dzięki swoim publikacjom w językach obcych i nieprzerwanemu kontaktowi, jaki utrzymywał z najwybitniejszymi przedstawicielami nauki katolickiej na Zachodzie. Każde jego dzieło charakteryzowało się głęboką troską o wydobycie i jasne przedstawienie rzeczy, zgodnie z prawdą - ową Veritas, której szczególnie służył. Wielu naukowców wspomina, że Woroniecki odznaczał się kulturą naukową w skali światowej. Studia matematyczno-przyrodnicze wyrobiły w nim ścisłość obserwacji faktów, a filozofia kazała doszukiwać się w nich głębszych przyczyn. Na szczególną uwagę zasługuje niespotykana umiejętność sprowadzania do pewnych centralnych, ośrodkowych problemów różnorodności podejmowanych zagadnień, przy czym nie były to kwestie rozrzucone, lecz w sposób mistrzowski sprężone ze sobą w jedną całość.
Ku świętości
Mimo swego intelektualnego zaangażowania o. Woroniecki w pełni rozumiał i doceniał wartość autentycznej pobożności i mistycznego zżycia się z Bogiem. Każda Msza św. poprzedzona była starannym przygotowaniem się, a po Eucharystii następowało dłuższe dziękczynienie. Nie zapominał również o codziennej modlitwie ku czci Matki Bożej. Regularnie odmawiał
Stabat Mater oraz Różaniec: „Mówcie Różaniec, mówcie Różaniec..." - zachęcał.
Wiele osób, którym dane było spotkać się z o. Jackiem, wspomina niezwykłą delikatność podczas posługi w konfesjonale. Nigdy niczego nie narzucał, ale zasady życia chrześcijańskiego stawiał jasno. Poprzez gorącą modlitwę za penitenta wypraszał Bożą łaskę oraz konieczny żal za grzechy. Wiele młodych dziewcząt i chłopców skierował na drogę powołania zakonnego i kapłańskiego. Sam założył zgromadzenie SS. Dominikanek Misjonarek od Jezusa i Maryi.
Szczególne miejsce w sercu o. Jacka zajmowała młodzież - również akademicka. Dla niej nigdy nie brakowało czasu, a szerokie zainteresowania sprzyjały dobremu kontaktowi z młodymi ludźmi. Wspólnie z nimi zajmował się ruchem harcerskim, gdyż widział w nim głębokie wartości, niezwykle pomocne w kształtowaniu charakteru. Jako pedagog, pisał również książki na użytek harcerstwa:
Gawęda o gawędzeniu, O przyszłości ruchu skautowego w Polsce. W młodości cieszyły go - jak wszystkich jego rówieśników - zdrowe rozrywki młodzieńcze. Uprawiał wiele sportów, brał udział w różnego rodzaju wyścigach, a jako taternik należał do jednych z pierwszych, którzy wspięli się na szczyt Mnicha nad Morskim Okiem w Tatrach.
Wiele spraw, o które zabiegał o. Jacek załatwiono pozytywnie pod koniec jego życia. Był to, niewątpliwie, owoc ogromnego poświęcenia i własnego wysiłku. Do klasztoru przychodziło wielu ludzi, prosząc o radę w najróżniejszych sprawach. Przychodzili ludzie zagubieni, szukając w zakonnej celi rozwiązania kwestii moralnych. Duchowni oczekiwali porad beatyfikacyjnych i prawnych, a pisarze radzili się w sprawach literackich. Wszyscy mogli liczyć na wysłuchanie, a w miarę możliwości na rozmowę indywidualną. Charakterystycznym stało się powiedzenia kard. Hlonda: „Idźcie do o. Jacka Woronieckiego, to najjaśniejsza głowa jaką posiadamy, mimo że chory - on wam pomoże". I tak też było.
Działalnością pisarską o. Jacka kierowało umiłowanie dusz ludzkich. W celu obudzenia powołań kapłańskich napisał piękny traktat
Królewskie kapłaństwo, Studium o powołaniu i wychowaniu kapłana katolickiego, ale też w szczególny sposób zwracał się do braci kapłanów, kiedy to już zabrakło sił, aby odprawić Mszę św.: „(...) Późno ukochałem cię, kapłaństwo Chrystusowe, i dziś łzy przesłaniają mi oczy, gdy to piszę, a piszę ku przestrodze młodych, aby nie marudzili na drodze powołania, aby od pierwszej chwili umiłowali całą siłą duszy to święte znamię kapłaństwa, będące szczególnym udziałem w kapłaństwie Chrystusowym, dowodem największego zaufania, jakie Bóg może okazać człowiekowi". Oto wołanie o zachowanie i pielęgnowanie wierności kapłańskiemu powołaniu, przepojone przestrogą wielkiego życiowego doświadczenia. Nie ulega wątpliwości, że o. Woroniecki, choć późno, jak sam mówi - ukochał swoje powołanie kapłańskie, żył nim, pod jego wpływem działał i w znakomity sposób wyczuł ducha swojego zakonu. Z pewnością słowa te miały stać się swoistym preludium do większego zbioru rozważań na temat kapłaństwa Chrystusowego.
Można powiedzieć, że o. Jacek Woroniecki całym swym życiem zabiegał o wieczność. Jego ostatnie dni, przeżywane w wielkim cierpieniu, miały być z pewnością zwiastunem rychłego obcowania z Tym, którego ukochał najbardziej. W rozmowie z o. Maurycym Majką kilka dni przed śmiercią powiedział żartobliwie: „Napisałem
Etykę, ale biedny będę, gdy mnie Pan Bóg zechce sądzić według jej zasad; ale wiem co zrobię, powiem Stwórcy: napisałem również
Tajemnicą miłosierdzia Bożego, sądź mnie, Panie, według tej książki!"
Mimo że odszedł, pozostawił przecież po sobie bogaty dorobek życia. Może być on właściwą drogą pogłębienia własnej religijności, wiedzy, a przede wszystkim drogą oczyszczenia naszej wiary z różnych naleciałości i wypaczeń. Oto mistrz na miarę XXI wieku.
Rafał Maliszewski
Tekst ukazał się w numerze 2/2002 pisma „Cywilizacja”.