Sukces Matki Bożej Dobrego Zdarzenia w Quito

2010-02-23 00:00:00
Sukces Matki Bożej Dobrego Zdarzenia w Quito

Kiedy niektórzy ludzie odwiedzają jakieś miejsca, to zwykle oglądają tam znane budynki, pomniki i restauracje, i na tej podstawie odnoszą wrażenie, że już wszystko wiedzą o danym obszarze i jego mieszkańcach. W moim przypadku było inaczej. Dzięki szczęśliwemu zdarzeniu udało mi się nawiedzić sanktuarium Matki Bożej z Quito w Ekwadorze. I zamiast zwiedzania wszystkich atrakcji turystycznych tej miejscowości, większość czasu spędziłem w zaułku jednej ulicy, gdzie - jak mi się wydaje – sporo dowiedziałem się o mieście i jego mieszkańcach.

To szczęśliwe zdarzenie jest związane z pielgrzymką do Quito, zorganizowaną dla uczczenia 400. rocznicy objawienia się Matki Bożej Dobrego Zdarzenia w klauzurowym klasztorze koncepcjonistek, znajdującym się obok Pałacu Prezydenckiego w zabytkowej dzielnicy stolicy Ekwadoru.

Zaoferowałem swoją pomoc w organizacji procesji wokół centrum miasta zwanej „Różańcem o Poranku”. Co roku w Quito, 2 lutego, w święto maryjne zgromadzeni wierni niosą przez miasto niewielką cudowną figurę Matki Bożej Dobrego Zdarzenia. Modlą się i śpiewają pieśni religijne, publicznie manifestując swoje przywiązanie do Wiary.


Różaniec o Poranku, Quito, 2 lutego 2010 r.



W czasach chwalebnej przeszłości w Quito, w odmawianym o 5.00 rano Różańcu uczestniczyły tysiące wiernych. Pod koniec XX wieku liczba ta znacznie zmniejszyła się pod wpływem „żrącego kwasu modernizmu”.

W rzeczywistości, nawet sama Matka Boża przepowiadała zanik tej praktyki podczas objawień, które rozpoczęły się w 1610 r. Matka Boża mówiła wówczas o zanikaniu wiary, szerzeniu się herezji i bluźnierstw oraz o upadku obyczajów i nowych modach, które miały nastać.

Cieszę się, że mogę zdać relację z procesji, która na szczęście została niejako wskrzeszona, dzięki wysiłkowi garstki członków TFP i innych wiernych czcicieli Matki Bożej. Od ośmiu lat zachęcają oni do kontynuowania tej pięknej tradycji, będącej publicznym wyznaniem Wiary. Z wielką radością przyjąłem ich zaproszenie i dołączyłem do grona wszystkich tych, którzy chcieli uczynić tegoroczną procesję największą w historii.

Obserwując Wiarę na ulicy

Tak więc znalazłem się na ruchliwej ulicy, położonej blisko klasztoru św. Augustyna, gdzie posługując się łamanym hiszpańskim rozdawałem zaproszenia i zachęcałem rdzennych mieszkańców do wzięcia udziału w Różańcu o Poranku. Podobnie robili pozostali wolontariusze w innych miejscach. Udało się rozdać blisko 95 tys. zaproszeń. W mieście rozklejono na budynkach sklepów i urzędów ponad 1200 plakatów. Całe Quito wypełnione było informacjami nt. nadchodzącego wydarzenia.

Chociaż znalazłem trochę czasu, by odwiedzić kilka kolonialnych kościołów i zabytków, które z jednej strony wzbudzają trwogę, a z drugiej pobudzają do pobożności, większość z tych pięciu dni poprzedzających święto 2 lutego spędziłem w jednym zaułku, który okazał się specjalnym oknem, przez które przyglądałem się życiu tego umiłowanego przez Boga ludu.

Każdy dzień przynosił ze sobą fascynujące widoki z życia mieszkańców. Wczesnym rankiem prawie w ogóle nie było ruchu na ulicy z wyjątkiem robotników, udających się do pracy i ulicznych handlarzy, wystawiających swój towar na chodnikach. Nieco później ulica stawała się bardziej ruchliwa, zapełniając się dziećmi maszerującymi do szkoły oraz osobami pospiesznie robiącymi zakupy. Po południu ulica zamieniała się w prawdziwy bazar. Sprzedawcy głośno zachwalali towary, muzycy grali, a żebracy prosili o jałmużnę. Zatłoczone i hałaśliwe chodniki zapewniały stopniowy kontakt z takim Ekwadorem, jakiego większość turystów nie ma czasu poznać.

Wpływ nowoczesności

Nie mogłem jednak nie zauważyć, jak nowoczesność wpłynęła na skorodowanie dawnej tradycji. Czasami miało się nawet surrealistyczne wrażenie, jakby to kolonialne miasto było całkowicie zajęte przez obcych ludzi, jakby nie było tu rdzennych mieszkańców. Dla powierzchownego obserwatora ludzie, których widziałem na ulicach, mogli równie dobrze być mieszkańcami jakiegokolwiek innego miejsca na świecie. Wszyscy byli zajęci rozmawianiem za pośrednictwem telefonów komórkowych i nosili wszechobecne dżinsy. Na ich koszulkach widniały nazwy starych ikon rocka tj. Rolling Stones, Iron Maiden, czy Michaela Jacksona. Te „ludzkie billboardy” naszej kosmopolitycznej kultury z tyłu na koszulkach miały napisy znanych marek tj. Old Navy, New York Yankees, Hollywood, Sony i Samsung.

Wszystko to wydawało się, jakby było nie z tego świata, jakby było nie ze świata Matki Bożej Dobrego Zdarzenia, do uczczenia której zachęcałem przechodniów, rozdając zaproszenia na procesję, mającą się odbyć 2 lutego o 5.00 rano.

Korygowanie wrażeń

Nie trwało to długo, a przekonałem się, że moje pierwsze wrażenie nie było słuszne. Zacząłem dostrzegać resztki wiary, która przetrwała w naszym wrogim świecie. Wyczuwałem głębokie uczucia religijne, które tkwiły ukryte, jakby czekając na przebudzenie.

Byłem pod wielkim wrażeniem tego, z jaką ochotą ludzie – tak starsi, jak i młodzi – przyjmowali zaproszenia z pięknym wizerunkiem Matki Bożej Dobrego Zdarzenia. Brali je i nawet mi za nie dziękowali.

Zauważyłem też wiele osób wchodzących na modlitwę do kościoła. Jednak, najbardziej zszokowało mnie to, jak do świątyni ma Mszę św. wstępowali ci, po których byśmy się najmniej tego spodziewali. Nie mam pojęcia, ile widziałem osób w koszulkach z wizerunkiem Che Guevary. Najwyraźniej ludzie ci nie zdawali sobie sprawy z istniejącej sprzeczności.

Na tej ulicy obserwowałem resztki Wiary, jaka pozostała w tak wielu starych, niedołężnych i upośledzonych kuśtykających wzdłuż drogi. Obserwowałem ją u indiańskich kobiet i mężczyzn ubranych w piękne tradycyjne stroje. Zastanawiałem się, jak to możliwe, że tak wielu zamieniło swój ubiór na szare dżinsy i podkoszulki, które zdominowały całe Quito i nie tylko.

W dniu poprzedzającym procesję wiele osób przyszło do mnie, zapewniając wylewnie, że zamierzają wziąć udział w Różańcu o Poranku, by być z „Virjencita”, z tą małą cudowną statuetką Matki Bożej.

Procesja

Ranek 2. lutego zbliżał się dużymi krokami. Wszystko było już przygotowane. Przed godziną 5.00 ludzie zaczęli tłumnie napływać do kościoła. Na zewnątrz ustawił się szereg taksówek, które przywiozły uczestników procesji z dalszych rejonów miasta. Wielu wiernych zmierzało na procesję.

Piękny wiekowy kościół wkrótce wypełnił się po brzegi. Ci, którym nie udało się wejść do środka stali na zewnątrz. Szacuje się, że w kościele zgromadziło się około 6 tys. osób. Z wielkim trudem osoby niosące figurkę Matki Bożej Dobrego Zdarzenia przeciskały się do wyjścia, aby rozpocząć wielką procesję wokół miasta.

Aby uświadomić sobie rozmiar tej procesji, trzeba by było wyobrazić sobie kolumnę ludzi maszerujących wokół Białego Domu oraz innych głównych budynków w Waszyngtonie. Nasza trasa wiodła wokół Pałacu Prezydenckiego, prowadząc przez serce głównej dzielnicy.

Improwizacja wśród radości

Atmosfera procesji przypominała trochę atmosferę festynu. Grała orkiestra dęta i od czasu do czasu rozbłyskiwały sztuczne ognie. Figurka Matki Bożej obsypywana była płatkami róży. Wiele osób chciało Ją nieść. I tym razem staranne planowanie padło ofiarą latynoskiej żywiołowości, jako czegoś nieprzewidywalnego, co zmusiło nas do improwizacji.

Tłumy ludzi dosłownie rzuciły się na wolontariuszy TFP, którzy rozdali ponad 8 tys. różańców. Rzeka ludzi płynęła kolonialnymi uliczkami. A śpiew i modlitwy można było słyszeć z daleka. Dosłownie wszyscy chcieli znaleźć się jak najbliższej figurki i naprawdę było bardzo trudno przeciskać się z Nią w procesji. 

Panowała atmosfera radości. Tłumy, które wydawały się takie kosmopolityczne, mimo nowoczesnego ubioru, teraz doskonale wkomponowały się w kolonialne tło. Wszyscy głośno śpiewali z odrobiną tkliwości w głosie: „Boże wszelkiej miłości, Najświętsza Eucharystio patrzysz na ludzi z głębi swego serca. Wszystko jest Twoje, jak przysięgaliśmy kiedyś. Wszystko jest Twoje. Boże, Chroń Ekwador!”

Koniec procesji

Dniało już, gdy procesja dobiegała ku końcowi, zbliżając się do Placu Centralnego, by wreszcie powrócić do kościoła, który szybko się zapełnił. Niewielka figurka „Virjencita” przeprowadziła nas „z nocy do poranka”. W kościele torowała sobie drogę do głównego ołtarza pośród wiernych, którzy chcieli koniecznie Ją dotknąć i oddać Jej cześć. Ks. Jonathan Romanoski FSSP udzielił błogosławieństwa, a potem przeciskając się wśród tłumu pokropił go wodą święconą.

Umieszczona wysoko na ołtarzu statuetka Matki Bożej Dobrego Zdarzenia znowu królowała. Żaden inny czasownik nie może wyrazić majestatycznego panowania tej niezwykłej Pani. Każdy czuł, że Ona prawdziwie króluje tego szczególnego ranka. Była niekwestionowaną królową tylu obecnych tam serc.

Jednakże ofiarowała się, by być królową tylu serc, nie tylko podczas Różańca o Poranku, lecz na zawsze. I smutek, który zauważyłem na twarzy Matki Bożej Dobrego Zdarzenia wydawał się przekazywać, jakby jakiś Jej żal z tego powodu, że większość we współczesnym świecie szuka innych korzyści.

I rzeczywiście, na ruchliwych ulicach miasta, na których rozdawałem zaproszenia spotkałem wielu Jej wiernych. Ale byli tam także ci, którzy szukali szczęścia w życiu i w interesach. Matka Boża zachęca nas nie tyle do odniesienia jakiegoś sukcesu, lecz do „dobrego sukcesu”, tj. do zbawienia duszy.

W ten sposób zakończył się Różaniec o Poranku. Ktoś może powiedzieć, że była to tylko ulotna chwila łaski, której doświadczyliśmy, a która już odeszła. Chciałbym się z tym nie zgodzić. Dla wszystkich uczestniczących w tym wydarzeniu była to niezapomniana chwila, która naznaczyła ich dusze. Każdemu udzieliła się radość z powodu obietnicy innego poranka – Poranka Panowania Matki Bożej.

Źródło: TFP.org, AS
Klub „Polonia Christiana” w Lublinie zaprasza na debatę pt. „Neomarksistowski eksperyment na narodzie. Wyzwania na 2025 rok”, która odbędzie się w sobotę 11 stycznia 2025 roku o godzinie 17:00. Gościem specjalnym klubowego spotkania będzie prof. Ryszard Zajączkowski, filozof związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim (KUL) i założyciel Stowarzyszenia Inicjatyw Naukowych.
W piątek 3 stycznia wieczorem, w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, odbędzie się inauguracja polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Na ten dzień swoje protesty zapowiedzieli rolnicy z całej Polski, sprzeciwiający się destrukcyjnej polityce UE w zakresie rolnictwa czy tzw. Zielonego Ładu. Wbrew oczekiwaniom rolników do Warszawy nie przybędzie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, firmująca pogłębiający się w Europie chaos ekonomiczny i społeczny.
2025 rok będzie niewątpliwie rokiem, w którym lewackie środowiska będą chciały osiągnąć jeden z swoich ideologicznych celów – wprowadzenie (pod pretekstem zwiększania świadomości na temat zdrowia) edukacji seksualnej według własnej wizji. Czym takie eksperymenty kończą się widzimy, czytając wiadomości z krajów zachodniej Europy o demoralizujących zajęciach prowadzonych już nawet w przedszkolach i pierwszych klasach szkół podstawowych. W styczniu obrońcy normalności w polskich szkołach organizują protesty w obronie polskiej szkoły – w stolicach Małopolski i Pomorza Zachodniego.
Kontynuując inicjatywę SKCh im. Ks. Piotra Skargi i grupy Apostolatu Fatimy, spotykamy się w najbliższy piątek 3 stycznia 2025 r. na wspólnej modlitwie. Gorąco zachęcamy Państwa do dołączenia, co można uczynić osobiście (w Krakowie) lub zdalnie za pośrednictwem transmisji na żywo przez serwis YouTube.
Miło nam poinformować, iż w mijającym roku 2024 do siedziby naszego Stowarzyszenia ponownie napłynęły bardzo liczne życzenia z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego. Wśród nadawców życzeń, za które składamy serdeczne Bóg zapłać, nie zabrakło biskupa, kapłanów z różnych parafii, jak też i i licznego grona świeckich, w tym Apostołów Fatimy.
Cookies

Niniejszy serwis wykorzystuje pliki cookies do poprawnego funkcjonowania zawartych w nim treści oraz do innych celów, takich jak dopasowywanie i wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Możesz wybrać, które kategorie plików będą używane - w ustawieniach.