Wszyscy jesteśmy Sarmatami

2010-10-06 00:00:00
Wszyscy jesteśmy Sarmatami

- [...] Jak możemy w sposób przekonujący przedstawić innym narodom odrębność i oryginalność naszego Narodu? Nie przywołując dawnej Sarmacji - nie da się. Bo język poetycki, ukształtowany przez Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego, czyli Sarmatów, bo polityczny ustrój, temperament i codzienny obyczaj - wszystko to dziedziczymy po obywatelach sarmackiej Republiki i bez tego nas nie ma - stwierdził Jacek Kowalski, bard Sarmacji, w wywiadzie udzielonym "Naszemu Dziennikowi".

Opiewa Pan uroki Sarmacji, krainy, która nie istnieje od ponad dwóch stuleci. Co za pożytek z takiego śpiewania sobie a muzom?

- O, nieprawda, Sarmacja istnieje. To kraina żywa, z krwi i kości. Ja zaś opiewam nie tylko jej uroki - także strony ciemne i przykre. Dlatego właśnie, że bez niej po prostu nas nie ma, a póki my żyjemy, ona żyje.

Ale tak w ogóle, cóż to takiego ta Sarmacja?

- To nic innego jak szlachetne określenie - tak jak Galia była szlachetną nazwą Francji - dawnej Rzeczypospolitej, z której wyrastamy. Sarmata był po prostu obywatelem Sarmacji, jak my jesteśmy obywatelami obecnej Rzeczypospolitej. Tego miana nie wymyślili sami Sarmaci - w ten sposób określono nas i nasz kraj już w średniowiecznej Europie, co nasi poeci i politycy, w tym Jan Kochanowski, spopularyzowali i ugruntowali. Dlatego używanie słowa "Sarmata" w znaczeniu: "ciemniak, warchoł, pijanica" etc., jest krzywdzące w stosunku do każdego Polaka, także tego, który je głosi, bo obraża samego siebie. Wszak i on, chce czy nie, jest z rodu Sarmatą.

Dlaczego weszło w zwyczaj używanie tego miana w sensie negatywnym?

- Dlatego, że powstało słowo "sarmatyzm". Ten termin, którego nie lubię i którego staram się nie używać, ukuto na określenie wszystkiego, co - rzekomo lub rzeczywiście - ciemne, wsteczne i brzydkie, a zarazem polskie. Ów niefortunny termin powstał jednak dopiero pod koniec istnienia Pierwszej Rzeczypospolitej, w XVIII wieku.

To czym jest dziś Sarmacja?

- Może raczej: w jaki sposób istnieje, do czego jest dziś potrzebna? Otóż, np, proszę się zastanowić: jak możemy w sposób przekonujący przedstawić innym narodom odrębność i oryginalność naszego Narodu? Nie przywołując dawnej Sarmacji - nie da się. Bo język poetycki, ukształtowany przez Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego, czyli Sarmatów, bo polityczny ustrój, temperament i codzienny obyczaj - wszystko to dziedziczymy po obywatelach sarmackiej Republiki i bez tego nas nie ma. Wszystko to trwa, no, oprócz kontusza, który jednak nadaje się doskonale na nasze narodowe logo - tak jak kostium Trzech Muszkieterów na handlowe logo francuskie. Dziedzictwo sarmackiej demokracji sprawia - może pośrednio, ale jednak - że jesteśmy narodem "polskich panów", do których zaliczają się i "pan profesor", i "pan listonosz" i "pan hydraulik" - ci wszyscy, którzy czują swoją godność. Bo w Polsce obywatel to ktoś, nie z mocy francuskiej rewolucji, tylko z nadania szlacheckiej tradycji równości panów braci. "Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie".

Pana ucieczka w sarmackość ma rekompensować deficyt polskości w III RP?

- Trzecia Rzeczpospolita to tylko epizod w naszych dziejach. Zanurzyłem się w sarmackości znacznie wcześniej, jeszcze przed sejmem kontraktowym, a zatem za "niemego Sejmu" PRL. I nie była to ucieczka, przeciwnie - poszukiwanie tożsamości. Chociaż zaczęło się od zabawy. Każdy chłopiec lubi się bawić w rycerzy; bawiłem się i ja, tyle że kiedy dorosłem, nie zaprzestałem mojej zabawy. I od początku znajdowałem w niej coś więcej niż tylko rozrywkę. To coś poruszało, okazywało się bliskie, żywe, wzruszające. Wtedy dostrzegłem ze zdumieniem, że Sarmacja jest w naszej codziennej kulturze wszechobecna, ale też - właśnie - słabo dostrzegana. I powoli docierało do mnie, że tu właśnie otwierają się "dzikie pola" naszej kultury, które można i warto zagospodarować, opisać, ożywić, zamieszkać w nich. A czy działo się to przeciwko komuś? Jeśli - to przeciwko komunie. Przyjście Trzeciej Rzeczypospolitej przyjąłem więc z wielką radością, choć szybko się okazało, że jej czas nie sprzyjał przywracaniu historycznego dziedzictwa w takim stopniu, jakby się chciało i jak się należało. Człowiek miał wtedy wrażenie, że nasza przeszłość, choć można ją było bez przeszkód sławić, tak jakby nie miała sensu, jakby jawiła się jako jakaś bezproduktywna, martwa... Że chwała historii trafia zaledwie do garstki wybranych i że w rezultacie podróż w głąb Sarmacji jest - tak jak pani powiedziała - ucieczką od rzeczywistości. Ale jednak nie. Tak wcale nie było, tak się tylko wielu ludziom wydawało. I teraz coraz bardziej widać, że Sarmacja jest właśnie nadal rzeczywistością żywą.

Dlaczego warto nawiązywać do ideałów sarmackich?

- Bo wtedy panowała o wiele sensowniejsza niż dziś poprawność polityczna. Gdy przyjrzymy się wybitnym Sarmatom z czasów Pierwszej Rzeczypospolitej, zobaczymy, że każdy z nich miał na ustach wiarę - Fides - i miłość Ojczyzny - Amor Patriae... Takie deklaracje nie u każdego wypływały z serca, ale należały właśnie do systemu ówczesnej politycznej poprawności - nie wypadało mówić inaczej.

W takim razie idealny Sarmata to kto?

- Idealny Sarmata to obywatel waleczny i nabożny zarazem, czciciel Matki Bożej, chyba że był kalwinem, jak wiadomy Radziwiłł, niewylewający za kołnierz, ale też nie pijanica, z charakterem zdecydowanym, o języku zarówno giętkim i poważnym, jak celnym i dosadnym. To człowiek, który życie bierze na serio, bo na serio zakłada rodzinę, i na serio się modli, i mistycznie zapłakać potrafi, ale poza tym nie stroni od tłustych i celnych dowcipów, byle we właściwym miejscu i czasie.

W potocznym wyobrażeniu typowy przedstawiciel Sarmacji to ktoś w rodzaju rubasznego księcia Karola Radziwiłła "Panie Kochanku" lub pieniacza, jak imć Samuel Łaszcz, który miał nosić delię podbitą wyrokami sądowymi.

- Tak, tak... Opój, który je, pije i popuszcza pasa albo tępy zabijaka. Obraz i płaski, i przerażający. Trudno się z nim identyfikować. Zasłonił, ukrył prawdziwą, wielowiekową rzeczywistość mocarstwa, które było inne i znacznie bogatsze niż ten obraz; było zarazem monarchią i republiką, krajem długo szczęśliwym, wesołym, mimo licznych dysydentów w wierze - arcykatolickim, z prymasem jako interrexem - i z Matką Bożą jako Królową. Tylko kto o tym wie? Niemal każdy Anglik czy Francuz ze średnim wykształceniem, jeśli go zapytać o ich barokową klasykę, wymieni, co trzeba, niekiedy nawet coś zadeklamuje. A jeśli zagadnąć przeciętnego Polaka o wieki XVI, XVII i XVIII, okaże się, że zapamiętał przeważnie tylko: jedz, pij i popuszczaj pasa. Jeśli ktoś pamięta cokolwiek z literatury dawnej, to najwyżej umykający cień polskiego romantyzmu... A tu trzeba by sięgnąć do prawdziwego skarbca sarmackiej kultury, współtworzonej przez ludzi walczących, piszących, mecenasów sztuki, polityków. Tę kulturę warto wciąż na nowo pokazywać.

Dzięki Pana twórczości, tym pieśniom, dumom, polonezom odtwarzanym z takim pietyzmem, sarmacka rzeczywistość staje się coraz bliższa.

- Dziękuję, z grzeczności nie zaprzeczam; co robię, robię na swoją miniskalę; jeżdżę i koncertuję, spotykam się z ludźmi, którzy Sarmacją się fascynują, którzy Sarmację i jej obyczaje odtwarzają. Jest ich coraz więcej, ale Sarmacja to nadal niedoceniony - brzydko mówiąc - towar, który, jak sądzę, mógłby się sprzedać o wiele lepiej, przynieść Polsce sławę, chwałę i pieniądze, a zachwycać nie tylko wybranych. Mógłby stać się popularnym polskim logo, tak jak logo Irlandii stała się muzyka celtycka, a logo Stanów Zjednoczonych - wizerunek kowboja. A przecież ani Irlandia, ani Stany nie mają tak bogatej tradycji jak Polska; ważny był jednak sposób, w jaki te kraje swoją tradycję wypromowały. A my ciągle własnego sposobu na sarmackość nie mamy.

[...]

Pełny tekst: "Nasz Dziennik"
31 stycznia 1985 roku zmarł w Monachium Józef Mackiewicz, miłujący prawdę badacz prawdziwego oblicza komunizmu w sowieckim wydaniu. Jako jeden z pierwszych, Mackiewicz opisał zbrodnię dokonaną przez Związek Sowiecki w Katyniu. Antykomunizm tego wielkiego pisarza, dziennikarza i publicysty był efektem twierdzenia, że dialogu ze zbrodniarzem po prostu się nie prowadzi.
Tysiąclecie pierwszej koronacji króla polskiego to wielka rocznica, w której przeżywanie wpisuje się inicjatywa przybliżenia tej pięknej karty z historii Polski podczas spotkań naszych „Klubów”. Do rozważań o znaczeniu powstania Królestwa Polskiego zaprosiliśmy znakomitego historyka – prof. Grzegorza Kucharczyka. Spotka się on z Państwem już w tym tygodniu...
26 stycznia 1699 roku, 326 lat temu, Rzeczpospolita Obojga Narodów zawarła z Imperium Osmańskim pokój w serbskich Karłowicach, zamykający ekspansyjne plany władców islamskiego Imperium Osmańskiego. Dzięki sile Rzeczpospolitej chrześcijańska Europa Środkowa i Wschodnia obroniły się przed islamizacją, a państwo osmańskie zadeklarowało zachowanie kościołów i praktyk przez mnichów rzymskokatolickich na terenie tureckiego państwa, obejmującego m.in. Bałkany.
Już w najbliższych dniach i tygodniach tygodniach nasze Kluby „Polonia Christiana”, a wraz z nimi znawca żywotów świętych Jacek Kotula, zawitają do szeregu miejscowości na Podkarpaciu i w Małopolsce. Podczas spotkań będą z nami obecne relikwie tego niezwykłego pustelnika z Libanu.
Ubiegłoroczny sukces „Podsumowania Roku” skłania nas do kontynuowania tego ciekawego formatu dyskusyjnego. Już w środę 22 stycznia 2025 r. spotkają się z Państwem: Witold Gadowski, Arkadiusz Stelmach i Krystian Kratiuk. Program poprowadzi Łukasz Karpiel. Wstęp wolny – zapraszamy!