Kraje Unii Europejskiej zawarły wstępne porozumienie w sprawie nałożenia embarga na import ropy naftowej z Iranu, jeśli Teheran nie zacznie współpracować ze wspólnotą międzynarodową ws. programu atomowego - poinformowali dyplomaci. Nie jest jeszcze znany kalendarz wprowadzenia embarga, choć szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe oświadczył, że "sprawy idą w dobrym kierunku". "Musimy przekonać niektórych naszych europejskich partnerów, którzy zaopatrują się w irańską ropę. Musimy zapewnić im alternatywne rozwiązania. Te rozwiązania istnieją i sądzę, że do końca stycznia osiągniemy cel".
Na wiadomość o wstępnym porozumieniu ceny ropy naftowej Brent rosły drugi dzień z rzędu, sięgając w czasie sesji najwyższego od siedmiu tygodni poziomu. Jak pisze agencja Reutera, władze Iranu oświadczyły, że dysponują alternatywnymi rynkami zbytu dla swego eksportu ropy, sięgającego 2,3 miliona baryłek dziennie; Teheran przewiduje m.in. większy eksport do Chin. Jednak dla Teheranu jest to drugi dotkliwy cios w krótkim czasie, po niedawnym podpisaniu przez Obamę ustawy pozwalającej uderzyć w centralny bank Iranu i jego aktywa. UE nałożyła już wiele sankcji na Iran, m.in. zamroziła aktywa osób łamiących prawa człowieka oraz firm z nimi związanych, nałożyła embargo na dostawy broni i technologii, które mogłyby służyć do wzbogacania uranu, zakazała inwestowania w sektor ropy i gazu w tym kraju, jednak zakaz importu irańskiej ropy, o ile wejdzie w życie, byłby najdotkliwszy dla Ahmedinedżada i ajatollahów.
Odpowiedzią na sankcje miała być blokada cieśniny Ormuz, w której zaledwie wczoraj skończyły się 10-dniowe manewry „Welajat-90” w ramach których symulowano taką blokadę. Po ich zakończeniu okręty miały pozostać na nowych pozycjach taktycznych pozwalających w razie potrzeby podjąć działania w cieśninie. Po manewrach irańskie dowództwo rzuciło także prowokacyjne wezwanie, by Amerykanie nie próbowali wprowadzać ponownie na wody Zatoki Perskiej swego lotniskowca USS „John C. Stennis” wraz z zespołem wsparcia. Nawet nieprzychylni Amerykanom analitycy, w tym Rosjanie uznali to stanowisko za niepotrzebne podgrzewanie atmosfery, zmuszające de facto Amerykanów do wpłynięcia na wody Zatoki, by udowodnic tym samym odporność na wszelkie formy szantażu.
Władze amerykańskie są przekonane, że Iran zdecydował się na demonstrację siły i na pogróżki pod wpływem sztywnych sankcji międzynarodowych. Szefowa serwisu prasowego Departamentu stanu USA Viktoria Nuland oświadczyła, że irańskie kierownictwo prowokuje konflikty na międzynarodowej arenie, aby odwrócić uwagę swych obywateli od wewnętrznych problemów gospodarczych. Rosyjski orientalista, Borys Dołgow uważa, że "Jeśli zostanie wprowadzone embargo na import ropy naftowej z Iranu – jest to właśnie tym, czym zagraża obecnie Zachód – sankcje wywrą dotkliwy wpływ na irańską gospodarkę. Na razie jest import, Iran otrzymuje walutę i dość duże środki, dlatego potrafi przeciwstawiać się sankcjom o innym charakterze”. Rzeczywiście teraz piłeczka w tym pojedynku na słowa i gesty znalazła się ponownie w Teheranie.
www.konservat.pl