Zwyciężeni stawali się niewolnikami musieli się w cyrku sami wzajem zabijać na rozweselenie krwiożerczego motłochu. Niewolnika zabijano dla lada kaprysu, a starzejącymi się karmiono ryby morskie, starców zrzucano w wielu miejscach do wody lub w przepaść, by się pozbyć wstrętnego widoku. Ubogich uważano za podłe wyrzutki, za brzydkie plugastwo, a jeden z władców kazał trzy okręty załadować i zatopić w morzu, dzieci zaś niekształtne zaraz po narodzeniu zabijano albo – jak w Sparcie – rzucano z góry. I to nikogo w pogaństwie nie raziło, owszem, to się nazywało mądrością i przezorną polityką, jaką zachwalali nawet sławni mędrcy, jak: Platon, Cicero, Katon, Seneka. Co więcej, ciż mędrcy wyraźnie uczyli, że miłosierdzie jest głupstwem i hańbą.
Dopiero gdy przyszedł Syn Boży w ludzkim ciele i ogłosił, że wszyscy jesteśmy braćmi, bo dziećmi Ojca Niebieskiego, a nadto gdy sam stał się ubogim, aby uzacnić ubóstwo – odtąd zniknęła klątwa, co ciążyła nad nędznymi, i miłość, ta córka Boża i mieszkanka Nieba, zstąpiła na ziemię i okryła swym opiekuńczym płaszczem cały ród ludzki, a mianowicie wszystkich nieszczęśliwych. Odtąd bogaty ściska ubogiego jak syna, dzieli się z nim swoim mieniem, a często wyrzeka się nawet bogactwa, aby się stać dobrowolnie ubogim.
Już za czasów apostolskich składali wierni swoje majętności u stóp Apostołów i już w pierwszych wiekach widzimy owe uczty miłosne, agapy, gdzie dawni patrycjusze rzymscy zasiadali obok swych niewolników, a senatorowie usługiwali nieraz ostatniemu nędzarzowi.
O religio chrześcijańska, jak dziwna twa siła, że umiesz zwyciężyć. Krom tego składano podatek miłości na wyżywienie ubogich, na ich potrzeby, na wsparcie sierot lub starców, na poratowanie skazanych do kopalni, wysłanych na wygnanie albo osadzonych w więzieniu za sprawę Boga. Ta miłość wzrastała w czasie prześladowań lub klęsk wielkich, np. zarazy, i widziano wtenczas chrześcijan, jak zbierali z ulic pogan opuszczonych od swoich i zanosili do domów. […] Zaledwie zaś wiara Chrystusa uzyskała wolność, aliści powstaje ogromny wylew miłosierdzia niby potok wezbrany, który spadając z wysokiej góry, łamie wszystkie zapory, zalewa wszystkie wioski, niosąc wszędzie obfitość i życie. Widziano wtenczas prawdziwą powódź miłosierdzia, iż nie było choroby, nie było boleści, nie było słabości, nie było nędzy, co by nie miała swej pomocy, a sercem, dającym życie rozlicznym dziełom miłości, był Kościół święty. Widziano wznoszące się jakby na wyścigi domy dla podrzutków, domy dla sierot, domy dla chorych, domy dla cudzoziemców i przechodniów, domy dla wszelkiego rodzaju biednych, tak iż nie została ani jedna nędza, która by nie miała swego schronienia.
Św. Józef Sebastian Pelczar
Józef Sebastian Pelczar, Historia miłosierdzia w: Mowy i kazania 1877–1899, s. 113–114.
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy