Musica Sacra
 
Muzyczna msza żałobna
MC

Jeśli poszukujemy muzyki, która dobrze wypełni zbliżający się Dzień Zaduszny, to koniecznie powinno być nią requiem, czyli oprawa muzyczna liturgii żałobnej. Problem jest tylko jeden – tych dzieł napisano w historii muzyki ponad 2000! Do których warto sięgnąć? Spróbujemy pomóc.

 

Ze wszystkich dotąd napisanych requiem bodaj największą popularnością cieszy się Requiem d-moll KV 626 W. A. Mozarta z 1791 roku. Za tą sławą stoi nie tylko fakt, że nazwisko Mozarta jest jednym z największych w dziejach sztuki dźwięku, ale także to, że Requiem było ostatnim dziełem przed jego śmiercią.

 

To kompozycja niezwykle dojrzała muzycznie, wyłamująca się ze sztywnego gorsetu klasycyzmu. Muzyka często posługuje się językiem następnej epoki, romantyzmu. Jeden z najbardziej poruszających muzycznych obrazów płaczu, czyli Lacrimosa (osobno opracowany fragment sekwencji Dies irae) rozpoczyna się „łkaniem” smyczków, chór podaje słowa qua resurget ex favilla w sposób urywany, jakby od wzruszenia tchu brakowało, a wszystko zamyka pełna bólu kulminacja.

 

Requiem Mozarta stoi na granicy muzyki liturgicznej i teatralnej (koncertowej) – można je wykorzystać w oprawie Mszy żałobnej. Co roku u karmelitów bosych w Poznaniu odprawiana jest Msza św. w klasycznym rycie rzymskim za spokój duszy Mozarta, podczas której grane jest jego requiem.

 

Kamień milowy w historii requiem

 

Zanim świat usłyszał pierwsze takty Requiem W. A. Mozarta, w roku 1760 François-Joseph Gossec, mając zaledwie 26 lat, napisał dzieło swojego życia – Grande Messe des Morts.

 

Przede wszystkim Gossec napisał pierwsze w historii requiem symfoniczne – na pełną orkiestrę, chór, czterech solistów. Dzieło ma ogromne rozmiary (jego wykonanie zajmuje ponad półtorej godziny), w premierze wzięło udział ponad dwustu muzyków. Grande messe zawiera wiele unikatowych ogniw, rzadko spotykanych w innych mszach żałobnych, jak np. część offertorium Vado et non revertar (Nim pójdę, by nigdy nie wrócić, do kraju pełnego ciemności…), z tekstem zaczerpniętym z Księgi Hioba. Uwagę przykuwa także Tuba mirum (Odgłos trąby archanioła…). Gossec zanotował w partyturze, że efektowne fanfary wzywające na Sąd Boży mają być grane przez trzech trębaczy z chóru muzycznego w kościele (dźwięk ma dochodzić zza pleców słuchaczy).

 

Operowe requiem

 

Rozmach Gosseca znalazł swoją kontynuację w monumentalnym Grande Messe des Morts Hectora Berlioza (1837) oraz w Messa da Requiem (1874) Giuseppe Verdiego, bodaj najsłynniejszego kompozytora operowego. Jego requiem napisane dla przyjaciela, pisarza Alessandra Manzoniego (który porzucił libertyńskie idee na rzecz katolicyzmu) jest przejmującą wypowiedzią muzyczną, z szeregiem głęboko chrześcijańskich symboli (Verdi był człowiekiem religijnym), idących w parze z operowymi rozwiązaniami. Teatralność Messa da ­Requiem daje się najmocniej odczuć w Dies irae – u Verdiego ta sekwencja stanowi blisko jedną trzecią całości. Choć mroczne obrazy dnia gniewu wypełniają dzieło Verdiego, to jednocześnie nie brakuje w nim pięknych melodii i dbałości o urok brzmienia. Ktoś kiedyś napisał o tej mszy, że mimo poważnego nastroju, dźwiękowo stoi całe dzieło w jasnym świetle Południa.

 

Powrót do korzeni

 

Pod koniec XIX wieku romantyczny model twórczości powoli zaczął się wyczerpywać – jak daleko bowiem można zajść w ciągłym zwiększaniu rozmachu i poszerzaniu skali emocji?

 

Gabriel Fauré skomponował swoje Requiem (1888) „dla przyjemności napisania” – bez szczególnej dedykacji. Wiemy, że stworzył je z niechęcią do poprzedników – w artykule z 1904 roku z Le Figaro ostro krytykował apokaliptyczne wizje Berlioza ze szczególnym uwzględnieniem jego „dudniącego” Tuba mirum. Faure chciał, aby jego msza żałobna była intymna, osobista, medytacyjna, bez śladu patosu. Dobrym przykładem jest aria basu Libera me – liryczna, delikatna, pełna namysłu i modlitewnego rozrzewnienia.

* * *

 

Współczesne requiem to już zupełnie inna historia, nadająca się na osobny tekst. Nie sposób znaleźć pośród XX-wiecznych muzycznych mszy żałobnych jakiejś jednolitej tendencji stylistycznej. Jednakże bolesne doświadczenia tego stulecia sprowokowały powstanie kilku requiem, które odwołują się do doświadczeń zbiorowości, jak War Requiem Benjamina Brittena (1961), będące antywojennym manifestem, albo Polskie requiem Krzysztofa Pendereckiego (1980–1984), upamiętniające trudne momenty historii Polski (zbrodnię katyńską, męczeństwo św. Maksymiliana Marii Kolbego czy losy kardynała Stefana Wyszyńskiego). Wszystkie te kompozycje mają jeden wspólny mianownik – aby odpowiednio uczcić kluczowe, tragiczne wydarzenia, sięgają do tekstów utrwalonych wielowiekową tradycją Kościoła katolickiego.

 

MC