Naturalną formą odpowiedzi na problem biedy, jest udzielenie pomocy. Często prowadzi to do tworzenia tzw. organizacji trzeciego sektora. Pojęcie to obejmuje różnego rodzaju stowarzyszenia pozarządowe o zróżnicowanych celach. Jednym z ich rodzajów są organizacje charytatywne, których sztandarem jest udzielanie pomocy potrzebującym. Trzeci sektor ma znacznie głębsze korzenie w Stanach Zjednoczonych niż w Europie. Feudalna spuścizna Starego Kontynentu była istotną barierą przy rozwoju tego typu działalności. Społeczeństwo amerykańskie zaś od początku opierało się na dobrowolnej samoorganizacji. Nowo przybyli do Ameryki Północnej koloniści, często bywali pozostawieni sami sobie. Wymusiło to na nich rozwinięcie cech niezbędnych do poradzenia sobie z napotkanymi trudnościami. Nieunikniona okazywała się współpraca z innymi kolonistami. To właśnie ona za pośrednictwem umowy społecznej stała się fundamentem przyszłego państwa amerykańskiego. Była także ścieżką prowadzącą do rozkwitu organizacji trzeciego sektora, w tym organizacji charytatywnych.
Podstawą organizacji charytatywnych jest wspólnotowość i dobrowolność. Bez tych dwóch elementów charytatywność nie istnieje. Wzajemna pomoc brytyjskich kolonistów wynikała z poczucia wspólnotowości. Ludzie ci mieli te same korzenie, wyznawali wspólne wartości, mieli podobne nastawienie do życia, wreszcie znajdowali się w analogicznej sytuacji po przybyciu do Nowego Świata. Utworzyły się dzięki temu bardzo silne społeczności lokalne, dobrowolnie narzucające sobie surowe zasady moralne. Ich członkowie nieśli wzajemną pomoc ludziom żyjącym w ich społecznościach lokalnych. Należy zaznaczyć, że czymś zupełnie naturalnym jest to, że człowiek ma większą skłonność do pomocy tym, którzy znajdują się w jego bliskim otoczeniu lub co najmniej pozostają z nim w bliskich relacjach. Dana osoba zawsze chętniej pomoże członkowi swojej rodziny, z którym mieszka pod jednym dachem niż nieznajomej osobie z drugiego końca kraju.
Stąd to rodzina jest fundamentem kształtującym wspólnotowość. Jej niezakłócony rozwój prowadzi do kształtowania właściwych postaw. Jeżeli w pewnym momencie instytucja rodziny, której funkcjonowanie opiera się na zasadzie pełnej dobrowolności, zostaje zastąpiona przez instytucję państwa, którego funkcjonowanie zwykle opiera się na przemocy, możemy obserwować zjawisko dezintegracji więzi społecznych, a nie ich pogłębianie, jak zdają się sugerować zwolennicy propaństwowych koncepcji. Ingerencje państwa w instytucję rodziny mogą przybierać rozmaite formy. Jedną z nich jest osłabienie ekonomiczne wywołane wysokimi podatkami. Jeżeli redystrybucji państwowej podlega 70-80% dochodów wypracowywanych przez członków rodziny (a w tych granicach oscyluje łączne opodatkowanie we współczesnych państwach), to możemy mówić o zaniku suwerenności ekonomicznej podstawowej komórki społecznej. Innym przykładem ingerencji jest powiększanie władzy urzędników, których decyzje mogą prowadzić do wielu rodzinnych dramatów. W Skandynawii było już wiele przypadków, kiedy to arbitralnie błędnie uznawano, że dziecku dzieje się krzywda, co skutkowało jego odebraniem rodzicom. Przymus edukacji szkolnej w placówkach oświatowych z centralnie narzuconym programem nauczania także prowadzi do osłabienia instytucji rodziny. Sprawia, że dzieci stają się własnością państwa. Przeczy to całkowicie zasadzie jakoby państwo służyło społeczeństwu. Im więcej takich ingerencji, tym więcej pęknięć na jednym z dwóch głównych filarów pomocy charytatywnej, ponieważ socjalizacja, która dokonuje się w młodym wieku, oddziałuje później na dalszą część życia.
Tekst jest fragmentem artykułu Łukasza Stefaniaka, całość dostępna na www.prokapitalizm.pl