Dzisiaj jesteśmy obojętnymi świadkami czynów, które wzburzyłyby najbardziej barbarzyńskie ludy pogańskie epoki starożytnej. W szkołach, w których niegdyś uczono dzieci jak poznać, kochać i uwielbiać Boga, dziś wychowuje się ludzi bez wiary i moralności, bądź to w wyniku świadomego działania, bądź też zaniedbania ze strony osób odpowiedzialnych.
Skąd bierze się ta obojętność? Wynika ona z tego, że w umysłach nie ma już jasnych idei, zaś w duszach solidnie zakorzenionych zasad. Zamiast nich są idee chwiejne, niezdolne do wzbudzenia zapału serc. A dlaczego idee są tak chwiejne? Ponieważ idee podstawowe, niosące ze sobą pewne zasady, nie zostały wpojone w dusze dzieci przez rodziców, którzy powinni przejąć je jeszcze od dziadków, a którym przekazali je ich przodkowie. Jednym słowem dlatego, że rodziny nie mają już tradycji.
W dawnych czasach istniała pewna bardzo rozpowszechniona idea, niemal religijna, związana z pojęciem tradycji rodzinnych, w najlepszym tych słów znaczeniu: a polegało to na dziedziczeniu prawd i cnót, w łonie których kształtowały się charaktery przydające domowi rodzinnemu trwałości i wielkości.
Dzisiaj wyrażenie - tradycje rodzinne, nie mówi już nic nowym pokoleniom przychodzącym na świat. Wschodzą one jednego dnia, aby następnego zniknąć nie otrzymując ani nie zostawiając w spadku żadnego zbioru wspomnień i przyzwyczajeń, zasad i obyczajów, które dawniej przechodziły z ojca na syna, a rodzinom, które były im wierne, dawały możliwość wzbijania się w hierarchii społecznej. Rodzina, która ma tradycje, najczęściej zawdzięcza je jakiemuś przodkowi, u którego poczucie dobra było silniejsze niż u innych w jego otoczeniu, a któremu dane były mądrość i wola przekazania ich swoim bliskim.
„Prawda jest dobrem - mówi Arystoteles - a rodzina, w której następują po sobie mężowie cnotliwi, jest rodziną ludzi dobrych. To przekazywanie cnót z pokolenia na pokolenie ma miejsce wówczas, jeżeli korzeniami rodziny są osoby dobre i uczciwe, ponieważ to na początku poznaje się zazwyczaj przyszłe konsekwencje, dobre lub złe. (...) Przeto, jeżeli w jakiejś rodzinie istnieje jeden człowiek poświęcający się na rzecz dobra, jego dobroć będzie przekazywana potomkom przez wiele pokoleń i to jest właśnie źródło pochodzenia cnotliwej rodziny."
Człowiek, który pragnąłby założyć cnotliwą rodzinę, musi być przekonany, że jego obowiązki nie ograniczają się, jak chce tego Rousseau1, do zabezpieczenia potrzeb fizycznych dziecka, dopóki ono nie będzie w stanie samo zatroszczyć się o swój byt. (Przyp. red.: W przeciwieństwie do tej koncepcji, człowiek) Musi dać mu także wychowanie intelektualne, moralne i religijne.
Zwierzęta mają siły i sposoby na to, aby zaspokoić potrzeby fizyczne swojego potomstwa i to im wystarcza. Ale dziecko, jako istota moralna, ma jeszcze wiele innych potrzeb i dlatego Bóg dał rodzicom, oprócz siły, władzę do wychowywania, kształtowania woli dzieci i kierowania ich do dobrego życia, trwania w nim i czynienia w nim postępów. Bóg chciał, aby władza ta była trwała, ponieważ postęp moralny jest dziełem całego życia. A ponieważ, według zamiarów Opatrzności, postęp winien się rozwijać na przestrzeni czasu, niezbędnym jest, aby rodzina nie gasła w każdym pokoleniu. Więź rodzinna powinna istnieć pomiędzy tymi, którzy już odeszli, a tymi, którzy jeszcze żyją, tworząc pomiędzy nimi trwałą więź.
Człowiek prawy nie myśli wyłącznie o swoich dzieciach, ale o pokoleniach, które nastąpią po nich i dokłada wysiłków, aby praktykowanie cnót stało się tradycją rodzinną.
Dlatego właśnie tak ważna jest księga rodzinna2. Rozpocząć tę księgę, nakazać pierworodnemu, aby ją kontynuował i przekazał ten obowiązek swojemu pierworodnemu, jest najłatwiejszym i najpewniejszym środkiem stworzenia tradycji rodzinnej. Pod jednym wszakże warunkiem: przestrzegania nienaruszalnej zasady zakładania związków małżeńskich wyłącznie pomiędzy rodzinami, w których praktykowane są cnoty, które zamierza się przekazywać swoim dzieciom.
Fragment z książki ks. Henri Delassus, O espirito de familia, Campanhia Editora do Minho, S.A., Barcelos 1999, s. 126-128.