40 lat temu Wielka Brytania zalegalizowała aborcję i dziś szczyci się, że jej przepisy są jednymi z najmniej restrykcyjnych w Europie. Legalnie można aborcję wykonać praktycznie do końca ciąży. W każdym przypadku – do 24 tygodnia. Gdy lekarz wykryje wady płodu lub zagrożone jest życie matki – do dziewiątego miesiąca. Ale zwolennikom aborcji to nie wystarczy. „Parlament planuje największą liberalizację prawa aborcyjnego od 40 lat” – podaje „Rzeczpospolita powołując się na dziennik „The Times”.
Projekt zmian przewiduje m.in. możliwość zażycia przez kobietę - aborcjonistkę pigułki wczesnoporonnej także w domu. Do tej pory mogła to uczynić tylko w szpitalu, pod kontrolą lekarza. Prawo do wypisania recepty na taki specyfik mają otrzymać także pielęgniarki. Pielęgniarki i położne nowe prawo ma dopuścić także do zabijania dzieci w łonach matek pod warunkiem, że ciąża nie przekroczy 12. tygodnia. Zmiana ta wychodzi naprzeciw oczekiwaniom przedstawicielek obu grup pracownic służby zdrowia, które od lat domagają się szkoleń z przeprowadzania zabiegów zabijania dzieci.
Jak informuje „Rz”, z wejściem nowych przepisów zniknąłby niezbędny wymóg do przeprowadzenia „zabiegu usunięcia ciąży”, jakim jest zgoda dwóch lekarzy.
Wielu dziwi zapowiedź takiej rewolucji ułatwiającej zabijanie dzieci nienarodzonych, ponieważ wszelkie dane statystyczne wykazują, że zabiegi uśmiercania dzieci w łonach matek są w Wielkiej Brytanii wyjątkowo łatwo dostępne i z tej możliwości korzystają rzesze Brytyjek, a także cudzoziemek. Jak informuje dziennik tylko w 2006 r. na „zabieg” zdecydowało się ponad 200 tysięcy kobiet – o cztery procent więcej niż w 2005 r. W 1968 r., rok po zalegalizowaniu aborcji, takich „zabiegów” było 23 tysiące.
Tak olbrzymią liczbą zabójstw nienarodzonych przerażony jest nawet były przywódca Partii Liberalnej David Steel, który uważany jest za pomysłodawcę obowiązującej ustawy, która 40 lat temu zezwoliła na dzieciobójstwo w łonach matek. Zasiadający obecnie w Izbie Lordów polityk nawołuje do zaostrzenia przepisów. – Zabiegów jest zbyt wiele. Nie spodziewaliśmy się tego 40 lat temu – przekonuje Steel.
Rocznica zniesienia zakazu „usuwania ciąży” przypada w najbliższą sobotę – informuje „Rz”. Tymczasem w kraju trwa ogólnonarodowa debata – czy liberalizować ustawę, nic w niej nie zmieniać, czy wprowadzić restrykcje. – Zniesienie zakazu w 1967 roku nie miało na celu ułatwiania aborcji, ale miało dać wybór kobietom w ekstremalnych sytuacjach – przekonuje arcybiskup Canterbury Rowan Williams. Nawet minister zdrowia, który jeszcze niedawno opowiadał się za liberalizacją, teraz nie chce zmieniać ustawy.
Przeciwników jest wielu, ale – jak pisze „The Times” – sami przyznają, że jest ich za mało, by pokonać proaborcyjnych deputowanych. Przeciwnicy łagodzenia przepisów proponują m. in., aby wykonywanie „zabiegów” było możliwe tylko do 20. tygodnia ciąży. Powołują się na amerykańskie badania, z których wynika. że ponad 60 proc. dzieci urodzonych w 23. tygodniu ciąży jest w stanie przeżyć. Głosowanie ma się odbyć na początku przyszłego roku – podaje „Rzeczpospolita”.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy