”Arabska wiosna” z perspektywy roku

2012-02-23 00:00:00
”Arabska wiosna” z perspektywy roku

Rewolucja w Tunezji 2011 roku zapoczątkowała ciąg wydarzeń, szumnie określanych mianem "arabskiej wiosny" lub wręcz "arabskiej wiosny ludów". Nastąpiły zmiany u steru władzy w Tunezji, Libii, Egipcie, perspektywicznie w Jemenie, a w Syrii właśnie trwają walki i demonstracje. Świat powitał zmiany z dużą sympatią, z nadzieją na większą demokratyzację i - co za tym idzie - zwiększenie się ogólnie pojętej sfery normalności i bezpieczeństwa na świecie. 

"Arabską wiosnę" często ukazywano w kategoriach idealistycznych - jako pęd do wolności i godności. Jak już pisaliśmy, przyczyny wystąpień były w istocie raczej ekonomiczne i wywołane zostały z jednej strony skokowo drożejącą żywnością na rynkach światowych (a wszystkie wspomniane kraje są w większej mierze importerami niż eksporterami artykułów żywnościowych), z drugiej zaś - rosnącą świadomością społeczeństw na temat korupcji oraz nieudolności rządów. Czynniki te nie musiały jednak prowadzić do nieuchronnych zmian, ponieważ niemało krajów w świecie muzułmańskim spełnia powyższe kryteria, a nie doprowadziło to (być może tylko na razie) do znaczących wybuchów niezadowolenia społecznego.
 
 Argument demokratyzacji i "pędu do wolności" jest zaś po prostu bezsensowny w sytuacji, kiedy pozostałe kraje arabskie pozostają w sferze rządów nierzadko dalece mniej demokratycznych niż obalone reżimy - wystarczy wspomnieć absolutne monarchie nad Zatoką Perską, na czele z moim ulubionym przykładem średniowiecznej w swej istocie Arabii Saudyjskiej. Jedynym chwalebnym wyjątkiem od tej reguły pozostaje wieloetniczny i wielowyznaniowy Liban(…).
 
W Egipcie obalenie prezydenta Hosniego Mubaraka niczego nie zmieniło w systemie sprawowania rządów, które nadal dzierży armia pomimo wybrania w 2011 roku nowego parlamentu. Sytuacja wydaje się patowa, ponieważ armia nie chce oddać władzy w ręce podzielonego na dziesiątki frakcji i partii parlamentu, słusznie obawiając się, że z jednej strony oznacza to docelowe zwycięstwo obecnych w wielu ugrupowaniach islamistów, z drugiej zaś - kontrole parlamentu nad bezkarnym dotąd i niebotycznie skorumpowanym blokiem wojskowym. Parlament jest tak podzielony, że nie tylko nie gwarantuje stabilnych rządów, ale daje gwarancje szybkich powtórnych wyborów, w których przewagę osiągnąć muszą elementy demagogiczne i radykałowie muzułmańscy. 
 
Dlaczego "muszą"? Ponieważ gospodarka zwalnia (z ok. 5-proc. wzrostu przez ostatnie lata do 1,2 proc. w 2011 r.), dług publiczny wzrasta (z 81,4 proc. PKB w 2010 do 85,7 proc. PKB w 2011 r.), władze przejadają na bieżąco rezerwy walutowe, aby gasić główne niepokoje społeczne, a bezrobocie rośnie. Egipt jest niestabilny i nigdy nie wiadomo, kiedy dojdzie do kolejnych wybuchów niezadowolenia społecznego - a tego nie lubią turyści. Bez turystów znaczna część Egipcjan traci swoje - i tak głodowe - sezonowe zarobki, a to budzi niezadowolenie. Frustracja przeradza się w niechęć - do "obcych", "innych", bogatszych, rządzących. Zamożnych i rządzących dosięgnąć nie można, bo chronią ich strzeżone dzielnice i potężne siły policyjne; podobnie "obcych", czyli turystów, którzy stanowią ponadto jeden z filarów gospodarki. 
 
Pozostają "inni", chrześcijańscy Koptowie, stanowiący ok. 10 proc. (oficjalnie - dane wydają się zaniżone) ludności Egiptu - czyli ok. 9 milionów. Stanowią oni również cel ataków muzułmańskich ekstremistów i demagogicznych kaznodziejów. Koptowie są od niepamiętnych czasów wykorzystywani, dyskryminowani społecznie, politycznie i ekonomicznie, ale... jakoś zaciskają zęby, zakasują rękawy i wiążą koniec z końcem, czyniąc nawet z wysypisk śmieci pod Kairem dochodowy, a przynajmniej pozwalający przeżyć, interes. Nie wiadomo, czy to właśnie nie irytuje frustratów w największym stopniu. Koptowie - podobnie jak pozostali chrześcijanie na Bliskim Wschodzie - są także wygodnym "chłopcem do bicia". Kiedy kolejne ekscesy jakiegoś zachodniego skandalisty prowadzą do publikacji np. karykatur proroka islamu Muhammada (w polskim piśmiennictwie bardziej znany jako Mahomet), ekstremiści i tłum reagują bardzo żywiołowo. Autor i publikujące go gazety siedzą sobie bezpiecznie w dalekiej Europie, ale pod ręką są Koptowie w Egipcie, tzw. Asyryjczycy w Iraku i wielu innych. Ich domostwa płoną, oni są masakrowani i gwałceni.
 
Jak jest po "arabskiej wiośnie"? Gorzej. Ani wojsko, ani skłócone siły parlamentarne nie chcą drażnić radykałów, zniżając się do obrony tak mało znaczącej w ich mniemaniu i pogardzanej mniejszości, jak chrześcijanie. A to już nie są pojedyncze ekscesy, lecz zorganizowane wystąpienia i masakry - np. w niedzielę, 9 października 2011 roku, w czasie pokojowej demonstracji mniejszości koptyjskiej w Kairze zginęło 25 osób, a ponad 300 zostało rannych. Fatalną sytuację chrześcijan w krajach "owianych wiosną wolności" zmuszone są dostrzec już nawet instytucje, rozpływające się dotąd nad "postępem demokratyzacji" w świecie arabskim. 
 
Kwestię Koptów dostrzegł wreszcie Parlament Europejski w środę, 12 października 2011 roku, w ramach posiedzenia plenarnego w Brukseli, choć odbyło się to jedynie w kontekście debaty na temat sytuacji w Jemenie, Bahrajnie, Syrii i Egipcie. Czekamy na rozwój sytuacji w Syrii, gdzie chrześcijanie również stanowią liczącą ok. 10 proc. mniejszość. Ich status nie jest tak dobry, jak w Libanie, ale nieporównywalnie lepszy niż w Egipcie, chociaż zjawiska dyskryminacyjne także mają miejsce, a swoboda wyznania może stanowić wzorzec dla Bliskiego Wschodu. Na razie w mediach dostrzegamy jednostronny przekaz krwiożerczego reżimu i demokratycznej opozycji. Niewykluczone, że demonstrantom i bojownikom uda się obalić reżim prezydenta Baszara al-Asada, choć poparcie dla istniejącego porządku jest spore. Obawiam się jednak, że zza rozjaśnionego uśmiechem oblicza zwycięskiego "demokraty" wkrótce wyłoni się inna twarz i będzie to znów szyderczy, tryumfujący uśmiech bin Ladena - uśmiech zwiastujący kolejny exodus chrześcijan, którym islamiści - podobnie jak w "demokratycznym" Iraku - nie pozwolą żyć...



Tekst jest fragmentem artykułu dr. hab. Adama Bieńka. Całość dostępna jest tutaj
 
– Tak wielka jest godność duszy, że każda ma ku obronie Anioła Stróża – zauważył pewnego razu św. Hieronim ze Strydonu, Doktor Kościoła, który zasłynął m.in. tym, że przetłumaczył Pismo Święte z greki i hebrajskiego na łacinę, tworząc tzw. Wulgatę.
– Do Apostolatu Fatimy należę od kilku miesięcy. Dlaczego podjąłem taką decyzję? Bo uważam, że Maryja nas do tego wzywa – mówi pan Stanisław, pochodzący z województwa lubelskiego.
– Jej medalik rozdawać, gdzie tylko się da: dzieciom, by zawsze go na szyi nosiły, i starszym, i młodzieży zwłaszcza, by pod Jej opieką miała dosyć sił do odparcia tylu pokus i zasadzek czyhających na nią w naszych czasach – pisał sto lat temu o. Maksymilian Kolbe. Biorąc sobie te słowa do serca, Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi prowadzi kampanię „Dar Maryi”, propagującą Cudowny Medalik. Weź w niej udział!
Instytut Myśli Pro-Life wraz ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi zapraszają na wyjątkową tematycznie konferencję „The Ethical Frontiers of Biomedical Science”. Już 18 października w Krakowie – wstęp wolny!
– Ja jestem Matką dusz czyśćcowych. Moje modlitwy łagodzą czyśćcowe męki tych, którzy znosić je muszą – powiedziała Najświętsza Maryja Panna do św. Brygidy Szwedzkiej. Do tej obrończyni i pocieszycielki dusz naszych zmarłych cierpiących w czyśćcu kierujemy naszą najnowszą kampanię „Światło Pamięci – Twoja modlitwa za bliskich zmarłych”. Pomóż swoim bliskim zmarłym, zostając jej uczestnikiem.