„Japończycy są najszybciej starzejącym się społeczeństwem na Ziemi i pierwszym w historii dużym krajem, który kurczy się z przyczyn naturalnych” – ubolewają na łamach magazynu społeczno-ekonomicznego „The Economist” autorzy artykułów poświęconych katastrofalnym skutkom niskiego przyrostu naturalnego w Japonii. Niski przyrost naturalny oraz szybko starzejące się społeczeństwo grożą bankructwem systemu emerytalnego i mogą doprowadzić do permanentnej stagnacji gospodarczej tego kraju.
W specjalnej edycji magazynu „The Economist,” wydanego pod koniec listopada, można przeczytać m.in., że wskutek aborcji, antykoncepcji i tendencji późnego zakładania rodziny lub całkowitego zrezygnowania z wstępowania w stały związek małżeński spadła znacznie liczba rodzących się dzieci, a wydłużył się wiek życia osób starszych. Przeciętnie Japończycy decydują się na zawarcie małżeństwa w wieku 44 lat, a żyją około 83 lat. Na jedną kobietę przypada 1.4 dzieci. Jest to jeden z najniższych wskaźników przyrostu naturalnego na świecie. Za 40 lat licząca obecnie 127 mln populacja skurczy się o 38 mln ludności. W roku 2050 czterech na dziesięciu Japończyków będzie miało powyżej 65 lat.
Spadająca liczba mieszkańców Japonii grozi „zawaleniem się” sytemu emerytalnego. Jeszcze w 1995 r., zanim japońska gospodarka zaczęła wyhamowywać, zatrudnionych było 87 mln Japończyków. Od tego czasu liczba pracujących stale spada. Jeśli utrzyma się istniejący trend, to za 20 lat, jak szacuje Krajowy Instytut Ludności i Ośrodek Badań Emerytalnych, liczba pracujących spadnie o 20 mln. W 2050 r. może ona osiągnąć poziom 50 mln osób zatrudnionych. Spośród krajów bogatych, tylko Niemcy będą przeżywały podobny spadek.
Gazeta obawia się, że jeśli obecnie niekorzystne trendy demograficzne utrzymają się, wówczas Japonii grozi permanentna stagnacja gospodarcza. Zagrożony jest nie tylko wzrost gospodarczy, ale przede wszystkim stabilność systemu emerytalnego.
„Kiedy w latach 60. wprowadzano powszechny system ubezpieczeń społecznych na utrzymanie jednego emeryta pracowało 11 osób” – pisze magazyn. „Obecnie pracuje 2.6. na czterech emerytów, a prawie 40 proc. osób pracujących na własny rachunek nie opłaca składek” – czytamy dalej.
Do katastrofalnej w skutkach polityki demograficznej w Japonii przyczyniła się Margaret Sanger, założycielka międzynarodowego ruchu na rzecz kontroli urodzeń wraz z socjalistką Shiduze Kato, które w latach 20. ub. stulecia zaczęły promować antykoncepcję w Japonii. Po wojnie Kato wraz z innymi socjalistami weszła w skład rządu japońskiego i w 1948 r. przyjęto w kraju tzw. prawo eugeniczne, które pozwalało na antykoncepcję i aborcję. Obecnie w Japonii dokonuje się około 250 tys. aborcji rocznie.
Źródło: LifeSiteNews.com, AS
Komentarz PiotrSkarga.pl:
Czyż nie jest to memento również dla Polski? Dzietność w Japonii będącej trzecią gospodarką świata wynosi 1,4, a niektóre badania mówią nawet, że - 1,2. W Polsce w 2008 r. wskaźnik ten wynosił 1,39. Nasza ojczyzna w rankingu dzietności ONZ na 228 państw zajmuje 190 miejsce zaś Japonia 223. Jeśli tak poważne skutki braku dzieci mogą spotkać super bogatą Japonię, co to oznacza dla nas?