22 stycznia minęło 36 lat od decyzji Sądu Najwyższego USA, który orzekając w sprawie Roe przeciwko Wade, sprawił, że w Stanach Zjednoczonych została zalegalizowana aborcja na życzenie. Sędziowie uznali, że przepisy zakazujące tego procederu są naruszeniem konstytucyjnego prawa do ochrony prywatności. Orzeczenie to tym samym utorowało drogę do zmiany stanowych regulacji prawnych w sprawach ochrony życia nienarodzonych. Od tej pory obowiązkową wykładnią w tej kwestii stało się stwierdzenie najwyższej instancji sądowej, uznającej prawo do aborcji „podstawowym prawem konstytucyjnym” każdej kobiety. W konsekwencji poszczególne stany przyjęły jedne z najbardziej proaborcyjnych przepisów we współczesnym świecie. Przez 36 lat obwiązywania prawa do aborcji na życzenie życie straciło około 50 milionów nienarodzonych dzieci.
Dwa niechlubne dni w historii sądownictwa USA
Niektórzy prawnicy porównują orzeczenie Sądu Najwyższego z 22 stycznia 1973 roku z wyrokiem z 6 marca 1857 roku w sprawie Dreda Scotta, kiedy sąd uznał, że czarnoskórzy nie mają praw konstytucyjnych i należą do swoich właścicieli, pozostając ich wyłączną własnością. W rozumieniu sądu niewolnicy nie byli osobami, lecz jedynie własnością tych, którzy ich kupili. Można z nimi było zrobić wszystko: sprzedać, kupić, używać, a nawet zabić. Sąd Najwyższy orzekł wtedy jednoznacznie, że niewolnictwo jest legalne.
W sentencji ze stycznia 1973 roku w sprawie Roe uznano z kolei, że istoty nienarodzone nie są osobami, które chroniłaby konstytucja USA. Dziecko nieurodzone jest jedynie własnością matki. Może ona z nim zrobić, co zechce. Wyłącznie od niej więc zależy, czy pozwoli mu żyć czy też zabije je z powodów zdrowotnych lub społecznych. Wykładnia prawna tego orzeczenia była zadziwiająco podobna do tej stosowanej w wyroku z połowy XIX wieku w sprawie czarnoskórych mieszkańców Ameryki. Przeciwnikom proaborcyjnego prawa przeciwstawiono argument mówiący, że aborcja należy do sfery prywatnej, a właścicielce dziecka, czyli matce nie można narzucać przekonań religijnych i moralnych.
Precedensowy wyrok
Sprawa Roe miała swój początek w marcu 1970 w stanie Teksas. Na wokandę sądową wniosły ją dwie młode adwokatki: Lida Coffee i Sarah Weddington. Reprezentowały one Normę L. McCorvey, wówczas występującą pod pseudonimem „Jane Roe”. Kobieta twierdziła, że zaszła w ciążę w wyniku gwałtu. Miało to być jednym z argumentów na rzecz aborcji, na którą nie zezwalało ówczesne lokalne prawo stanowe. W czasie trwania procesu Norma urodziła dziecko. Szybko oddała je do adopcji. Adwokatki Normy argumentowały, że ich klientka została zmuszona do urodzenia dziecka wbrew własnej woli.
W wyniku głosowania (7 głosów za i 2 przeciw) sędziowie znieśli nie tylko chroniące życie prawo stanu Teksas, ale także inne regulacje stanowe w tej dziedzinie. Sąd podkreślając prawo do prywatności, rozciągające się – jego zdaniem – także na prawo do podjęcia decyzji o aborcji, zaznaczył jednak, że prawo to nie jest bezwarunkowe i „musi być rozpatrywane z uwzględnieniem istotnego interesu stanu”. Werdykt sądu dopuszczał możliwość zabicia dziecka w pierwszych dwóch trymestrach ciąży. Gdy chodziło o aborcję w trzecim trymestrze, poszczególne stany mogły wprowadzać swoje własne przepisy. W praktyce Sąd Najwyższy w późniejszych latach kilkakrotnie unieważniał prawa stanowe, ograniczające dostęp do aborcji. Odrzucał nawet prawa stanowe zakazujące aborcji w ostatnich 3 miesiącach ciąży.
Prezydent USA Ronald Reagan w swojej książce pt. „Aborcja i sumienie narodu” przyznawał, że mimo podejmowanych wysiłków w obronie życia nienarodzonych, czuł się bezradny wobec werdyktu Sądu Najwyższego ze stycznia 1973 roku.