Siedem osób zostało zabitych, a kilkadziesiąt odniosło rany podczas protestów w Afganistanie. W Kabulu i Dżalalabadzie wciąż jest bardzo niespokojnie. Afgańczycy żądają przeprosin za profanację Koranu.
Amerykański generał John Allen przeprosił w telewizji za to, że Koran „przypadkowo" - jak się wyraził - trafił do jednego z pieców w bazie wojskowej Bagram. Zapowiedział, że po przeanalizowaniu sytuacji, wyeliminowano możliwość jej powtórzenia się. Władze USA podkreśliły jednak, że są w posiadaniu informacji, które wskazują na to, talibowie wykorzystują Koran do przekazywania sobie wiadomości. Zwęglone resztki księgi zostały znalezione w pobliżu bazy przez jednego z pracowników fizycznych. Pomimo podejrzeń i wątpliwości, do przeprosin generała Allena dołączył się sekretarz obrony USA Leon Panetta.
Afgańska ulica zareagowała silnym wzburzeniem, pierwsze protesty wybuchły w Kabulu. Około dwa tysiące mieszkańców podeszło w pobliże głównej bazy wojskowej Camp Phoenix. Z okrzykami „Śmierć Ameryce", rzucano kamienie i koktajle Mołotowa w stronę jednostki. Ofiary wśród cywili to głównie demonstranci, brutalnie atakujący posterunki policji, która zapewnia, że strzelała tylko i wyłącznie w powietrze. Aby rozpędzić ludzi okupujących główną drogę, szlak handlowy łączący stolicę z Dżalalabadem, musiała jednak użyć armatek wodnych. Wielu z demonstrantów zapowiada eskalacje protestów i dalsze ataki.
Źródło: naszdziennik.pl
luk