Aż 92 proc. Amerykanów nie ma nic przeciwko głosowaniu w wyborach prezydenckich na polityka deklarującego katolicyzm. To spora zmiana w społeczeństwie USA, którego znaczna część do niedawna odżegnywała się od oddawania głosu na katolika. Spowodowane to było… obawami o zbytnią uległość względem Watykanu.
W tej kampanii wyborczej, wśród kandydatów Partii Republikańskiej ubiegających się o możliwość startu w wyborach prezydenckich dwóch na czterech polityków to katolicy. Katolicyzm deklarują również ważne osoby z administracji prezydenta Obamy – wiceprezydent Joe Biden, a także sekretarz zdrowia Kathleen Sebelius. Katolicy dominują m.in. w Sądzie Najwyższym. Katolikiem jest przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner, a także jego poprzedniczka Nancy Pelosi.
Jak do tej pory jedynym prezydentem USA, który deklarował katolicyzm był John Kennedy. Wśród sporej części tamtejszych wyborców latami panowały bowiem irracjonalne obawy przed tym, że politycy tego wyznania mogą nie reprezentować w pełni interesów USA, zbyt często spoglądając w stronę Watykanu – pisze „Rzeczpospolita”.
Z badań wynika, że w tej chwili trochę łatwiej jest zostać prezydentem USA będąc katolikiem, niż Żydem a dużo łatwiej niż będąc mormonem. Na katolika skłonnych jest głosować 92 proc. Amerykanów, a wolałaby na niego nie głosować 7 proc. Na kandydata wyznania żydowskiego odpowiednio 89 i 9 proc. W przypadku mormona głosowania na kandydata tego wyznania chciałoby uniknąć już 22 proc. Amerykanów, a nic przeciwko takiemu politykowi nie ma 76 proc. pytanych.
Mitt Romney wygrał we wtorek zaledwie ośmioma głosami z katolikiem Rickiem Santorumem (na zdjęciu) pierwsze prawybory prezydenckie w Partii Republikańskiej w amerykańskim stanie Iowa. Romney uzyskał 30 015 głosów. Rick Santorum, otrzymał 30 007 głosów.
Źródło: „Rzeczpospolita”