Kilkudziesięcioosobowa grupa feministek i lewaków zaatakowała manifestujących przed centrum aborcyjnym w Brukseli obrońców życia. Członkowie stowarzyszenia Génération pour la Vie (Pokolenie za Życiem – GPV) manifestowali ku pamięci 19 tys. dzieci, które tylko w tym roku zostały zabite w Belgii w majestacie prawa.
GPV zorganizowało manifestację pod siedzibą Aimer Jeunes, najbardziej znanej
kliniki aborcyjnej w „stolicy Unii Europejskiej”. Zostali zaatakowani przez lewackich furiatów – zamaskowanych uczestników kontrmanifestacji. Byli przez nich szarpani i obrzucani pomidorami, niszczono ich transparenty i wyrywano zdjęcia dokumentujące zbrodniczość aborcji.
Wtedy właśnie personel centrum aborcyjnego bawił się, popijając szampana – mówi "Naszemu Dziennikowi" Antony Burckhardt, szef organizacji.
Nie oszczędzono również Irene van der Wende, czołowej postaci belgijskiego ruchu pro-life. Kobieta podczas kolejnych manifestacji w obronie życia opowiada o dramacie który przeszła, gdy została zgwałcona i gdy zdecydowała się zabić swoje dziecko. Jej również nie omieszkały zaatakować feministki, nie znalazły dla niej ani tolerancji, ani litości.
Dopiero po dłuższym czasie na miejsce przybył oddział policji. Całe szczęście, wszystko zostało sfilmowane – mówi Burckhardt. Co najważniejsze, dzień po skandalicznych zajściach sympatycy i członkowie GPV z jeszcze większym zapałem przystąpili do cotygodniowej akcji rozdawania ulotek mówiących o zbrodni aborcji. Jak się okazało, nigdy wcześniej nie było ich aż tak wielu. Niech żyje życie! - podsumowuje piątkowo-sobotnie wydarzenia Burckhardt.
Źródło: naszdziennik.pl