Budowanie w Niemczech wielokulturowego społeczeństwa zupełnie się nie sprawdziło. Ta diagnoza kanclerz Angeli Merkel przedstawiona na zjeździe młodzieżówki chadeckiej zaszokowała lewicowe media. Jednak dziś coraz trudniej walczyć z tezą, że laicka antykultura Zachodu niszczy Europę od wewnątrz i nie posiada żadnej siły asymilacyjnej.
Merkel uznawana była do tej pory za zwolenniczkę propagowania integracji przebywających w Niemczech Turków. To za jej rządów stworzono program zachęcający dzieci tureckie do zapisywania się do niemieckich przedszkoli, imamów zaczęto kształcić na niemieckich uniwersytetach, starając się ukrócić praktykę wysyłania ich na studia do Turcji. Wszystko to łączyło się także z wielką akcją stadionową nakierowaną na pojednanie kibiców tureckich i niemieckich. Skąd taki zwrot opinii Angeli Merkel? Prof. Ireneusz Krzemiński oznajmił, że mamy tu do czynienia po prostu ze "stwierdzeniem faktu" przez panią kanclerz, a nie z jakimś radykalnym zwrotem w polityce niemieckiej. Jednakże to "stwierdzenie faktu" pojawiło się, kiedy głośnymi stały się poglądy członka zarządu Banku Centralnego Thilo Sarrazina zawarte w książce "Deutschland schafft sich ab". Wtedy to dyskusja na temat muzułmańskich imigrantów w RFN ruszyła pełną parą. Według niemieckiego finansisty, Turcy w sposób pasożytniczy korzystają z opieki socjalnej Niemiec, będąc nieproduktywni, co przy zapaści demograficznej tego kraju może doprowadzić do zmian społecznych na nieobliczalną skalę, określoną przez Sarrazina w tytule książki: "Niemcy wykończą się same". Od jego stanowiska zaczęli odcinać się niemieccy politycy, sam autor głośnej publikacji (nakład przekroczył milion egzemplarzy) zrezygnował w pracy w Banku Centralnym. Prezydent Christian Wulff stwierdził, że w Niemczech mamy do czynienia z trzema wielkimi religiami (chrześcijaństwem, judaizmem i islamem), które są równoprawne i tworzą społeczeństwo. Jednakże ostre reakcje polityków na książkę Sarrazina okazują się nieskuteczne. Świadczy o tym nie tylko olbrzymi nakład książki, ale i badania statystyczne, które mówią, że antyislamska partia w Niemczech mogłaby liczyć nawet na dwudziestoprocentowe poparcie. Dodajmy, że elektorat ten to w dużej mierze dzisiejsi zwolennicy CDU-CSU. Musiała to zrozumieć Angela Merkel, stąd jej słowa na zjeździe niemieckiej młodzieżówki. Jeśli CDU nie zacznie podejmować problemów, o których dyskutuje się w większości niemieckich domów, może stracić poparcie na rzecz nowego bytu politycznego. Pamiętajmy, że groźby stworzenia nowej partii z nieco innych powodów od czasu do czasu wysyła Erika Steinbach.
Laicyzm bez asymilacyjnej siły
Problem braku asymilacji mniejszości tureckiej jest niezwykle poważny dla naszych zachodnich sąsiadów. Z drugiej strony, sytuacja demograficzna wręcz zmusza Niemców do przyjmowania nowych emigrantów. Ale chcieliby oni imigracji ludzi wykształconych, a nie masy nisko wykwalifikowanych robotników tureckich. Padły nawet słowa, że Niemcy wolą szybko asymilujących się emigrantów z Polski.
Nie ulega wątpliwości, że tego typu wypowiedzi kanclerz Niemiec muszą rzutować na stanowisko Berlina w sprawie przyjęcia Turcji do Unii Europejskiej. Na skutek akcesji żywioł turecki w Niemczech jeszcze bardziej by okrzepł, wzmocnił się liczebnie (w UE jest możliwość swobodnego osiedlania się obywateli Unii) i miałby jeszcze mniej powodów do asymilacji. Problemy te doskonale zdiagnozował profesor Roberto de Mattei w swej książce "Turcy w Europie". Czytamy: "Unia Europejska nie jest w stanie zintegrować tak odmiennego od naszej tradycji politycznej, kulturowej i religijnej narodu, jakim są Turcy. Spośród swoich mnogich historycznych tożsamości Turcja wyrugowała wyłącznie chrześcijaństwo, które mogłoby stanowić obecnie jedyny most łączący ją z Europą i Zachodem" (s. 107).