Bóg się rodzi, moc truchleje...

2011-12-23 00:00:00
Bóg się rodzi, moc truchleje...

Nie ma chyba takiej osoby, której wspomnienie Świąt Bożego Narodzenia nie napawałoby ciepłem, otuchą, niewysłowioną słodyczą i miłymi wspomnieniami. To czas szczególny, w którym każdego chrześcijanina ogarnia spokój i tęsknota za nadprzyrodzonością. Nasza tradycja i literatura pełna jest opisów, które mimo iż pochodzą od różnych rodzin i klas społecznych, mają ten sam kojący klimat i atmosferę towarzyszącą Bożemu Narodzeniu. Im czystsze serce i większe pragnienie niewinności oraz sakralności, tym bardziej ta niezwykła otoczka świąt staje się upragniona.

Będąca od wieków w rodzinie państw chrześcijańskich Polska nie tylko nierozerwalnie przywiązała się do powszechnie znanych w Europie świątecznych obyczajów takich, jak ubieranie choinki, ale tak mocno wpletliśmy je w nasze rodzime tradycje, że dzisiaj wydają się naszymi od wieków. Jednak te uniwersalne tradycje bożonarodzeniowe, które znała niegdyś chrześcijańska Europa, nie przytłumiły typowo polskich zwyczajów, przeciwnie, wzbogacały nasze. Wierzono np. powszechnie tak w Polsce, jak w Czechach, na Ukrainie, Niemczech czy we Francji w wyjątkowość czasu Wigilii i mówiono, że w wieczór ten woda w źródłach, potokach i rzekach zmienia się na chwilę w miód, wino, a nawet płynne złoto. I, co ciekawe, towarzyszyło temu przekonanie, że moment ten odgadnąć mogą tylko niewinni i szczęśliwi, a zaczerpnięte przez nich wino nie zamienia się już w wodę. Wspólna też dla wielu miejsc w Europie była wiara, że o północy otwiera się niebo i spełniają się wypowiadane życzenia, że dzwonią zatopione niegdyś dzwony, budzą się pszczoły, pod śniegiem rozkwitają kwiaty, a zwierzęta mówią ludzkim głosem. Jednocześnie każdy naród chrześcijański miał swoją specyfikę i zwyczaje dotyczące tego czasu. Właśnie te stare polskie tradycje decydują o unikalnym charakterze przeżywania Bożego Narodzenia, które szczególnie u nas kojarzy się z wieczerzą wigilijną. Chyba nigdzie na świecie ten wieczór poprzedzający Pasterkę nie urósł do tak symbolicznej rangi. Tej właśnie specyficznej i polskiej otoczce Wigilii, do której nasi przodkowie przygotowywali się już na miesiąc wcześniej, warto się bliżej przyjrzeć, począwszy od rozpoczynającego wieczerzę łamania się opłatkiem, a na postnych potrawach wigilijnych i śpiewaniu kolęd skończywszy. Bogatych opisów naszej tradycji dostarczają liczne wspomnienia i pamiętniki.
 
POLSKI CHARAKTER

Jak pisze Irena Domańska – Kubiak w książce „Życie w XIX-wiecznych dworkach kresowych”: Święta Bożego Narodzenia zawsze miały w Polsce własny, nienaruszalny rytm; były prastarym rytuałem, w którym każdy gest miał swoje miejsce i każdy człowiek swoją rolę. Przez stulecia nikomu nie przyszło do głowy, że można tu coś zmienić. Niezależnie od tego, czy była to chłopska izba, czy słomą kryty dworek zaściankowej szlachty, czy rozłożysty dwór dziedzica, czy pałac. 
 
Już od rana pamiętano o tym, że dzień to szczególny, w którym wszyscy powinni być dla siebie dobrzy i serdeczni. Dzieciom przypominano, że w tym dniu szczególnie muszą być grzeczne i posłuszne. Mówiono nawet: jaki będziesz w Wigilię, taki w całym nadchodzącym roku. Dzieci uważały, aby w niczym nie uchybić i być posłusznymi, choć niecierpliwie czekały zbliżającego się wieczoru, kiedy to Gwiazdka, Gwiazdor, Aniołek lub św. Mikołaj, w zależności od regionu Polski, miał zostawić prezenty. Kazimierz Juliusz Nahlik w swoich wspomnieniach opisuje swoje dziecięce zniecierpliwienie: Liczę teraz dni do Bożego Narodzenia. Płyną tak powoli(…) Dzisiaj Tatuś zamknął już na klucz drzwi do salonu. Nikomu, ale to absolutnie nikomu nie wolno tam wchodzić. Nie wiadomo przecież, kiedy Aniołek przyniesie drzewko, kiedy będzie je ubierać, kiedy przyniesie i poukłada prezenty dla wszystkich.(…) Dużo ma Aniołek roboty, by to wszystko przygotować. Musi mieć na to dość czasu i spokój. Lepiej więc nawet nie zbliżać się do drzwi salonu, a już, broń Boże, zaglądać przez dziurkę od klucza. (…) Kiedy zaświeci pierwsza gwiazda? Mówią, że dopiero wtedy może przyjść Aniołek. Ale jak zobaczyć tę pierwszą gwiazdę, skoro tak mały skrawek nieba widać z naszych okien(…).  
 
Wspominając tę szczególną otoczkę Świąt Bożego Narodzenia książę Mieczysław Jałowiecki pisze: Tymczasem ogarnęła nas ta dziwna, świąteczna atmosfera ciepła, pokoju i bezpieczeństwa, jaką daje dom rodzinny(…) Mrok zapadał. Wokoło śnieg pokrywał okolicę. Za szarą ścianą boru dogorywały ostatnie promienie słońca, jakby na pożegnanie dnia, a potem w głębiach nieba zamigotały pierwsze gwiazdy. Kiedy zaświeciła już wreszcie ta upragniona pierwsza gwiazda, zasiadano do wieczerzy, zawsze – ma się rozumieć – w odświętnym ubraniu. Pan domu, ojciec lub dziadek odmawiał modlitwę, po której wszyscy dzielili się białym opłatkiem. Wszystkie spory w tej jednej chwili kruszyły się jak łamiący się pod naciskiem palców biały opłatek, a serca napełniała wzajemna życzliwość, serdeczność i miłość, której wyrazem stawały się często płynące po policzkach łzy skruchy i radości. Słowa życzeń składane wszystkim domownikom napełniały cały dom. 
 
WIECZERZA WIGILIJNA 

Po życzeniach zasiadano do nakrytego białym obrusem stołu, przy którym, zgodnie z tradycją, jedno miejsce i nakrycie pozostawało zawsze wolne w oczekiwaniu zbłąkanego wędrowca. Na stole miało się znajdować dwanaście potraw, tzn. tyle, ilu było apostołów. Oczywiście, nie zawsze było to możliwe, jednak sytuację ułatwiał fakt, iż za osobne potrawy uznawano też dodatki. Wieczerza podawana na stole z sianem pod obrusem okrytym, w obecności martwego świadka, jakim był ustawiony w kącie snop zboża roślinnego, ciągnęła się długo – wspomina Teodor Tomasz Jeż i pisze dalej – Rozpoczęła się od dwóch zup – barszczu z uszkami i polewki migdałowej – i po ryb mnóstwie, występującymi pod postaciami rozmaitemi zakończyła się specjałem dzieci: kutią i suszeniną. Z kolei Maria Czapska wspomina: Uczta wigilijna w naszym domu była tradycyjna, postna z kutią, grzybową zupą z uszkami, szczupakiem po żydowsku, łamańcami, kompotem ze śliwek i jabłek suszonych.5 A książę Jałowiecki dodaje: Usiedliśmy do stołu wigilijnego pełnego rybnych przekąsek, z tradycyjną zupą grzybową z uszkami, a potem pokazała się kutia z miodem, mak tarty podlany mlekiem migdałowym(…) W domu pachniało choinką, jabłkami i pomarańczami
 
W zależności od regionu Polski dania były bardzo zróżnicowane i ich przygotowywanie związane było z lokalnymi tradycjami kulinarnymi. Wspomniana wcześniej polewka migdałowa, którą do dziś podaje się w niektórych domach, była swego czasu najpopularniejszą wigilijną zupą. Kiszony barszcz jedzono głównie na wschodzie, w innych regionach zupę rybną lub grzybową. Ostatecznie jednak, jak podaje autorka opracowania Przy polskim stole, prymat utrzymał barszcz i uszka z farszem grzybowym. Ryby podawano w różnej postaci – w galarecie, smażone, gotowane, pieczone. Nie unikano również karpia po żydowsku, w sosie z cebuli(…) Poza rybami podawano wiele dań postnych, kraszonych olejem, jak kapusta z grochem, kapusta z grzybami, pierogi z kapustą i grzybami, gołąbki z kaszą [zwane w centralnej Polsce gagałuchami – przyp. red.], kompot z suszu owocowego, bakalie, ciasto. W domach, gdzie rygorystycznie przestrzegano postu, nie podawano ciasta przed północą, gdyż było przyrządzane na maśle i mleku. 
 
CHOINKA
 
Mało kto być może wie, że choinka, bez której trudno sobie dziś wyobrazić te święta, przywędrowała do nas dopiero około 1830 roku z Niemiec. Początkowo zwyczaj ten zagościł w Poznańskiem, później w Warszawie, a następnie w szybkim tempie zadomowił się na terenie całego kraju, będąc wielką atrakcją głównie dla dzieci. Ubierali ją dorośli w tajemnicy przed dziećmi, które mogły ją zobaczyć w odpowiednim momencie już ubraną i z zapalonymi świeczkami. U dzieci, których dusze przepełnione były niewinnością i skromnością, musiała wywoływać oszałamiające wrażenia zachwytu i przepychu. Bogusław Zalewski opowiada: Po ukończeniu wieczerzy wigilijnej zbieraliśmy się przed pokojem Cioci. Ojciec otwierał drzwi i naszym oczom ukazywała się choinka w całej swej krasie z zapalonymi świeczkami. Wrażenie było tak wielkie, że teraz, po tylu latach, gdy piszę o tym, odnajduję w sobie, gdzieś w zakamarkach serca, uczucie zachwytu i szczęścia, które było wtedy [tak] przemożne, że dotychczas jest jeszcze żywe i towarzyszyć mi będzie do końca życia. Swe dziecięce wrażenia przekazuje Kazimierz J. Nahlik: U stóp drzewka – szopka. Ta sama, którą Aniołek przynosi co roku. Dach stajenki okrywają kłoski, w żłóbku maleńki Jezusek podnosi rączkę. Przy Nim Matka Boska i święty Józef. Są i pastuszkowie z owieczkami, i Trzej Królowie(…) Po obu stronach drzewka, na dwóch fotelach, rozłożone prezenty dla dzieci(…).
 
We dworach i pałacach nie zapominano także o służbie, wiejskich dzieciach i całych rodzinach. Wspomina Antoni Kieniewicz: Tłumy dzieci ze szkółki oraz matek z dziećmi mniejszymi. Rozdawanie każdej z osób należących do dworu prezentów, składających się przeważnie z materiału na ubranie męskie lub też sukienkę z dodatkiem dużego kornetu z bakaliami. Pani domu wywołuje obecnych według nazwisk, a jej służebne niewiasty ze stosu leżących na stole obiektów przynoszą i podają jaśnie pani właściwe paczki. Ona zaś je wręcza odpowiedniemu osobnikowi z uśmiechem na twarzy, poszeptawszy każdemu coś miłego do ucha lub też pogroziwszy paluszkiem. Księżna Matylda z Windisch-Graetzów Sapieżyna pisze: (…) Dbaliśmy o to, aby dzieci od najmłodszych lat, po odśpiewaniu kolęd, same się zajęły rozdawaniem prezentów służbie i dopiero potem swoje dary obejrzały, system dobrze działał, nabrały dzieci zamiłowania do rozdzielania darów, do których dodawały swoje własne prezenciki, w późniejszych latach panienki same doskonale umiały zorganizować obdarowanie świąteczne.

WSPÓLNE ŚPIEWANIE KOLĘD I PASTERKA 

Nie mogło wreszcie w tym wspólnym świętowaniu zabraknąć śpiewu kolęd, które towarzyszyły wszystkim od wieczerzy wigilijnej do Święta Trzech Króli, choć w kościołach ich śpiew kończył się dopiero, jak obecnie, wraz ze świętem Matki Bożej Gromnicznej, tj. 2 lutego. W niektórych domach wspólne śpiewanie rozpoczynano tuż po kolacji wigilijnej, w innych po rozpakowaniu prezentów. Ich repertuar nie odbiegał znacznie od tego co i dzisiaj znamy, jednak to, co nas od naszych przodków różni, to zapał do ich wyśpiewywania. Kiedyś po wsiach licznie wędrowały grupy poprzebieranych kolędników, których gospodarze po odśpiewaniu kolęd wynagradzali jadłem, ciastem i innymi słodkościami. Nikogo nie trzeba było zachęcać do śpiewu pieśni głoszących chwałę nowo narodzonego Zbawiciela. Dzisiaj, niestety, często tak łatwo uciekamy po wigilijnej wieczerzy przed zabijający ducha rodzinnego telewizor. W najlepszym wypadku ktoś włączy płytę czy kasetę z nagranymi kolędami. Warto jednak obudzić w naszych rodzinach ten wspaniały zwyczaj wspólnego kolędowania, bo to nie telewizja tworzy tę wspaniałą świąteczną atmosferę, ale właśnie zgromadzona na święta rodzina. 
 
Wreszcie naszych przodków nie mogło zabraknąć na rozpoczynającej czas świąt Mszy Świętej o północy, zwanej Pasterką. Dopiero wówczas kończył się okres postu i adwentowego oczekiwania. Tłumnie więc spieszono w największy nawet mróz, aby w kościele oddać cześć Bogu, który przyszedł na ten świat. Nikomu nie przychodziło też do głowy, aby na tę chwilę nie być przygotowanym również wewnętrznie przez oczyszczenie sumienia w sakramencie pokuty. Dopiero wówczas, z czystym sercem, można cieszyć się godnie z narodzenia Pana, który przychodzi do nas w Komunii Świętej, tak samo prawdziwie, jak wówczas w betlejemskiej stajence i wraz ze wszystkimi zgromadzonymi prosić Go w rytm polskiego poloneza koronacyjnego słowami starej kolędy:
 
Podnieś rękę Boże Dziecię,
Błogosław Ojczyznę miłą,
W dobrych radach, w dobrym bycie,
Wspieraj jej siłę, swą siłą.
Dom nasz i majętność całą
I wszystkie wioski z miastami.
A Słowo Ciałem się stało 
I mieszkało między nami.
 
Oprac. Sławomir Skiba
Prognozy demograficzne dla Polski brzmią katastroficznie. Jesteśmy jednym z najszybciej wyludniających się narodów w Unii Europejskiej. W 2024 roku urodziło się tylko 252 tysiące młodych Polaków, podczas gdy zmarło 408 tysięcy osób. W najbliższy wtorek 29 kwietnia w Elblągu w Klubie „Polonia Christiana” Marcin Musiał poprowadzi wykład i dyskusję na temat „Jak ratować Polskę przed katastrofą demograficzną?”.
W Poniedziałek Wielkanocny o godzinie 7.35 zmarł Papież Franciszek. Ojciec Święty miał 88 lat i był 266. biskupem Rzymu. Jorge Mario Bergoglio SJ urodził się 17 grudnia 1936 roku w Buenos Aires, w stolicy Argentyny. Od 13 marca 2013 roku zasiadł na Stolicy Piotrowej, mając wówczas 76 lat. Wiadomość o śmierci Papieża Franciszka przekazał z kaplicy Domu Świętej Marty kamerling Świętego Kościoła Rzymskiego kard. Kevin Farrell.
Błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, spokoju, zdrowia i radości życzą Zarząd i Członkowie Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi Wielkanoc A.D. 2025
W sobotę 12 kwietnia wielotysięczny pochód przeszedł ulicami Krakowa pod Wawel by uczcić tysiąclecie Korony Polskiej. Marsz zorganizowany został przez powstały w Krakowie Społeczny Komitet im. Bolesława Chrobrego, w którego skład weszło także Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi. Organizując milenijne obchody chcemy nie tylko przypomnieć o doniosłych chwilach w dziejach naszej Ojczyzny, ale także wskazać młodemu pokoleniu, jak ważne są idee jednoczące naród wokół Korony i poczucia wspólnoty całego społeczeństwa.
We wtorek 1 kwietnia na Uniwersytecie Wileńskim można było zobaczyć unikatowe eksponaty – jeden z dwóch zachowanych egzemplarzy „Katechizmu” Matynasa Mažvydasa oraz pelerynę i biret Piotra Skargi – pierwszego rektora uczelni, która w chwili założenia nosiła nazwę Akademia i Uniwersytet Wileński Towarzystwa Jezusowego. W tym roku wileński uniwersytet świętuje 446 rocznicę wydania aktu fundacyjnego przez króla Stefana Batorego.