Artykuł dedykujemy ś.p. Ks. Abp. Kazimierzowi Majdańskiemu, wielkiemu obrońcy nierozerwalności i świętości małżeństwa
Jedną z największych plag, które w coraz większym stopniu pustoszą nasze rodziny, stają się związki niesakramentalne, rozpady małżeństw i rozwody. Jeśli nawet ktoś z nas nie dostrzega tego problemu, bo dzięki Bogu ani on sam, ani nikt z jego najbliższych nie został porzucony przez współmałżonka lub sam nie rozbił małżeństwa, to z pewnością znamy wiele takich przypadków z bliższego czy dalszego otoczenia. Patrząc na nasze społeczeństwo, które ciągle jeszcze w olbrzymiej większości przyznaje się do Kościoła katolickiego, trudno doprawdy zrozumieć, jak chodzący co niedziela do kościoła ludzie, przystępujący tak tłumnie do sakramentów spowiedzi i Komunii świętej w okresie świąt, mogą zgadzać się, aby ich najbliżsi – dzieci czy rodzeństwo, żyli w związkach cudzołożnych lub rozbijali własne małżeństwa? Czy nam, katolikom wolno akceptować rozwody? Czy ludziom, których współmałżonkowie porzucili, możemy z czystym sumieniem powiedzieć „ty też masz prawo do szczęścia” – zgadzając się, by i oni weszli w grzeszne związki?
Tragedia rozwiedzionych
Drodzy Czytelnicy, autor tego tekstu nie zamierza bynajmniej teoretyzować i, jak by to niektórzy mogli zarzucić, bezdusznie moralizować czy też marudzić. Chce się po prostu odwołać do znanych sobie i Wam tak licznych przypadków tragedii osób pozostających poza możliwością przystępowania do sakramentów ze względu na pozostawanie w związkach niesakramentalnych.