Jaka jest recepta na szczęśliwe małżeństwo i czy miłość w małżeństwie przemija? – na te pytania odpowiada Jacek Pulikowski, wykładowca Studium Rodziny przy Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, współautor niepublikowanego jeszcze poradnika dla chrześcijańskich małżeństw, którego fragmenty właśnie drukujemy. Całe opracowanie już wkrótce zostanie wydane przez Instytut im. Ks. Piotra Skargi.
Czy wypełnianie przysięgi małżeńskiej można nazwać receptą na szczęśliwe małżeństwo? Czego wyrazem powinno być to, co kobieta i mężczyzna ślubują sobie przy ołtarzu?
Jacek Pulikowski: Nie ulega wątpliwości, że każda para, która wypełniłaby w pełni słowa przysięgi małżeńskiej, byłaby niebotycznie szczęśliwa.
Jestem przekonany, że decyzja o ślubie w Kościele niekiedy podejmowana jest z pobudek zupełnie pozareligijnych. Bywa, że często nowożeńcy nie tylko nie doceniają świętości chwili, ale wręcz nie rozumieją, czego wyrazem są słowa wypowiadane w Kościele w chwili zawierania sakramentalnego związku małżeńskiego. Gdyby chociaż w dniu ślubu rozumieli, co znaczą wypowiadane słowa i deklaracje... Gdyby chociaż rozumieli, że ślubowana miłość nie jest chwilowym kaprysem spowodowanym uczuciami, a jest świadomym wyborem i decyzją, aktem ich wolnej woli i zobowiązaniem do dozgonnej troski o dobro (nie dobra) małżonka. Gdyby rozumieli głębię ślubu wierności i uczciwości. Gdyby chociaż zauważyli, że prosili o łaskę wsparcia do wypełnienia przysięgi samego Boga, aniołów i wszystkich świętych. Gdyby mieli poczucie odpowiedzialności za słowa i odrobinę choćby ludzkiej przyzwoitości... to losy małżeństw, przynajmniej tych zawartych w Kościele, byłyby diametralnie inne. Małżeństwa byłyby piękniejsze, lepsze i trwalsze. Po prostu szczęśliwsze.
Wielu jest przekonanych, że miłość to silne uczucie, które z czasem musi przeminąć. Czy można sobie zatem ślubować dozgonną miłość i jak ma się ona wyrażać w życiu codziennym?
Jacek Pulikowski: Miłość to nie uczucie. Uczucia są z natury zmienne. Zależą od wielu czynników zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych, na które nie mamy wpływu. Uczucia i ich intensywność zmieniają się wraz z wiekiem i stanem zdrowia. Uczucia nie zależą bezpośrednio od woli, zatem nie można ich ślubować. Można natomiast troszczyć się o uczucia i utrzymać je w dobrej kondycji przez całe życie. Dobre uczucia to nie znaczy takie same jak w dniu ślubu. Uczucia mogą się rozwijać i dojrzewać. Wzruszające są uczucia staruszków, którzy wspólnie przeżyli całe życie. Są zupełnie inne niż te gorące młodzieńcze, ale z pewnością nie gorsze, ba, są bardziej dojrzałe... smakowite, bo „przyprawione” całym życiem. Zupełnie jak wino – młode „buzujące” i stare dobrze „przeleżakowane” dla znawców i koneserów.
Miłość jest funkcją woli. W tym sensie miłość można sobie narzucić. Miłość jest decyzją troszczenia się o dobro osoby ukochanej nawet do końca życia bez żadnych warunków wstępnych. Nawet pomimo wszystko. Tak więc miłość można ślubować, bo ślub ten można jednoosobowo, nawet przy odrzuceniu przez drugą stronę, wypełnić do końca. Do śmierci. W codzienności będzie się to wyrażać najprostszymi gestami. Zrobieniem herbaty, posprzątaniem, ale też zauważeniem wysiłku drugiego, pochwaleniem. Podziwem dla dokonań współmałżonka, ale też przeproszeniem i wybaczeniem. Jednego tylko miłość nie dopuszcza: zachęcania do zła moralnego czy przyzwalania na nie. Zło moralne niszczy miłość i niszczy człowieka, a więc oddala go od szczęścia, od zbawienia. Dla wierzącego najwyższym dobrem jest zbawienie i to powinno być pierwszym celem miłosnej troski o ukochanego człowieka. Piękną definicję miłości dał Jan Paweł II:
Człowiek w pełni nie może się odnaleźć inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego. Oprócz definicji miłości (bezinteresowny dar z siebie samego) Papież podkreślił, że miłość jest drogą odnalezienia siebie, swego przeznaczenia, jedyną drogą do szczęścia człowieka.
A jak się mają uczucia do miłości? Uczucia w miłości są ważne. Często dobre uczucia jakie wywołuje druga osoba, zwracają uwagę na nią i pozwalają dostrzec w niej dobro, wartość. Umiłowanie tej wartości może zrodzić gotowość do poświęcenia i mamy... początek miłości. Utrzymanie miłości w dobrej kondycji jest łatwe, gdy uczucia są dobre. Ze wszech miar warto dbać o dobre uczucia w małżeństwie, to bodaj najprostsza recepta na wygranie, przetrwanie i rozwój miłości do śmierci. Tam gdzie miłość małżeńska jest zagrożona, zawsze doradzam to samo: troskę o naprawę uczuć.
Pewien staruszek zapytany, czy nigdy nie zamierzał się rozwieść, odpowiedział: „Rozwieść nigdy! Ale zamordować żonę bardzo często!” Pojawiające się złe uczucia są alarmem, że trzeba natychmiast coś zrobić. Nie wolno jednak na tej podstawie stawiać absurdalnej diagnozy, że oto miłość „się” skończyła.
Jacek Pulikowski – mąż, ojciec trójki dzieci. Dr inż. wykładowca na Politechnice Poznańskiej, wykładowca Studium Rodziny przy Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu. Zaangażowany w działalność Duszpasterstwa Rodzin. Razem z żoną Jadwigą pomagają małżeństwom w kryzysie i prowadzą kursy przedmałżeńskie.