Czy Polska ma misję dziejową?

2008-11-12 00:00:00
Czy Polska ma misję dziejową?
W katolickiej perspektywie historii, która uznaje doniosłość Objawienia w dziejach świata, w momencie tak decydującym dla być albo nie być Polski warto próbować zgłębić kwestię misji, jaką Pan Bóg powierzył naszemu narodowi. W tym celu zamyślmy się nad historią, nad naszą „chwałą i hańbą”; nad całym polskim dziedzictwem: narodowym charakterem, symbolami, cnotami i wadami – by spróbować odnaleźć specyfikę misji i powołania Polski.

Henri Ramière, francuski jezuita żyjący w XIX wieku, w swym dziele Królestwo Jezusa Chrystusa w Historii – Wprowadzenie do studiów nad teologią historii, przypomina, że każdy człowiek wywiera wielki wpływ na społeczeństwo, w którym żyje, ponieważ każdy otrzymał od Boga jakąś konkretną misję do wypełnienia w ciągu swego życia. To, co dotyczy jednostek można również odnieść – z jeszcze większą pewnością – do rodziny, społeczeństwa oraz narodu.

Plany Boże w życiu społeczeństw objawiają się nawet wyraźniej niż w przypadku pojedynczych osób. Wiele faktów, czy to w biografiach, czy to w historii sensu stricto łatwiej wyjaśnić, biorąc pod uwagę zasady moralności prywatnej i publicznej. Chociaż, jak mówi o. Ramière, na ziemi cnota nie zawsze jest nagradzana – jak również nie zawsze wada zostaje ukarana – pewnym jest, że cnota sama w sobie prowadzi do szczęścia w ten sam sposób, jak wada wiedzie do nieporządku i nieszczęścia.

Autor Królestwa… podkreśla zdecydowanie: analiza historii musi również uwzględnić czynnik nadprzyrodzony, czyli Objawienie. Francuski jezuita zauważa, że nie ma czegoś bardziej absurdalnego, niż utrzymywać, że Syn Boży stał się człowiekiem, aby zaraz potem zaprzeczać wpływowi tego faktu na dzieje ludzkości. Nie ma trzeciej drogi: albo neguje się Wcielenie Słowa Bożego, albo uznaje się, że jest Ono „dźwignią historii” i kluczem do rozwiązania jej zagadek.

Posłannictwo narodów

Nawet pobieżnie spoglądając na karty historii możemy dostrzec, jak wielką rolę w budowaniu cywilizacji chrześcijańskiej i europejskiej odegrały narody takie, jak starożytni Grecy, Rzymianie, Żydzi, Francuzi, Niemcy czy Anglicy.

Żydzi starotestamentowi to naród wybrany przez Boga, z którym Stwórca zawarł Przymierze. Jego powołaniem było przechować wiarę w jedynego Boga i przygotować świat na przyjście Mesjasza. Z tego narodu pochodzą patriarchowie, wielcy prorocy, królowie, wreszcie Najświętsza Maryja Panna, przez którą przyszedł na świat Zbawiciel. Z kolei Grecy czy Rzymianie doprowadzili wiele dziedzin filozofii, prawa, sztuki i techniki do poziomu niespotykanego w innych kulturach. Najlepsze osiągnięcia tych ludów, połączone z prawdą objawioną, którą posiada Kościół Katolicki, zbudowały podwaliny pod cywilizację chrześcijańską­.

Narody chrześcijańskie

Kiedy na arenę dziejów weszły ochrzczone ludy Europy północnej – ludy germańskie i Słowianie – dały one początek wielu narodom istniejącym do dziś. Przyjęcie przez nie światła Ewangelii doprowadziło do bezprecedensowego rozwoju kulturalnego i cywilizacyjnego. Z perspektywy stuleci widać wyraźnie specyfikę narodów chrześcijańskich. Francja, ta „najstarsza córa Kościoła”, miała wzniosłe powołanie rozwinięcia kultury chrześcijańskiej. Słusznie zauważył wybitny polski historyk Józef Szujski: Szkoła religijna i służba chrześcijaństwu postawiła Francję na czoło świata. Francuzi dali światu w szczególności wysublimowane poczucie piękna i elegancji. Wyrazem tego przez wieki był język francuski, architektura ze wspaniałymi katedrami, maniery, kurtuazja, uprzejmość… a także idealizm (w dobrym znaczeniu tego słowa) wyrażający się choćby we wspaniałych krucjatach w celu wyzwolenia Ziemi Świętej z rąk muzułmańskich najeźdźców.

Inny katolicki kraj, Hiszpania, której symbolami są takie postaci historyczne, jak święty król Ferdynand III Kastylijski, król Asturii Pelagiusz (Don Pelayo), Cyd czy choćby nieustraszeni odkrywcy nowych ziem, z pewnością powołany został do gorliwej służby Kościołowi zapewniającej mu ciągle nowe przestrzenie do głoszenia Ewangelii. Przykładem żarliwości Hiszpanów w służbie Chrystusowi i Jego Ewangelii są postaci św. Dominika Guzmana i św. Ignacego z Loyoli. Jakiej wspaniałej konkwisty w duszach dokonali ci wielcy święci!

W ten sam sposób można by prześledzić powołanie innych narodów: Anglików, Niemców, Portugalczyków, i wreszcie Polaków, którzy pojawili się w dziejach świata już ponad 1000 lat temu. 

Jakie jest powołanie Polski?

Czego od naszego narodu oczekiwał i oczekuje Bóg? Każdy próbujący podjąć temat misji dziejowej Polski, staje przed niebezpieczeństwem popadnięcia w herezję mesjanizmu, która na skutek trwałej obecności w polskiej kulturze twórczości romantyków wciąż oddziałuje na umysły. Czym jest polski mesjanizm? Można go określić jako przekonanie o wyjątkowości Polski, być Chrystusem i mesjaszem narodów. Tak jak Chrystus był Mesjaszem, który dla zbawienia człowieka cierpiał, umarł i zmartwychwstał, tak również Polska cierpiała (wojny, zsyłki), umarła (rozbiory) oraz miała zmartwychwstać, aby w ten sposób uratować inne narody i doprowadzić do powstania nowego wspaniałego porządku na świecie. Źródłem popularności tej idei była błędna interpretacja doktryny katolickiej na temat cierpienia. Kościół wierzy, że rzeczywiście cierpienie przyjęte w wierze i łączności z cierpieniami Zbawiciela ma wartość zasługującą oraz wynagradzającą Boskiej sprawiedliwości. Jednak porównywanie cierpień Polski – kraju, który, jak mówił papież bł. Pius IX, cierpiał z powodu grzechów, szczególnie z powodu rozwodów, uciskania ludu i złego traktowania grekokatolików – do niewinnej męki Zbawiciela jest nonsensem i bluźnierstwem, ponieważ zgodnie z nauczaniem Kościoła, jedyny Mesjasz i Zbawca ludzkości to Syn Boży, druga Osoba Trójcy Świętej – Jezus Chrystus.

Czy narody grzeszą? 

Św. Augustyn naucza, że narody grzeszą na trzy sposoby: popełniając grzech zbiorowy, jak np. wywołanie niesprawiedliwej wojny; kiedy większość obywateli obojętnieje wobec danych przez Boga nakazów moralnych i wreszcie w sposób najgorszy, gdy wykroczenia przeciw prawom Bożym poparte są niegodziwym prawem ludzkim. Biskup z Hippony naucza, że w wieczności nie będzie już narodów, bowiem byty moralne, jak np. naród czy rodzina, nagrodę za dobre postępowanie bądź karę za grzechy zbiorowe muszą odebrać tu, na ziemi.Dlatego zamiast stawać obok wyznawców mesjanizmu, porównajmy lepiej Polskę np.do narodu wybranego, o którym Pismo św. mówi, że za niewierność wobec Boga cierpiał liczne kary w postaci niewoli czy zburzenia świątyni. Biorąc pod uwagę, że nawet dziś idea mesjanistyczna wzbudza zainteresowanie, potrzebna jest rzeczowa, oparta na katolickiej wizji historii analiza misji powołania Polski. 

Wielkie zasługi i wielkie winy 

Nierozerwalny związek dziejów Polski z chrześcijaństwem jest tak oczywisty, że jego dowodzenie wydaje się niepotrzebne. Wszak samo powstanie państwa polskiego wiążemy z chrztem 966 roku. Wielcy bohaterowie naszych dziejów są często również wielkimi ludźmi Kościoła, a najpiękniejsze karty naszej historii związane są ze wspaniałymi aktami heroicznej obrony chrześcijaństwa. Przykładem jest choćby św. Jadwiga, królowa Polski, która zapewniła naszemu krajowi wielkość na skutek heroicznego poświęcenia dla nawrócenia Litwy. Jej małżeństwo z pogańskim, o wiele starszym księciem litewskim położyło podwaliny pod późniejszą Rzeczpospolitą Obojga Narodów. 

W ten sposób Polska stała się narzędziem w Bożym ręku użytym do chrystianizacji i cywilizowania ludu europejskiego najdłużej trwającego w pogaństwie. Dzieło to miało być kontynuowane poprzez przywrócenie Rusi, w tym również Moskwy, do jedności z Kościołem powszechnym, jednak wskutek pogłębiającego się kryzysu politycznego wieku XVII nie z zostało całkowicie zrealizowane. A przecież wspaniałym, choć później z naszej winy częściowo pogrzebanym dziełem była Unia Brzeska z 1596 roku. Szlachetny wysiłek wielu płomiennych dusz (m.in. księdza Piotra Skargi), które zaangażowały się w przełamanie schizmy na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej, nie został uwieńczony całkowitym sukcesem. Niepowodzenie to wynikało w pewnej mierze z naszych wad narodowych, które wówczas się uzewnętrzniły. Pycha i poczucie wyższości szlachty wobec duchowieństwa greckokatolickiego doprowadziło – mimo kilkukrotnych próśb Stolicy Apostolskiej – do skandalicznego uniemożliwienia dostojnikom unickim zasiadania w Senacie oraz wysyłania swoich posłów do Trybunału Koronnego. Ojciec Święty podkreślał, że zaliczenie biskupów unickich w poczet senatorów przyczyni się do zjednoczenia ludu ruskiego oraz do umocnienia Królestwa Polskiego. 

Kolejnym z przewinień naszych przodków wobec Rusinów było ich niesprawiedliwe traktowanie, które z kolei miało swoje opłakane skutki w ciągu wieków XVII i XVIII. Jaką ślepotą wykazali się nasi przodkowie niepotrafiący dostrzec w Kozakach witalnej siły mogącej oddać wielką przysługę chrześcijaństwu w walce z półksiężycem. Siłę tę potrafili wykorzystać rosyjscy carowie, w których służbie Kozacy (jak choćby Jermak) przemierzyli Azję w marszu aż ku Oceanowi Spokojnemu, stając się też elitarnym trzonem armii, swoją szablę wielokrotnie, niestety, kierującym właśnie przeciw Polsce. 

Duchowe źródła upadku 

Od śmierci Zygmunta Augusta, po fatalnych Paktach Konwentach z 1573 roku, w ciągu kolejnych wieków swej historii – mimo wielu spektakularnych sukcesów i zasług – Rzeczpospolita stopniowo traciła siłę polityczną i dynamizm, stając się z upływem wieków z mocarstwa – „chorym człowiekiem Europy”. 

Najgłębsze źródła tego niezwykle złożonego zjawiska, jakim był niemający precedensu stopniowy upadek wielkiego państwa, były w swej istocie duchowe. W XVI wieku w amoku „wolnościowym” większość szlachty na Litwie a znaczna część szlachty w Polsce przyjęła kalwińską odmianę herezji protestanckiej, przyczyniając się do wewnętrznego chaosu i ogólnego osłabienia kraju. Choć na skutek heroicznego wysiłku gorliwych duchownych takich, jak choćby jezuita ksiądz Piotr Skarga czy bł. o. Stanisław Papczyński, wiara katolicka w Polsce została uratowana, to niestety rozpowszechnione wady i apostazja podkopały skutecznie fundamenty narodu i jego państwa, osłabiając siły potrzebne do realizacji rzeczywistej misji. 

Narodowe wady 

Wielu historyków próbowało zdiagnozować przyczyny późniejszego upadku Polski. Na ogół uważa się, że spowodowany został on przez anarchię i brak rozumu politycznego, jak wyraził się Józef Szujski. Jednak ciekawe jest to, że stosunkowo mało mówi się o przyczynie podstawowej, którą wskazał ksiądz Piotr Skarga, piętnując grzechy, które szerząc się z niezwykłym dynamizmem zdeformowały porządek feudalny. W swych Kazaniach sejmowych Skarga wołał słowami proroka Izajasza: Słuchajcie nieba i bierz w uszy ziemio, co Pan mówi: wychowałem syny i wyniosłem, a oni mną pogardzili. Wielki jezuita przedstawił listę grzechów i wad, które prowadziły Polskę ku zagładzie. Przede wszystkim były to grzechy apostazji i bluźnierstw przeciw Majestatowi Bożemu, jak choćby przyjęcie błędnych protestanckich doktryn co do Trójcy Świętej. Współwinnymi za taki stan rzeczy byli, zdaniem Skargi, letni katolicy, którym brakło gorliwości do obrony Świętej Wiary. Następnie wskazywał na swawolę, skłonność do anarchii i bunt przeciw władzy. Piętnował tych, którzy tak żyją, jakoby pana nie mieli, a którzy sami stali się despotami, władcami absolutnymi wobec poddanego im ludu. Ten zaś – na skutek niezwykłej siły i przywilejów stanu szlacheckiego – nie mógł już odwoływać się nawet do króla. Dalej kaznodzieja wskazuje na korupcję i stawianie interesu własnego nad dobro wspólne; dostrzega kryzys pośród duchowieństwa i zniewieściałość stanu rycerskiego. Obok grzechów narodowych piętnuje występki popełniane skrycie i bezkarnie: zabójstwa, napady, grabieże, krzywoprzysięstwa, kazirodztwo, uciskanie słabych, zaleganie z należną zapłatą, cudzołóstwo, zdrady, a nawet nieuprzejmość, skłonność do rozkoszy i próżniactwa. 

Na narodowe wady Polaków zwracał też uwagę wybitny tomista polski, o. Jacek Woroniecki. Ten pochodzący z książęcej rodziny dominikanin dostrzegał przypadłości, które trapiły polską religijność a pośrednio oddziaływały też na inne sfery życia społecznego. O. Jacek wskazywał na fideizm, czyli niedocenianie rozumu w kwestiach wiary; sentymentalizm, czyli nadmierną uczuciowość, oraz indywidualizm. Te wady religijności są kwestią niezwykle ważną ze względu na decydujące dla Polski znaczenie religii katolickiej. 

Jedność „polskości” 

Choć Polacy nie zdołali przezwyciężyć słabej organizacji politycznej, wierność jednej i prawdziwej Wierze zaowocowała jednością kultury i charakteru narodowego. Niedawno pewien niemiecki arystokrata zwiedzający Wawel stwierdził z żalem, że w jego ojczyźnie nie ma miejsc, w których skon­centrowana byłaby cała „idea niemieckości”, tj. wszystko, co wielkie i święte, typowe i piękne, co symbolizowałoby chwałę i wielkość narodu. Rzeczywiście Polska, w przeciwieństwie do Niemiec, które nadal pozostają federacją, jest krajem bardziej spójnym i integralnym, w którym przez wieki liczne żywioły obce (Rusini, Niemcy, Wołosi, Rusnacy, Litwini, Żmudzini, a nawet Szwedzi i Tatarzy) zasymilowały się i włączyły w nurt polskości, wzbogacając ją domieszką krwi, jak i swoich tradycji i kultury. Tę polską jedność zauważył G.K. Chesterton – pisarz, którego papież Pius XI nazwał „obrońcą wiary katolickiej”: Prawdą jest, że ten wschód [Europy] jest chaotyczny, ale prawdą jest również to, że spotkamy tam rzecz, która jest silną narodową i społeczną jednością – a ta rzecz nazywa się Polska. 

Skarbiec naszej narodowej symboliki zawiera klejnoty, które wyrażają charakter wspólny i powołanie naszego kraju oraz pokazują, jak ściśle związany on jest z wiarą katolicką i cywilizacją chrześcijańską Zachodu. 

Rozważając symbolikę naszego godła, napotkamy tam idee, które są nam szczególnie drogie. Oddajmy jeszcze głos Chestertonowi: Trudno naprawdę pomyśleć sobie szlachetniejsze i bardziej swoiste godło dla narodu tak chrześcijańskiego i rycerskiego, jak obraz tego jasnego ptaka w postaci orła o barwach gołębia. Tym jednym obrazem wyraziła heraldyka w treściwym skrócie świętość i hardość zarazem, co wydać się może trudne do zrozumienia współczesnemu człowiekowi, a co by bardzo dobrze mogło znaleźć się na tarczy św. Ludwika. Rzeczywiście, symbol to niezwykle piękny i wzniosły do tego stopnia, iż sama Najświętsza Maryja Panna, objawiająca się w Licheniu ze swym wezwaniem do nawrócenia i modlitwy w roku 1850, uznała za godne Królowej Nieba, by ukazać się właśnie z białym orłem na piersi. 

Węgierski biskup Tihamer Toth w jednym ze swych tekstów mówi o ludziach, którzy są jak orły, i o tych, którzy są jak wróble. Orzeł wzbija się wysoko i majestatycznie szybuje na wyżynach, podczas gdy wróbel lata bardzo nisko i zadowala się drobnym robactwem i ziarnem, które czasem znajduje nawet w nawozie. Historia pokazuje, że na pewno powołanie Polski nie jest powołaniem wróbla.

Królowa Polski i krzyż na Giewoncie… 

Niezwykle symbolicznym miejscem wyrażającym powołanie Polski jest Jasna Góra, gdzie króluje Maryja Panna ogłoszona Królową Polski przez króla Jana Kazimierza. Jasna Góra stała się zachwycającym symbolem zwycięstwa tych, co wbrew wszystkiemu postawili na wierność Bogu i ratując wiarę, ratowali ojczyznę. Jednocześnie Jasna Góra i jej obrona mówi nam pośrednio o tych, którzy w 1655 r. stali pod murami częstochowskiej twierdzy. O zdrajcach, którzy opuściwszy Boga i króla, haniebnie sprzymierzyli się z najeźdźcą, czerpiąc z tego osobiste korzyści. 

Nieco dalej – majestatyczny krzyż zatknięty na Giewoncie przywodzi na myśl scenę z 313 roku, kiedy to podczas bitwy, w czasie której ważyły się losy cywilizacji chrześcijańskiej, walczący przy Saxa Rubra w Rzymie żołnierze cesarza Konstantyna ujrzeli znak Zbawiciela, a sam Pan Jezus zapewnił: In hoc signo vinces („W tym znaku zwyciężysz”). Krzyż na Giewoncie jest dla nas znakiem zwycięstwa, czymś na kształt proporca wiodącego cały naród do walki i trudu dla Chrystusa. Symbolika krzyża wykorzystana została także w pomniku króla Zygmunta III Wazy, który stojąc na wyniosłej kolumnie wsparty o krzyż dzierży w ręku miecz.

Inny spośród naszych narodowych symboli to dzwon Zygmunta. Dzwon ma w rodzimej kulturze konotacje z sacrum (dzwony zwykle umieszczane są na wieżach świątyń), ale również­ ­łączy się z wielkością i majestatem władzy – jego dźwięk towarzyszył koronacjom, pogrzebom i innym podniosłym wydarzeniom. Aż dziw, że w dzisiejszych czasach, w których panuje trywialność, Zygmunt nadal rozbrzmiewa, przypominając o innej rzeczywistości, wykraczającej poza doczesność i świat materialny. Dzwon z wawelskiej katedry jest dla nas symbolem przywołującym to, co w polskości najwznioślejsze: przywiązanie do Świętej Wiary Katolickiej i Kościoła, bohaterski i rycerski etos ofiarnej służby w dobrej sprawie. Wszak to armaty wojsk zakonu Najświętszej Maryi Panny – który sprzeniewierzywszy się Tej, której miał służyć, nękał swych braci w Wierze, by ostatecznie dokonać apostazji i zwrócić się ku herezji protestanckiej – zostały przetopione na ów majestatyczny dzwon.

Jest jeszcze inny instrument – symbol, trafnie oddający powołanie Polski, w muzyce dawnej rozbrzmiewający zwykle w momentach, w których utwór traktuje o Bogu. Trąbka z wieży mariackiej swym wzbijającym się w niebo dźwiękiem wieki temu ostrzegła krakowian przed atakiem tatarskich barbarzyńców. To bohaterskie zmaganie z pogaństwem przez wieki wyrażające się w idei antemurale, przedmurza chrześcijaństwa, jest nieodłącznie związane z naszymi dziejowym powołaniem. 

My i Zachód 

Stanisław Tarnowski ponad wiek temu tak pisał o znaczeniu katolicyzmu dla tożsamości Polski. My całą naszą cywilizację wzięliśmy z zachodniego łacińskiego świata. Z nim w związku przebyliśmy wszystkie wieki naszego życia; cały skład naszych pojęć religijnych, moralnych, politycznych i społecznych jest z tego wspólnego skarbu wzięty. Nasze instytucje, formy naszego życia, nasza nauka, nasza literatura, nasz obyczaj, nasze towarzyskie nawet stosunki i zwyczaje, wszystko się z zachodnim światem łączy.(…) Że jego cywilizacja jest na naszej kuli ziemskiej najwyższą, nie zaprzeczy nawet ten, kto by nie przyznawał, że jego rzymska wiara jest jedyną prawdziwą. Z obowiązku zatem, jaki każdy naród ma względem całości ludzkiego rodu i jego dobra (…) z obowiązku wreszcie samego zachowania siebie musimy stać na gruncie, na którym wyrośliśmy, (…) i trzymać się tej cywilizacji, która jest najwyższą i naszą (…). 

Na skutek kilku wieków antychrześcijańskiego buntu przeciw ładowi cywilizacja zachodnia, której częścią jest Polska, niemal leży w ruinach. Zakwestionowano już prawie wszystkie prawdy, na których została zbudowana: Wiarę, Dekalog i zasady moralne, a nawet zdrowy rozsądek. Świat chrześcijański targany rozszalałym żywiołem pychy i zmysłowości stoi w obliczu zagłady, której tragicznym symbolem i zapowiedzią są miliony dzieci nienarodzonych, zabijanych każdego roku w klinikach aborcyjnych. W wieku XX, po dwudziestoleciu odrodzonej, niepodległej, znów targanej wewnętrznymi konfliktami Polski, nastąpił kolejny łańcuch klęsk. Przestała istnieć naturalna elita społeczeństwa – szlachta i arystokracja, straciliśmy wielką część elity kościelnej, intelektualnej i wojskowej oraz bezcenne dobra kultury. 

Piętno XX wieku 

Jednocześnie komunizm odcisnął na nas piętno, stworzył warunki dla rozwoju wad takich, jak apatia, brak inicjatywy obywatelskiej, obojętność na dobro wspólne wyrażające się choćby minimalną aktywnością społeczną. PRL pozostawił wszędzie swoje ślady w postaci zniszczonych siedzib szlacheckich, upadku kultury życia codziennego, sztuki, architektury, kuchni, dobrego smaku. Emigracja ostatnich kilkudziesięciu lat spowodowała, że z kraju wyjechało wiele zdolnych i wartościowych osób; aborcja dokonywana w latach komunizmu pozbawiła życia setki tysięcy poczętych polskich dzieci, jeden z najniższych w Europie wskaźników dzietności powoduje, że nie ma już zastępowalności pokoleń. Pozostała jeszcze przede wszystkim wiara katolicka i Kościół, które są nieustannie z największą zajadłością atakowane z zewnątrz i od wewnątrz. Jeśli Polska ulegnie potężnej presji antychrześcijańskiej Rewolucji i śladem innych wspaniałych narodów chrześcijańskich dokona wielkiej apostazji, czy wypełni swoje powołanie, czy przetrwa? Jeśli nasz kraj nie zdradzi Chrystusa, być może zdoła wydać z siebie ową „iskrę”, o której pisze w Dzienniczku św. Faustyna.

Arkadiusz Stelmach

Za: "Polonia Christiana" nr 2/2008
Ubiegłoroczny sukces „Podsumowania Roku” skłania nas do kontynuowania tego ciekawego formatu dyskusyjnego. Już w środę 22 stycznia 2025 r. spotkają się z Państwem: Witold Gadowski, Arkadiusz Stelmach i Krystian Kratiuk. Program poprowadzi Łukasz Karpiel. Wstęp wolny – zapraszamy!
Gdy 35 lat temu upadał w Polsce komunizm wydawało nam się, że okres szykanowania Kościoła i wiernych skończył się raz na zawsze. Niestety, tak nam się tylko wydawało. Dzisiaj ponownie zadajemy sobie pytanie – jaka będzie nasza Ojczyzna? Odpowiedzi na tę kwestię będzie można poszukać już 18 stycznia, podczas spotkania Klubu „Polonia Christiana” z red. Krystianem Kratiukiem...
W piątek 17 stycznia o godzinie 18:00 w Hotelu Golden Tulip na krakowskim Kazimierzu (ul. Krakowska 28) odbędzie się wyjątkowe spotkanie autorskie z biskupem Athanasiusem Schneiderem. Wydarzenie będzie poświęcone jego najnowszej książce pt. „Credo. Kompendium wiary katolickiej” – niezwykłemu katechizmowi, który w prosty i przejrzysty sposób tłumaczy fundamenty wiary katolickiej.
Klub „Polonia Christiana” w Lublinie zaprasza na debatę pt. „Neomarksistowski eksperyment na narodzie. Wyzwania na 2025 rok”, która odbędzie się w sobotę 11 stycznia 2025 roku o godzinie 17:00. Gościem specjalnym klubowego spotkania będzie prof. Ryszard Zajączkowski, filozof związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim (KUL) i założyciel Stowarzyszenia Inicjatyw Naukowych.
W piątek 3 stycznia wieczorem, w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, odbędzie się inauguracja polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Na ten dzień swoje protesty zapowiedzieli rolnicy z całej Polski, sprzeciwiający się destrukcyjnej polityce UE w zakresie rolnictwa czy tzw. Zielonego Ładu. Wbrew oczekiwaniom rolników do Warszawy nie przybędzie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, firmująca pogłębiający się w Europie chaos ekonomiczny i społeczny.