Wielu Egipcjan uważa, że bilans roku, który upłynął od wybuchu rewolucji w ich kraju, wypada blado. Najwięcej na zmianach zyskali wojskowi i nic nie wskazuje na to, by zamierzali oddać władzę.
Rewolucja w Egipcie wybuchła 25 stycznia 2011 roku. W środę, w pierwszą rocznicę wydarzenia, na placu Tahrir zebrały się tysiące Egipcjan. Atmosfera nie była radosna, wielu uczestników manifestacji wzywało wręcz do dalszej rewolucji. Słychać było hasła w rodzaju: „Precz z rządami wojskowych". Większość zgromadzonych była jednak bardziej umiarkowana.
– Moim zdaniem mamy obecnie w Egipcie do czynienia z taką sytuacją jak w Polsce na samym początku przemian. Na głębsze reformy trzeba będzie jeszcze poczekać — powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Said Sadek, politolog z uniwersytetu amerykańskiego w Kairze. Według niego dużym osiągnięciem rewolucji jest częściowe zniesienie stanu wyjątkowego, który obowiązywał od 31 lat. - Swobody obywatelskie były w tym czasie w Egipcie fikcją. Są nią w dużej części nadal, bo prawa stanu wyjątkowego wciąż obowiązują w odniesieniu do „przypadków bandytyzmu" – jak oznajmił Mohamed Tantawi, szef Najwyższej Rady Wojskowej.
Organizacja Human Right Watch opracowała niemal siedmiuset stronnicowy raport, z którego wynika, iż sytuacja Egipcjan w porównaniu do okresu sprzed rewolucji, nie poprawiła się. Wojsko nadal sprawuje niemal nieograniczoną władzę i nic nie wskazuje na to, by chciało dobrowolnie zrzec się specjalnego statusu. Mimo iż przeprowadzono wybory i ukonstytuował się parlament, wojskowi mianują zarówno premiera, jak i ministrów. Ma się to zmienić dopiero po uchwaleniu nowej konstytucji, ale zanim to nastąpi, wybrana musi zostać izba wyższa parlamentu i opracowany projekt ustawy zasadniczej, a dopiero potem odbędzie się referendum konstytucyjne. Nowego prezydenta Egipcjanie wybiorą w lipcu.
Zdaniem ekspertów, rewolucja największe korzyści przyniosła wojskowym, bo z drugiej pozycji w krajowej hierarchii przesunęli się na pierwszą. Nie pomogła za to np. kobietom mającym polityczne ambicje – w nowym parlamencie zasiądzie ich dziewięć.
Źródło: rp.pl