ACTA dają władzy nowe możliwości kontrolowania i cenzurowania sieci. Śledztwo w sprawie strony antykomor.pl może być w tej kwestii świetnym testem.
Gdyby w Polsce obowiązywały już zapisy kontrowersyjnego dokumentu ACTA, ABW mogłaby zablokować bez zgody prokuratury czy sądu słynną już stronę antykomor.pl. Wystarczyłoby do tego podejrzenie, że treści zamieszczone na witrynie naruszają prawo. Bez tych przepisów, strona działa, wolność słowa jest więc zapewniona. Śledztwo, prowadzone w tej sprawie na podstawie obowiązujących dziś przepisów, miało zakończyć się najpóźniej z końcem ubiegłego roku. Prokuraturze Rejonowej w Tomaszowie Mazowieckim nie udało się to, przesunięto więc termin na 20 stycznia. Jednak i ten termin nie był wystarczający. Śledztwo przeniesiono w końcu do Piotrkowa Trybunalskiego – informuje „Rzeczpospolita”.
Kiedy pod koniec ubiegłego roku dziennikarze dopytywali o sprawę, usłyszeli, że do zamknięcia sprawy konieczne jest otrzymanie opinii biegłych. Opinie wpłynęły, ale są objęte tajemnicą postępowania. Prokuratura nie ujawnia, co zamierza robić przez następne trzy miesiące, o które poprosiła. To nie koniec tajemnic i niejasności w tej sprawie. Początkowo prokuratura informowała, że śledztwo wszczęto po zawiadomieniu osoby oburzonej treściami zawartymi na witrynie. Zdementował to później prokurator generalny Andrzej Seremet, przyznał, że to ABW złożyła w tej sprawie doniesienie.
Agencja argumentowała, że zagrożone może być życie prezydenta. Postępowanie toczyło się jednak w sprawie znieważenia. Na początku stycznia tomaszowska prokuratura odmówiła udzielenia informacji w tej sprawie właścicielowi antykomor.pl argumentując, że… nie jest on stroną tego postępowania. Nie przedstawiono mu zarzutów, nie zwrócono też zarekwirowanego sprzętu.
Źródło: „Rzeczpospolita”