Od początku bieżącego tygodnia, z ośrodków analizujących europejską gospodarkę wypływają wiadomości, które wydają się przesądzać o tym, iż Grecja w najbliższym czasie ogłosi niewypłacalność. Informacje takie podaje również agencja Reutera.
Grecja od wielu tygodni prowadziła rozmowy z prywatnymi inwestorami w sprawie restrukturyzacji swojego zadłużenia, dialog utknął jednak w martwym punkcie. Nie ma zgody m.in. w sprawieoprocentowania nowych obligacji, na które zostałby zamieniony stary dług. W poniedziałek grecki premier Lucas Papademos uspokajał: Jest mała przerwa w negocjacjach, ale jestem pewien, że będą one kontynuowane i że osiągniemy porozumienie, które będzie dla wszystkich akceptowalne - powiedział. Agencje ratingowe od dawna jednak mówiły, że nawet jeśli prywatni inwestorzy dobrowolnie zgodzą się na redukcję greckiego długu o połowę, czyli o blisko 100 mld euro, to i tak uznają Grecję za bankruta.
Głównym wierzycielem Aten jest Unia Europejska, która jest wręcz zmuszona do ratowania bankruta, bo jest z nim powiązana unią walutową. Gorzej może jednak być z prywatnymi wierzycielami – bankami, które w razie niewypłacalności dochodzić mogą swych praw przed sądami. Te ustalą kolejność zajmowania greckiego majątku przez poszczególnych wierzycieli. W czasie tych postępowań jakaś część majątku zajęta być może przez syndyka pod zastaw wysuwanych roszczeń. T o z kolei natychmiast zaowocuje pogłębieniem kryzysu w strefie euro, rozpoczynając od Włoch, Portugalii i Hiszpanii.