Danny Dorling, brytyjski demograf przewiduje, że za sto lat może być na świecie nie więcej, ale mniej ludności niż obecnie. Większość demografów związanych z ONZ sugeruje, że jeśli wciąż będzie się rodzić tyle dzieci, ile obecnie, to za sto lat może nas być już nie siedem, ale 10 miliardów. Demografowie obawiają się, że takiej liczby mieszkańców Ziemia nie wyżywi i że konieczne jest przeciwdziałanie przyrostowi naturalnemu. Są jednak demografowie, którzy twierdzą zupełnie coś przeciwnego. Ludzi nie przybędzie, a ubędzie.
Danny Dorling, wykładowca uniwersytetu w Sheffield w Wielkiej Brytanii twierdzi, że alarmistyczne prognozy Funduszu Ludnościowego ONZ sugerujące, że do 31 października 2011 r. będzie nas 7 mld i liczba ludności będzie ciągle wzrastać, nie spełnią się. Przewiduje on inny scenariusz. Mówi, że po szczycie przyrostu naturalnego, nastąpi jego spadek. Profesor zauważył, że podobna sytuacja miała miejsce w przeszłości. Przyrost ma charakter cykliczny. Raz jest wyższy, raz niższy.
Przykładowo, w latach 1926 i 1960, w których środki antykoncepcyjne po raz pierwszy zaczęły być stosowane powszechnie, ludność świata wzrosła z 2 do 3 mld, a w 1999 r. osiągnęła 6 miliardów, co sugeruje, że wzrost liczby ludności został przyspieszony, pomimo dostępności antykoncepcji.
Jednak, w niektórych rejonach świata płodność spadała poniżej poziomu zastępowalności pokoleń. Vanessa Baird zaobserwowała, że w niektórych krajach afrykańskich, w których poprawiła się jakość życia, płodność zmniejszyła się radykalnie. Są rejony, gdzie średnio na jedną kobietę przypada dwoje dzieci.
Z najnowszych prognoz opublikowanych przez oenzetowską organizację UNPD wynika, że w 2100 r. na świecie ma być 10,1 miliarda ludzi. Profesor Dorling zauważa, że te prognozy nie uwzględniają globalnych „baby-boomów", wzlotów i upadków, które można było obserwować chociażby w ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat. Komunikat prasowy UNPD ostrzegał, że „małe różnice w płodności mogą powodować znaczne różnice w wielkości populacji w długim okresie". Dorling twierdzi jednak, że po szczycie tzw. globalnego przyrostu naturalnego – z którym mamy obecnie do czynienia – nastąpi spadek liczby ludności.
Prognozuje on, że ludność świata osiągnie 9,3 miliarda w 2060, ale w roku 2100 spadnie do 7,4 miliarda. Jeśli natomiast ludzie zdecydują się na jeszcze mniejszą liczbę dzieci niż obecnie, to wówczas spadek ten może być jeszcze większy i wynosić 6,2 miliarda w 2100 r. W rezultacie, za sto lat może być mniej ludzi niż obecnie. Jego zdaniem, paszporty mogą trafić do lamusa, gdyż będzie istniało silne zapotrzebowanie na migrację taniej siły roboczej.
Źródło: OpenDemocracy, AS
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy