Splądrowanie ambasady izraelskiej w Kairze, wydalenie ambasadora izraelskiego z Turcji i żądania Palestyńczyków o uznanie ich państwa sprawiły, że Izrael znalazł się w bardzo trudnej sytuacji – zauważa gazeta „The New York Times”. Izrael jest coraz bardziej izolowany i musi zmagać się z radykalizmem panującym na Bliskim Wschodzie. Tymczasem jego możliwości reakcji stają się coraz bardziej ograniczone.
Kryzys dyplomatyczny, który wybuchł ostatnio i zmusił władze izraelskie do ewakuowania pracowników splądrowanej w ub. weekend ambasady w Egipcie, a także nawiązanie bliskiej współpracy Turcji z Egiptem, postawiły Izrael w nader trudnym położeniu.
Izraelskie odrzutowce, które przybyły, by ewakuować pracowników placówki dyplomatycznej przypominały wielu scenę z 1979 r., gdy w Iranie wybuchała rewolucja.
„Siedem miesięcy od upadku reżimu Hosni Mubaraka, egipscy protestujący rozerwali na strzępy flagę Izraela, symbol pokoju między Egiptem a jej wschodnim sąsiadem od 31 lat" – pisał Aluf Benn, redaktor naczelny lewicowego dziennika izraelskiego Haaretz. „Wydaje się, że flaga nie powróci na maszt w najbliższym czasie” – dodawał.
W ub. sobotę Egipt i Izrael wydały wspólne oświadczenie, potwierdzając swoje zobowiązania do utrzymania traktatu pokojowego, ale w telewizyjnym wystąpieniu premier Izraela, Benjamin Netanjahu ostrzegł, że Egipt „nie może ignorować szkód wyrządzonych pokojowi".
W obliczu kryzysu w stosunkach z Egiptem i Turcją – dwoma najważniejszymi sojusznikami regionalnymi - Izrael zwrócił się o pomoc do Stanów Zjednoczonych. Przez całą noc w ub. piątek zdesperowani izraelscy urzędnicy prosili amerykańskich kolegów o pomoc.
Prezydent Obama „wyraził zaniepokojenie" z powodu splądrowania izraelskiej ambasady w Egipcie i wezwał Egipt do wywiązania się ze swoich zobowiązań międzynarodowych, w celu zapewnienia bezpieczeństwa urzędnikom dyplomatycznym.
Waszyngton z wielkim napięciem obserwuje to, co się dzieje wzdłuż wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego.
Brak natychmiastowej reakcji sił bezpieczeństwa w Kairze – prawdopodobnie było to celowe działanie – stawia pytania o to, czy wojsko, tymczasowo sprawujące władzę, będzie w stanie utrzymać porządek publiczny i wywiązać się ze swoich zobowiązań międzynarodowych. Brak przeciwdziałania na atak na obcą ambasadę spowodował, że pojawiły się obawy o bezpieczeństwo pracowników innych placówek dyplomatycznych w Egipcie.
Egipski rząd tymczasowy wykorzystał zaistniałą sytuację, by przywrócić prawo o stanie wyjątkowym, za które piętnowano wcześniej obalonego prezydenta Hosni Mubaraka.
Od początku wybuchu tzw. Arabskiej Wiosny wielu polityków na całym świecie, w tym przedstawiciele władz w USA, wezwało Izrael do podjęcia śmiałych kroków pojednawczych wobec Palestyńczyków, tłumacząc, że świat arabski gniewa się na Izrael za to, w jaki sposób traktuje Palestyńczyków.
Premier Izraela nie chce o tym słyszeć. Sytuacja zaczyna się pogarszać z każdym dniem. Izrael traci sojuszników. Niedawno Turcja wydaliła ambasadora izraelskiego, bo władze izraelskie nie chciały oficjalnie przeprosić za śmierć dziewięciu Turków, którzy w ub. roku zostali zastrzeleni, gdyż płynęli wzdłuż Strefy Gazy. Szturm na ambasadę w Kairze w sobotę przyczynił się do zabójstwa trzech żołnierzy egipskich, do których na granicy ogień otworzyli izraelscy żołnierze, podejrzewając ich o terroryzm. Izrael wyraził jedynie żal z powodu incydentu, ale nie przeprosił, czego oczekiwały władze.
Izraelscy wojskowi i politycy, którym coraz częściej puszczają nerwy utrzymują, że Egipt, podobnie jak Turcja zmierzają w kierunku islamizacji. – Dzieje się dokładanie to, co miało miejsce w 1979 r. w Iranie – przekonuje Eli Shaked, były ambasador Izraela w Kairze.
Narastająca wrogość Egiptu może wymagać radykalnej zmiany doktryny obronnej Izraela, który od ponad 30 lat zakładał względny spokój na południowej granicy. Izraelczycy obawiają się pogorszenia relacji z Cyprem, w związku z konfliktem dyplomatycznym z Turcją. Pod znakiem zapytania stoi zezwolenie Cypru na odwierty gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego.
Jak zauważają izraelscy eksperci, obawy o których mówili kilka miesięcy temu izraelscy politycy, zaczynają się materializować w konkretny sposób. Kozłem ofiarnym Arabskiej Wiosny stał się Izrael osaczany ze wszystkich stron.
Arabowie nie mogą wybaczyć Izraelowi, że niesprawiedliwie okupuje tereny palestyńskie. Lewicowi politycy w Izraelu coraz częściej mówią o konieczności uznania Palestyny i wytyczeniu nowych granic. Jak zwykle liczą na pomoc jedynego sojusznika strategicznego, jaki im pozostał – Amerykę.
Źródło: „The New York Times”, AS
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy