Jak rozpad rodziny wpływa na załamanie gospodarki
2011-07-05 00:00:00

W tygodniku The Weekly Standard ukazał sie ostatnio artykuł autorstwa Mitcha Pearlsteina na temat negatywnego wpływu rozbicia rodzin na gospodarkę. Pearlstein napisał książkę pt. From Family Collapse to America’s Decline (Od upadku rodziny do załamania Ameryki), która ma się ukazać w sierpniu tego roku.
Według autora, choćby nie wiem jak dobry plan naprawy gospodarki zaproponował amerykański minister skarbu, to i tak ma on niewielkie szanse na powodzenie, ze względu na niebywałe - w porównaniu z innymi państwami uprzemysłowionymi - rozbicie rodzin w USA.
Przypomina, że od lat studenci ekonomi uczą się, iż rozwody są szkodliwe dla gospodarki państwa, gdyż sprawiają, że wielu obywateli przestaje być konkurencyjnymi na rynku pracy, co tylko sprzyja rozwarstwieniu społeczeństwa. I chociaż rząd obiecuje wprowadzić różne programy pomocy społecznej, to tylko sprzyja dalszemu fiskalizmowi i wcale nie rozwiązuje problemów ludzi najuboższych, wywołując u nich jeszcze większą frustrację i rozczarowanie.
Autor zwraca uwagę, że statystyki na temat rozbicia małżeństw są alarmujące. Ponad 40 proc. dzieci amerykańskich rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Tyle samo rozpada się pierwszych małżeństw. Jeszcze więcej rozpada się małżeństw zawartych po rozwodzie. Jak to wpływa na gospodarkę?
Pearlstein wyjaśnia, że rozwody i urodzenia dzieci poza małżeństwem dotyczą głównie warstwy najuboższej i najgorzej wykształconej. Zdecydowanie mniej rozwodów jest pośród osób z wyższym wykształceniem. Dzieci z rodzin rozbitych znacznie gorzej uczą się w szkole, co z kolei przekłada się na ich poziom wykształcenia i konkurencyjność na rynku pracy. Mają one gorsze i mniej płatne prace.
W 2008 r. ekonomista z Georgia College & State University, Benjamin Scafidi obliczył, że rozpad rodzin amerykańskich kosztuje podatników 112 miliardów dolarów rocznie. Scafidi przyznał, że w swoich szacunkach celowo pominął niektóre dość znaczne koszty. Na przykład w badaniu wzięto pod uwagę tylko kobiety samotnie wychowujące dzieci, pominięto jedną szóstą mężczyzn, będących samotnymi rodzicami. Nie uwzględniono także wielu ważnych pomocowych programów rządowych, z których korzystają głównie samotne matki itp.
Osoby pochodzące z rodzin rozbitych częściej korzystają z kosztowych programów pomocowych związanych z utrzymaniem rodziny, a także z zapewnieniem opieki medycznej i opieki w wieku podeszłym.
Scafidi podkreślił jednak, że tak naprawdę rzeczywisty koszt jest znacznie powyżej 112 mld dol. rocznie.
W 2009 r. uczeni z Brookings Institute, Ron Haskins i Isabel Sawhill napisali, że jeśli „Stany Zjednoczone miałyby dzisiaj taki sam odsetek dzieci żyjących w rodzinach z jednym rodzicem jak w 1970 roku, wówczas stopa ubóstwa byłaby mniej więcej o jedną czwartą niższa od obecnej”. Sawhill wraz z kolegami zauważył, że gdyby struktura rodziny nie zmieniła się między 1960 a 1998 r., wówczas wskaźnik ubóstwa dla czarnych dzieci wynosiłby obecnie 28,4 proc. zamiast 45,6 proc. Pokazuje to tylko, jak szybko postępuje degradacja społeczeństwa amerykańskiego.
Ekonomista Eric Hanushek twierdzi, że dzieci pochodzące z rozbitych rodzin osiągają znacznie gorsze wyniki w matematyce i innych przedmiotach ścisłych, co przekłada się na sukces gospodarczy kraju.
Napisał, że „podniesienie umiejętności poznawczych ma największy pozytywny wpływ na gospodarkę” w krajach o liberalnym podejściu do ekonomii. Jego zdaniem, umożliwienie kształcenia na wyższym poziomie znacznie większej grupie młodych ludzi, poprzez specjalne programy dotacji i stypendiów, pozwoliły na pojawienie się na rynku większej liczby wykształconych ludzi. Jednak poziom ich kształcenia pozostawia wiele do życzenia. Uczony zauważa, że obecnie wiele kobiet i mężczyzn z rozbitych rodzin pozbawia się narzędzia do osiągnięcia sukcesu.
„Co to może wróżyć dla naszej struktury społecznej i politycznej? – pyta autor artykułu. „Oczywiście nic dobrego, gdyż rozpad rodziny może tylko pogłębić społeczne podziały w społeczeństwie amerykańskim” – odpowiada. Zwrócił uwagę, że obecnie w USA ma miejsce znacznie mniej awansów społecznych, w porównaniu z Kanadą, Francją i Niemcami.
Ekonomista Brookings College, były pracownik administracji Clintona, Sawhill podkreśla, że obecnie dochód jest ściśle skorelowany z poziomem edukacji w USA, a ten uzależniony jest od stanu rodzin.
Kay Hymowitz mówi o „samonapędzającym się cyklu” wychowywania dzieci przez samotne matki z klasy robotniczej. Jednak, co jest szczególnie niepokojące dla wielu naukowców, problem zaczyna dotykać także rodziny ze średnim wykształceniem.
Bradford Wilcox, który realizuje program badawczy na uniwersytecie stanowym w Virginii w badaniu opublikowanym w ub. roku napisał, że 58 proc. populacji dorosłych, którzy ukończyli szkołę średnią, zaczyna zachowywać się tak, jak osoby z wykształceniem podstawowym. Wzrosła także liczba rozwiedzionych matek z wykształceniem wyższym. Przykładowo w 1980 r. tylko 2 procent dzieci pozamałżeńskich rodziły kobiety z wyższym wykształceniem. Między 1970 a 2000 r. odsetek 14-letnich dziewcząt, urodzonych przez wykształcone matki, które żyły z obojgiem rodziców był na poziomie 80 do 81 procent. Obecnie wynosi on 58 procent.
Naukowcy zauważają, że życie rodzinne dzisiejszych średnio wykształconych Amerykanów zbyt często dotykają stresy finansowe, konflikty partnerskie i niepokój. Jest też coraz mniej prawdopodobne, aby rodziny takie przejęły „burżuazyjne wartości i cnoty”, takie jak: pracowitość, umiarkowanie i nacisk na edukację, które są warunkami koniecznymi do osiągnięcia osobistego i małżeńskiego sukcesu we współczesnych Stanach Zjednoczonych.
Jakie jest antidotum na kryzys rodziny? Kulturowe i religijne odrodzenie – odpowiadają zgodnie uczeni. Dziś bowiem wielu mężczyzn i kobiet, dotkniętych rozwodem rodziców, prowadzi nieuporządkowane życie.
Źródło: The Weekly Standard, AS
Rankiem 16 lipca 1251 r., gdy Szymon Stock odmawiał piękną, ułożoną przez siebie modlitwę Flos Carmeli, wedle jego własnej relacji jaką zdał ojcu Piotrowi Swayngtonowi, swojemu sekretarzowi i spowiednikowi: "nagle ukazała mi się Matka Boża w otoczeniu wielkiej niebiańskiej świty i trzymając w ręce habit Zakonu, powiedziała mi: "Weź, Najukochańszy Synu, ten szkaplerz twego Zakonu, jako wyróżniający znak i symbol przywilejów, który otrzymałam dla ciebie i dla wszystkich synów Karmelu. Jest to znak zbawienia, ratunek pośród niebezpieczeństw, przymierze pokoju i wszechwieczna ochrona. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego".
„Proroctwa nie lekceważcie. Przepowiednie dla Polski” Pawła Kota i Adama Kowalika to fascynująca podróż po proroctwach, które Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna skierowali do nas za pośrednictwem polskich i zagranicznych wizjonerów.
Dlaczego we współczesnym świecie próbuje się pokazać wspólność celów ruchu syjonistycznego z chrześcijaństwem? Dlaczego „chrześcijański syjonizm” ma tak duży wpływ na decyzje polityczne o wymiarze globalnym, angażujące w politykę Izraela wiele państw świata, w tym Stany Zjednoczone? Czy „chrześcijański syjonizm”, mocny raczej w środowiskach ewangelickich, ma swoich zwolenników także w Polsce? Odpowiedzi na te pytania szukać można w nowym kwartalniku, który Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi przygotowało dla czytelników szukających rzetelnych informacji, które trudno znaleźć w innych mass mediach.
Przyjaciele „Przymierza z Maryją” to wspólnota istniejąca przy Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi od ponad trzech lat. Gromadzi ona najbardziej oddanych Czytelników pisma, którzy w sposób szczególny postanowili pomagać w rozwoju naszego dwumiesięcznika. Ciebie też, Drogi Czytelniku, zapraszamy do tego grona – do rodziny Przyjaciół „Przymierza z Maryją”!
W pierwszy piątek miesiąca lipca, o godzinie 15.00 w Bazylice Bożego Ciała w Krakowie odbędzie się comiesięczna wspólna Modlitwa Różańcowa w intencji Apostołów Fatimy i Przyjaciół „Przymierza z Maryją”.