Jeden ojciec, 150 dzieci - absurd in vitro

2011-11-03 00:00:00
Jeden ojciec, 150 dzieci - absurd in vitro


Współczesny postęp w dziedzinie medycyny, często nie jest właściwie ukierunkowany i staje się udręką. Przekonuje się o tym wiele dzieci z „probówki”, których życie zainicjowano w laboratoriach, wykorzystując tzw. metodę in vitro. O problemie tym pisał ostatnio ks. John Leies na portalu LifeSitenews.com. Duchowny powołał się na artykuł zatytułowany „One Sperm Donor, 150 Offspring", opublikowany niedawno w lewicowej gazecie „The New York Times”. Autorka artykułu zwróciła uwagę na to, jak ogromna odpowiedzialność spoczywa na osobach, które w laboratoriach powołują do życia nowe istoty.

Artykuł opowiadał o kobiecie, która poszukiwała rodzeństwa swojego dziecka, poczętego metodą in vitro. Gdy jej poszukiwania dobiegły końca była wstrząśnięta – przekonała się, że dawca nasienia, będący ojcem jej dziecka jest także ojcem 149 innych dzieci.

Często instytucje uwikłane w przeprowadzanie zabiegów tzw. zapłodnienia pozaustrojowego – które przedstawia się jako antidotum na bezpłodność – nie są zainteresowane konsekwencjami prowadzonych przez nie eksperymentów. Medycy tłumaczą się tym, że wyświadczają ogromną przysługę parom, które pragną mieć własne dziecko, ale z jakichś względów jest to niemożliwie.

Tymczasem doświadczenie pokazuje, że osoby poczęte w wyniku zapłodnienia in vitro skarżą się na wiele problemów natury emocjonalnej, związanych z własną tożsamością. Często poszukują swoich ojców – dawców nasienia. W Stanach Zjednoczonych działa np. organizacja o nazwie „Rejestr Dawców Rodzeństwa”. Za pośrednictwem tej instytucji można się dowiedzieć, że np. jeden dawca komórek męskich może mieć kilkadziesiąt dzieci.

Lukratywna branża technologicznej reprodukcji w Stanach Zjednoczonych jest w dużej mierze nieuregulowana. Niektóre kraje ograniczyły liczbę dzieci, poczętych laboratoryjnie z wykorzystaniem nasienia od jednego dawcy. W Wielkiej Brytanii przyjęto, że jeden dawca może być ojcem najwyżej 10 dzieci. Podobnie jest we Francji i Szwecji, ale już nie w Stanach Zjednoczonych.

W artykule opublikowanym w „NYT”, zwrócono uwagę na szereg negatywnych konsekwencji stosowania procedury in vitro. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeden ojciec może zainfekować wiele dzieci rzadkimi chorobami genetycznymi. Może także częściej dochodzić do przypadkowych związków kazirodczych, a także – paradoksalnie – do jeszcze większego osłabienia więzi małżeńskiej w społeczeństwie.

Kapłan, który powołał się na artykuł w nowojorskiej gazecie podkreślił jednocześnie, że zapłodnienie in vitro jest sprzeczne z zamysłem Bożym wobec człowieka. Depersonalizuje reprodukcję, wprowadzając trzecią anonimową osobę do małżeństwa – genetycznego rodzica.

Ksiądz Leies napisał także o zaniepokojeniu wyrażanym w innych artykułach dotyczących ogromnego wzrostu liczby ciąż mnogich w USA. Wzrost ten jest następstwem stosowania w dużych dawkach medykamentów, które mają doprowadzić do większej produkcji komórek jajowych, by w ten sposób zwiększyć szansę na zapłodnienie. W efekcie tego, kobiety często decydują się na aborcję jednego lub kilkorga dzieci z rodzeństwa.

Kapłan podkreślił, że kobiety, który decydują się na uśmiercenie jednego z bliźniaków, czy dwójki rodzeństwa np. w przypadku trojaczków, często z opóźnieniem przekonują się, że wyrządziły swojemu dziecku pozostawionemu przy życiu wielką szkodę. Bliźnięta bowiem, podobnie jak trojaczki, czworaczki itp. są bratnimi duszami. Łączy je szczególna więź.

Duchowny przestrzega, by ludzie nie powoływali sztucznie do życia dzieci, ani „nie zabawiali się w Pana Boga”, decydując później o tym, które z nich ma żyć, a które umrzeć. Każde życie jest bowiem święte.

Źródło: LifeSiteNews.com, AS

Wiosną 2004 roku 54-letnia Francuzka Bernadette Marie Helene Vernamat wybrała się z pielgrzymką do Libanu, do grobu św. Charbela. Kobieta chorowała na złośliwego raka piersi i żołądka. Po spowiedzi i Komunii św. odmówiła cały Różaniec przy grobie świętego. Badania, które zrobiła po powrocie do domu, wykazały jej całkowite uzdrowienie. Tak działa ten wyjątkowy mnich z Libanu, za wstawiennictwem którego łaskę uzdrowienia otrzymały już tysiące osób.
Rankiem 16 lipca 1251 r., gdy Szymon Stock odmawiał piękną, ułożoną przez siebie modlitwę Flos Carmeli, wedle jego własnej relacji jaką zdał ojcu Piotrowi Swayngtonowi, swojemu sekretarzowi i spowiednikowi: "nagle ukazała mi się Matka Boża w otoczeniu wielkiej niebiańskiej świty i trzymając w ręce habit Zakonu, powiedziała mi: "Weź, Najukochańszy Synu, ten szkaplerz twego Zakonu, jako wyróżniający znak i symbol przywilejów, który otrzymałam dla ciebie i dla wszystkich synów Karmelu. Jest to znak zbawienia, ratunek pośród niebezpieczeństw, przymierze pokoju i wszechwieczna ochrona. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego".
„Proroctwa nie lekceważcie. Przepowiednie dla Polski” Pawła Kota i Adama Kowalika to fascynująca podróż po proroctwach, które Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna skierowali do nas za pośrednictwem polskich i zagranicznych wizjonerów.
Dlaczego we współczesnym świecie próbuje się pokazać wspólność celów ruchu syjonistycznego z chrześcijaństwem? Dlaczego „chrześcijański syjonizm” ma tak duży wpływ na decyzje polityczne o wymiarze globalnym, angażujące w politykę Izraela wiele państw świata, w tym Stany Zjednoczone? Czy „chrześcijański syjonizm”, mocny raczej w środowiskach ewangelickich, ma swoich zwolenników także w Polsce? Odpowiedzi na te pytania szukać można w nowym kwartalniku, który Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi przygotowało dla czytelników szukających rzetelnych informacji, które trudno znaleźć w innych mass mediach.
Przyjaciele „Przymierza z Maryją” to wspólnota istniejąca przy Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi od ponad trzech lat. Gromadzi ona najbardziej oddanych Czytelników pisma, którzy w sposób szczególny postanowili pomagać w rozwoju naszego dwumiesięcznika. Ciebie też, Drogi Czytelniku, zapraszamy do tego grona – do rodziny Przyjaciół „Przymierza z Maryją”!