– Słowo "ludobójstwo" nie oddaje sprawy w przypadku Katynia – stwierdził w środę Andrzej Wajda.
Nie tylko znany reżyser w ostatnich dniach negował ludobójczy charakter Katynia. Podobnie wypowiedział się doradca prezydenta prof. Roman Kuźniar. A prof. Janusz Symonides mówił "Gazecie Wyborczej", że nie będzie łatwo udowodnić ludobójstwa w tym przypadku.
Mierzyć norymberską miarą
W tej samej gazecie jeden z autorów stwierdził z satysfakcją: "Uznanie Katynia za "ludobójstwo"" jest dziś tylko postulatem środowisk związanych z PiS".
To akurat nieprawda. O ludobójstwie cały czas mówi były wiceprezes IPN prof. Witold Kulesza (np. w wywiadzie dla "Rz" z 14 kwietnia 2011 r.). Także były szef IPN, dziś senator PO, Leon Kieres nie zaczął mówić niczego innego, a poprzednio głośno domagał się od Rosji uznania Katynia za ludobójstwo.
Ale jest faktem, że od pewnego czasu słychać w Polsce głosy, takie jak Wajdy i Kuźniara. Kiedy i dlaczego Katyń przestał być ludobójstwem.
Przez pierwszych kilkanaście lat III RP nikt w Polsce nie kwestionował ludobójczego charakteru Katynia. Nikt też nie atakował osób, które domagały się od Rosji uznania wydarzeń z wiosny 1940 r. za zbrodnię przeciw ludzkości.
"To było ludobójstwo, zbrodnia przeciw ludzkości, co znaczy, że Katyń można mierzyć tylko norymberską miarą" – mówił w 1994 r. w wywiadzie dla "GW" prokurator Stefan Śnieżko. Prowadzący wywiad Jacek Żakowski nie oponował przeciw tym słowom.
Podobnie wyglądała rozmowa w "GW" 11 lat później z prezesem IPN Leonem Kieresem, który z oburzeniem wypowiadał się tam na temat postawy strony rosyjskiej. Autorki wywiadu – Monika Olejnik i Agnieszka Kublik – same podpowiadały Kieresowi: "Przecież już w Norymberdze radziecki prokurator domagał się osądzenia przez trybunał zbrodni ludobójstwa w Katyniu według niego popełnionego przez Niemców. Jeszcze w 1993 i 1994 r. Rosja mówiła, że Katyń to zbrodnia ludobójstwa".
A Kieres im odpowiadał, że zmiana postawy Rosji to decyzja polityczna podjęta na Kremlu na najwyższym szczeblu.
[...]
Pełny tekst:
rp.pl