Praga nie powinna brać udziału w nowej umowie międzyrządowej w sprawie nowego paktu fiskalnego na rzecz ochrony euro, gdyż postanowienia ostatniego szczytu UE nie mogą pomóc w rozwiązaniu kryzysu – oświadczył w poniedziałek prezydent Vaclav Klaus. A ile dopłaci Polska?
Prezydent Vaclav Klaus nie po raz pierwszy pokazuje, że jest czeskim patriotą. Przypomniał, że Republika Czeska sama boryka się z deficytem budżetowym, którego nie potrafi wyeliminować, a w tej sytuacji nieodpowiedzialnym byłoby zwiększać zadłużenie poprzez udzielanie pożyczek krajom skrajnie zadłużonym. Te niby oczywiste fakty nie są brane pod uwagę przez czeski rząd, który uznał w niedzielę, że kraj powinien przyłączyć się do ratowania strefy euro.
„Piątkowy szczyt Unii Europejskiej nie przyszedł z żadnym planem rozwiązania głębokiego kryzysu zadłużeniowego. Sformułował jedynie ogólny zamiar stworzenia pewnych długoterminowych ram zmian instytucjonalnych, które same w sobie żadnego bezpośredniego wpływu na dzisiejszy, szybko pogłębiający się kryzys zadłużeniowy mieć nie mogą" – powiedział prezydent.
Na zakończonym w piątek szczycie UE uzgodniono m.in., że 200 mld euro trafi do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który przeznaczy je na pomoc zadłużonym gospodarkom unijnym. 150 mld euro z tej kwoty miałoby pochodzić od krajów strefy euro, a 50 mld euro od krajów spoza eurolandu. Ewentualny udział Czech miałby wynieść 90 mld koron, czyli około 3,5 mld euro.
Polski rząd ochoczo przyjął rozwiązania brukselskiego szczytu. Nadal nie znana jest jednak kwota, jaką mielibyśmy przekazać do MFW. W weekend Lider PiS Jarosław Kaczyński sugerował, że biorąc pod uwagę wielkość polskiej gospodarki, nasz kraj będzie musiał wyłożyć 1/5 z planowanych 50 mld euro spoza strefy euro. Polskie Radio dotarło jednak do nieoficjalnych informacji z których wynika, że Polacy wpłacą 5,8 mld euro, czyli około 26 mld złotych. W zaplanowanych przychodach budżetowy na przyszły rok rząd przewidział kwotę292,8 mld złotych.
Źródło: wiara.pl, polskieradio.pl