W rządzie trwają prace nad porozumieniem w sprawie reformy emerytalnej. PSL od jakiegoś czasu krytykuje pomysł PO. Jednak wiele wskazuje na to, że koalicjanci znajdą kompromis.
Zarówno PO jak i PSL chcą wyjść z twarzą ze sporu o reformę emerytalną. Premier Donald Tusk już wysłał sygnał, że nie zrezygnuje z wydłużenia wieku emerytalnego do 67. roku życia. Tym samym propozycje wicepremiera Waldemara Pawlaka, aby skrócić lata pracy kobietom, które wychowują dzieci, najprawdopodobniej nie zostaną wzięte pod uwagę. Nie oznacza to jednak, że ludowcy nic w ramach kompromisu nie dostaną.
Rząd rozważa obecnie propozycje łagodzące nieco projekt podniesienia wieku emerytalnego. Wśród rozważanych opcji znajdują się takie jak ta by przejście na emeryturę zależało nie od wieku, ale od stażu pracy. Pod uwagę brana jest także możliwość pobierania świadczeń przez osoby po 60. roku życia, które stracą pracę, lub będą miały problem z jej znalezieniem. Inna propozycja to wyodrębnienie grup zawodowych, które zostałyby objęte szczególnymi zabezpieczeniami. Do grup tych należałyby zawody zdominowane przez kobiety (np. pielęgniarki) - donosi "Rzeczpospolita".
Ludowcy rozpoczęli już konsultacje społeczne ze środowiskami kobiecymi. Krytykują przy tym PO, wskazując, że jej lider i szef rządu przeprowadzał konsultacje jedynie z Kongresem Kobiet, czyli grupą mało reprezentatywną dla środowisk kobiecych. W najbliższy poniedziałek przedstawiciele PSL spotkają się z Forum Liderek Organizacji Pozarządowych.
Przełom w rozmowach między koalicjantami rządowymi miał nastąpić w poniedziałek. Podstawę dla kompromisu mógłby stanowić projekt reformy emerytalnej złożony przez senatora PO Jana Rulewskiego. Proponuje on model, który przewiduje 67-letni zasadniczy wiek emerytalny, ale z możliwością skracania lub wydłużania go w przypadku mężczyzn do 65. lub 70., dla kobiet do 62. lub 68. roku życia. Pawlak na spotkaniu z Tuskiem wspominał o tym rozwiązaniu.
Źródło: rp.pl
ged