Omawiana w Sejmie ustawa o nasiennictwie to kolejna próba wprowadzenia "tylnimi drzwiami" żywności modyfikowanej genetycznie na polski rynek. Uderzy to nie tylko w konsumentów, ale i w producentów, czyli polskie rolnictwo. O kłamstwach na temat GMO i skutkach wprowadzenia ustawy rozmawiamy z Jadwigą Łopatą z Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi.
Dlaczego ostrzegacie Państwo przed GMO?
Mówimy o genetycznie modyfikowanych organizmach stosowanych przy produkcji żywności i w uprawach. Udowodniono, przez niezależne badania naukowe i wieloletnie obserwacje rolników, że wszystkie hasła jakimi posługują się zwolennicy GMO i korporacje je propagujące okazały się nieprawdą: po pierwsze zapowiadano zwiększenie plonów, okazało się to nieprawdą, plony są niższe. Obiecywano niższe zużycie środków chemicznych, co też jest fikcją, gdyż rośliny się uodparniają, a w drugim i trzecim roku trzeba stosować dużo większe dawki tych środków.
Uspokajano, że przy zachowaniu odpowiedniej bariery, uprawy GMO mogą współistnieć obok upraw roślin tradycyjnych i ekologicznych oraz, że nie będzie dochodzić do ich zanieczyszczenia. Celowo pominięto fakt, że wiatr, owady, ptaki itp. przenoszą pyłki i w tym kontekście nie ma możliwości uchronienia się od zanieczyszczenia. Przypomnijmy, że 15 lat temu obiecywano rolnikom w USA, że zanieczyszczenie będzie wynosić około 1 procenta a obecnie rolnicy nie mają wyboru. Ich pola są zanieczyszczone w ok. 90 do 100 proc. W takich uprawach jak rzepak, kukurydza czy soja nie mają w ogóle dostępu do ziarna czystego.
Szumnie ogłaszano, że GMO będzie rozwiązaniem kwestii głodu. A przecież uprawy komercyjne GMO trwają od 15 lat, a problem się powiększa. Rolnicy muszą pamiętać, że genetycznie zmodyfikowane rośliny i ziarna są patentowane i nie są ich własnością. Problemy pojawią się gdy rolnik będzie chciał zachować ich część lub wymienić się zasiewem. Nie przeszkadza to propagatorom GMO namawiać do pozbywania się tradycyjnych nasion.
I najważniejsza sprawa - zdrowie. Niezależne badania prowadzone w kilku rożnych krajach np. w Austrii na zlecenie tamtejszego rządu, we Francji, Niemczech, Rosji i we Włoszech, potwierdziły, że zwierzęta karmione paszą z GMO mają poważne problemy zdrowotne, z nerkami, wątrobą, rozwijają się alergie, a od trzeciego pokolenia zaczynają być bezpłodne.
Miejmy na uwadze, że organizmy GMO są żywe i raz wypuszczone do środowiska w nim zostają i namnażają się. Stało się to podstawą do tego, że dziewięć krajów europejskich wprowadziło zakazy uprawy GMO, w tym tacy potentaci rolnicze jak Francja i Niemcy. Mapa zakazów:
http://www.icppc.pl/antygmo/2010/06/zakazy-na-gmo-w-ue/
Jakie niebezpieczeństwa widzi Pani w nowelizacji, która wpływa pod obrady sejmu?
Jest to kolejna próba otwarcia polski na uprawy GMO. W ustawie o nasiennictwie przedłożonej przez Pana Prezydenta znajdują się co prawda przepisy, które przywracają zakaz wprowadzania do obrotu nasion GMO na terytorium polski, jednak nie ma poprawnej definicji "obrotu". Umożliwia to omijanie zakazu i sprowadzenie przez plantatorów nasion na tzw. "użytek własny". Zachowuje się furtkę, którą zwolennicy GMO już stosują wprowadzając genetycznie zmodyfikowane ziarna w ten sposób.
To właśnie potwierdza tezę, że ta ustawa jest kolejną próbą otwarcia Polski na GMO chociaż na pozór wydaję się, iż jest to dobra ustawa. Jednak jest to materia wysoce skomplikowana i wymaga gruntownej wiedzy by rozeznać w wystarczającym stopniu zagrożenia płynące z tej ustawy. Skrajnie niebezpieczne dla polskich rolników są zapisy projektu ustawy mówiące, że...ilość materiału siewnego odmiany regionalnej roślin rolniczych, jaka może zostać wprowadzona do obrotu, będzie określana, w drodze decyzji, przez ministra właściwego do spraw rolnictwa. Maksymalna ilość materiału siewnego danej odmiany w przypadku rzepaku, jęczmienia, pszenicy, grochu, słonecznika, kukurydzy i ziemniaka wynosi 0,3 % materiału siewnego danego gatunku stosowanego rocznie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz odpowiednio 0,5 % dla pozostałych gatunków... Łączna ilość wprowadzonego do obrotu materiału siewnego odmian regionalnych roślin rolniczych nie może jednak przekroczyć 10%...''. Powstaje pytanie, dlaczego ogranicza się nasz tradycyjny materiał najlepiej przystosowany do warunków lokalnych?
Duży niepokój budzi też zapis o jednoosobowym decydowaniu przez dyrektora Centralnego Ośrodka o wpisie do katalogu nasion i upraw. Dotychczas wyrokowało o tym ciało kolegialne.
Jaki jest wpływ międzynarodowych korporacji na polski przemysł żywnościowy i podejmowanie decyzji przez rząd w sprawie GMO?
Myślę, że jest duży, potwierdza to fakt, że do tej pory nie mamy jasnego zakazu upraw GMO, w sytuacji, gdy osiem krajów Unii plus Szwajcaria je wprowadziło. Pokazuje to, że istnieją instrumenty prawne, by taki zakaz wprowadzić, jeśli jest do tego wola polityczna. Jednak nacisk i wpływ lobby jest tak duży, że mimo ich funkcjonowania w Polsce ciągle nie mamy zakazu upraw GMO. Specyfiką polskiego rolnictwa jest jego rozdrobnienie, tym bardziej jest ono narażone na szybkie zanieczyszczenia w sytuacji dopuszczenia upraw GMO. Mimo tego, a także wystarczających dowodów na niemożność zachowania czystości upraw sytuacja prawna się nie zmienia. Środowiska lobbystyczne wykorzystują również swoje wpływy by temat zagrożeń GMO nie pojawiał się w mediach "głównego nurtu".
Rozmawiał Łukasz Karpiel