Żyje jeszcze ponad 50 oprawców w togach sędziowskich z okresu stalinowskiego: pobierają wysokie emerytury, chronią ich immunitety oraz prawnicza korporacja – informuje „Nasz Dziennik”. Gazeta zaznacza, że przez prawie 20 lat od upadku komunizmu polskie państwo nie potrafiło uporać się z tym problemem.
Dawnych sędziów bronią obecnie ich młodsi koledzy, w tym także ci zasiadający w Trybunale Konstytucyjnym i Sądzie Najwyższym. Twierdzą oni, że sędziowie wydający niesprawiedliwe wyroki nie zrobili niczego złego, bo orzekali na podstawie ówczesnego prawa. Mierne efekty w rozliczaniu sędziów ma też parlament. To oznacza, że być może sędziowie-oprawcy unikną jakiejkolwiek odpowiedzialności – czytamy w „Naszym Dzienniku”
Gazeta podkreśla, że tylko w przypadku jednego sędziego udało się do tej pory doprowadzić proces do końca. Sędziowie z okresu stalinowskiego, których przed odpowiedzialnością za zbrodnie sądowe chronią immunitety i orzeczenie Sądu Najwyższego, są także anonimowi. – Ich nazwiska są objęte tajemnicą śledztwa – mówi w rozmowie z „NDz” prokurator Dariusz Gabrel, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN.
– Jeżeli sąd dyscyplinarny uchyli im immunitety, wówczas postawimy zarzuty, skierujemy do sądu akt oskarżenia. Jeżeli sąd ujawni ich dane personalne, to wtedy dopiero media będą mogły je poznać - tłumaczy Gabrel.
Źródło: „Nasz Dziennik”