Inicjatywa ogłoszenia Chrystusa Pana Królem Polski autorstwa posła Artura 	Górskiego poparta podpisami 46 parlamentarzystów wywołała istną burzę w wielu 	środowiskach politycznych, opiniotwórczych i religijnych. 
Oburzenie środowisk laickich takich jak SLD czy „Gazeta Wyborcza” jest 	zrozumiałe, gdyż ci synowie ciemności cały czas walczą o dechrystianizację Polski 	i jakakolwiek inicjatywa o chrześcijańskiej inspiracji zawsze natrafia na ich 	zaciekłe ataki.
Natomiast zdziwienie budzi sprzeciw ze strony przedstawicieli środowisk katolickich 	i to nie tylko progresistowskich. Oczywiście progresiści jako zwolennicy dostosowania 	chrystianizacyjnej misji Kościoła do wymogów współczesnego zlaicyzowanego świata 	zawsze będą sprzyjać „duchowi tego świata” używając argumentów, 	że taka inicjatywa nie jest zgodna z nauczaniem Kościoła lub jest mieszaniem 	religii z polityką.
Fałsz pierwszego argumentu można łatwo wykazać przytaczając encyklikę „Quas 	primas” Papieża Piusa XI z 1925 r., w której Ojciec Święty wprost zaleca 	uznanie przez władze państwowe Chrystusa za króla.
Z kolei drugi argument zakłada, że religia i polityka to dziedziny całkowicie 	rozłączne i jedna na drugą nie ma i nie powinna mieć wpływu. W takim przekonaniu 	do zbawienia duszy wystarczą jedynie praktyki religijne, a czyny w innej sferze 	takiej jak gospodarka czy polityka nie mają na to zbawienie żadnego wpływu. 	Każdy człowiek jednak będzie sądzony za wszystkie swoje czyny, a nie tylko za 	pobożne praktyki, a więc polityk nawet będąc praktykującym katolikiem może zostać 	potępiony, jeżeli na skutek jego działań lub zaniedbań zostanie uchwalone złe 	prawo sprzeczne z Bożymi Przykazaniami, które z kolei stanie się powodem wielu 	grzechów i przyczyni się do potępienia wielu dusz.
Polityka podobnie jak wszystkie inne sfery ludzkiego życia oparte na wolnych 	i rozumnych działaniach człowieka, które mogą być dobre lub złe, przyczynia 	się do zbawienia lub potępienia ludzi. Stąd w interesie osobistego zbawienia 	polityków, którzy uważają się za katolików, powinno być uprawianie polityki 	w duchu chrześcijańskim, a uznanie Chrystusa Pana za Króla Polski stanowiłoby 	wyraz ich woli, że jako politycy katoliccy chcą być kierowani przez łaskę Chrystusa, 	aby u kresu swych dni otrzymać od Niego należną zapłatę za swoją publiczną działalność.
Innego rodzaju argumenty przytaczają z kolei niektórzy tradycyjni katolicy, 	twierdząc że parlament o tak podłej reputacji nie jest godzien ogłosić Jezusa 	Królem Polski, albo że będzie to kolejna wzniosła deklaracja bez pokrycia w 	czynach.
Są to argumenty mające pozory słuszności i przez to mogą być zwodnicze. Zresztą 	wcale nie są nowe i już raz okazały się zwodnicze, jak wynika z historii Polski. 	Jednak zanim zastanowimy się nad ich historią rozważmy ich aspekt teoretyczny.
Czy rzeczywiście parlament złożony z wielu ludzi o podłej reputacji nie powinien 	ogłosić Jezusa Królem Polski? Gdyby ta inicjatywa była czysto ludzka, to należałoby 	się z tym argumentem zgodzić. Jednak idea intronizacji Jezusa, to nie wymysł 	czysto ludzki, ale inicjatywa samego Zbawiciela, którą przedstawił najpierw 	w XVII w. św. Małgorzacie Marii Alacoque, a następnie w pierwszej połowie XX 	w. Służebnicy Bożej Rozalii Celakównie w Polsce. Skoro Jezus sam wysunął taką 	inicjatywę, aby pomóc w zbawieniu nas grzeszników, to tym bardziej nam grzesznikom 	nie wypada odmawiać. Z tej perspektywy liczne ataki na inicjatywę posła Górskiego 	nabierają innego znaczenia i można wyczuć w nich swąd siarki przyprawiony jansenistycznym 	kadzidłem.
Czy byłaby to kolejna deklaracja bez pokrycia w czynach? Zależy to od woli 	deklarującego. Jeżeli w momencie składania deklaracji ma wolę ją wypełnić, ale 	później w tym postanowieniu nie wytrwa, to nie znaczy, że nie powinien takiej 	deklaracji składać. W tej sytuacji bowiem przyrzeczenia chrzcielne czy postanowienie 	poprawy w sakramencie pokuty nie miałyby sensu, gdyż jakże często grzeszymy 	pomimo deklarowanych wcześniej mocnych postanowień, że już więcej grzeszyć nie 	będziemy. Sama deklaracja mobilizuje naszą duszę do czynienia dobra i trwania 	w nim i jest fizycznym wyrazem silnego postanowienia naszej woli pomimo jej 	chwiejności wywołanej grzechem.
Akt intronizacji Jezusa Chrystusa jest jednocześnie aktem poddania się Jego 	woli zarówno w życiu osobistym i rodzinnym, jak i społecznym i politycznym. 	Uznanie Jezusa za Króla Polski jest jednocześnie uznaniem Jego Prawa za podstawę 	prawodawstwa w naszej Ojczyźnie i stanowi zachętę do wprowadzania chrześcijańskich 	zasad w życiu publicznym. Z pewnością nie wszystkie przepisy byłyby doskonałe 	i nie wszystko zło by znikło, ale właśnie akt intronizacji powinien być pierwszym 	krokiem na drodze porządkowania życia publicznego w Polsce, aby rzeczywiście 	prawo i sprawiedliwość szły ze sobą w parze, a nie pozostawały w sprzeczności.
Argument, że byłaby to deklaracja bez pokrycia w czynach, miałby słuszność 	jedynie w przypadku udowodnienia złej woli autorom inicjatywy intronizacyjnej 	tzn. podjęli oni tę inicjatywę w przekonaniu, że i tak nie stanie się ona impulsem 	do żadnych dobrych działań w życiu publicznym. W tej sytuacji byłoby to rzeczywiście 	drwienie z Pana Boga. Jednak o tego rodzaju przewrotność trudno posądzić posła 	Górskiego czy innych inicjatorów publicznej intronizacji Jezusa na Króla Polski.
Jak już wspomniałem istnieją argumenty historyczne, że odrzucenie uznania 	Chrystusa za Króla przynosi prędzej czy później opłakane skutki.
Po raz pierwszy miało to miejsce we Francji. Chrystus Pan obiecywał królowi 	Ludwikowi XIV za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii Alacoque, że otrzyma życie 	w łasce i chwałę wieczną oraz zwycięstwo nad wszystkimi swoimi wrogami, jeżeli 	poświęci siebie Najświętszemu Sercu, uczyni Je Królem swego pałacu, wymaluje 	na swoich sztandarach i doda do swojego herbu. Życzenie, które Pan Jezus w ten 	sposób sformułował, nie zostało wypełnione. Dopiero w roku 1792, zdetronizowany 	Ludwik XVI, już jako więzień uczynił ślub oddania Sercu Jezusa swojej osoby, 	rodziny i królestwa, jeżeli odzyska wolność, koronę i władzę królewską. Było 	jednak za późno, król wyszedł z więzienia już tylko na ścięcie. Francja zapłaciła 	straszliwą cenę za tę odmowę władcy.
Po raz drugi, miało to miejsce w Polsce przed II wojną światową. Właśnie 	wtedy Pan Jezus za pośrednictwem Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny skierował 	apel do Prymasa Augusta Hlonda o uznanie Go za Króla w całym państwie polskim 	z rządem na czele. Kardynał Hlond miotany jednak wątpliwościami, czy nie będzie 	to pusta deklaracja, czy za aktem intronizacji pójdzie porzucenie grzesznego 	życia przez Polaków, a w szczególności przez ówczesne władze, zwlekał z podjęciem 	decyzji. Do intronizacji nie doszło, a jako kara Boża za grzechy Polaków spadł 	bicz w postaci hitlerowskiego najazdu we wrześniu 1939 r.
Po raz trzeci, miało to miejsce w grudniu 2006 r., gdy poseł Artur Górski 	wysunął inicjatywę ogłoszenia Jezusa Chrystusa Królem Polski…
Resztę dopisze najbliższa historia. Oby dzisiejsi budowniczowie solidarnego 	państwa, którzy tyle mówili o katolickiej Polsce w chrześcijańskiej Europie, 	za swoje nie spełnione deklaracje nie podzielili losów sanacyjnego rządu czy 	króla Ludwika XVI…
Myślę, że warto na początku Nowego 2007 Roku przytoczyć słowa Pana Jezusa 	skierowane do Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny:  „Jest jednak ratunek dla Polski, jeżeli Mnie uzna za swego Króla i 	Pana w zupełności przez Intronizację nie tylko w poszczególnych częściach kraju, 	ale w całym Państwie z Rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem 	grzechów, a całkowitym zwrotem do Boga…”
„Sam akt ofiarowania Polski przez Intronizację Mojemu Sercu przyniesie 	zbawienne korzyści, bo przez to bardzo dużo dusz nawróci się szczerze do Pana 	Boga poddając się Jego Prawu.”