Aleksander Kwaśniewski ogłosił niedawno, że stanie się kimś w rodzaju patrona wspólnych obchodów 1 Maja, które miałyby zorganizować Ruch Palikota i Sojusz Lewicy Demokratycznej. Do tej pory ugrupowania te zacięcie walczyły o tzw. lewicowy elektorat. Można nawet powiedzieć, że Janusz Palikot jest pierwszym politykiem, któremu udało się zepchnąć obóz postkomunistyczny do narożnika politycznego. Wielu sądzi nawet, że dni SLD są policzone, nie ma wszak w tym ugrupowaniu ani ludzi ideowych, ani takich, którzy byliby w stanie zaproponować atrakcyjny program wyborczy. Jedynym ratunkiem, w przekonaniu działaczy eseldowskich, jest osoba Leszka Millera. To on, mimo wcześniejszej marginalizacji w partii, został najpierw szefem klubu SLD, a później przewodniczącym partii. Miller to niewątpliwie sprawny gracz, który przed laty dominował w tym obszarze sceny politycznej i skutecznie rywalizował z Aleksandrem Kwaśniewskim w walce o przywództwo na lewicy. Jednakże wielu wątpi, czy w sytuacji obecnego kryzysu będzie on w stanie wyprowadzić postkomunistów na szerokie wody polityczne.
(...)
Być może próba konsolidacji obozu lewicy w Polsce ma służyć ważnym celom, które stawiają przed Palikotem i przed Kwaśniewskim kręgi międzynarodowe. Te cele łatwo wychwycić z kontekstu ich działań. Chodzi o rewolucję kulturowo-moralną w bodaj ostatnim europejskim katolickim kraju, jakim jest Polska i wsparcie dla budowy Stanów Zjednoczonych Europy.
Patrząc zatem na problem z szerszej, ogólnopolskiej perspektywy, widzimy, jak bardzo głęboki rysuje się podział w polskim społeczeństwie. Z jednej strony mamy coraz liczniejsze prawicowe marsze niepodległości organizowane chociażby na 11 listopada, z drugiej - będziemy mieli do czynienia, przy wielkim propagandowym huku, z organizacją skandalizujących marszów Ruchu Palikota i SLD. Musimy pamiętać, że napięcia, jakie rodzą się na tej linii w społeczeństwie, są związane ze skrajnymi przeciwieństwami ideowymi w kraju. Po prostu stoimy u progu wojny kulturowej, którą kraje zachodnioeuropejskie przeszły kilkadziesiąt lat temu. Kryzys moralny, jaki je obecnie trapi, jest skutkiem triumfu nowej lewicy niosącej sztandary neomarksistowskiej rewolucji kulturalnej. Polska wbrew pesymizmowi wielu nie jest skazana na klęskę w tych kulturowych szrankach. Istnieje jednakże pewien warunek: całkowita mobilizacja środowisk katolickich przy głębokim zrozumieniu zjawisk, które następują. Jeśli porównamy tę konfrontację do swoistej wojny (wprawdzie w kulturze, ale jednak wojny), to nie ma tu miejsca na obojętność lub tak częste lekkomyślne banalizowanie zagrożeń. Symbolika zachowań, jaką się posługuje np. "Nergal", powinna wszystkim dać wiele do myślenia.
Tekst jest fragmentem artykułu. Pełna wersja dostępna na stronie:
NaszDziennik.pl