Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy podczas Marszu dla Życia w Waszyngtonie, jest morze ludzi. Widzi się wypełnione po brzegi autobusy podjeżdżające jeden za drugim i wysiadających z nich przybyszów, którzy następnie wtapiają się w ogromny tłum, wypełniający waszyngtoński park National Mall, ulice i chodniki.
Są tam obecni Amerykanie w każdym wieku. Widzi się ogromną ilość młodzieży – jest ich tak dużo, że wydaje się jakby to był wiec albo rajd młodzieżowy. Są tam także księża i zakonnicy, przynaglani świętym obowiązkiem... Co roku jest to tak wielkie wydarzenie, że proaborcyjny ruch nawet nie śmie go naśladować. Jest to narastająca fala sprzeciwu wobec aborcji, o której liberalne media nawet nie ośmielą się donosić.
TĘCZA NAD KAPITOLEM
Dzielnie stawiając czoło niesprzyjającej zimowej aurze, ludzie idą z poświęceniem i determinacją. Pokonują długie odcinki trasy w śniegu lub deszczu. Nic nie może ich zatrzymać. W tym roku nie było inaczej. Pomimo faktu, że mżyło podczas całego marszu, frekwencję można określić jako „przytłaczającą”.
Jednak tegoroczny marsz był wyjątkowy. Wielu zobaczyło coś, czego nie można było zaobserwować wcześniej. Około pół godziny po zakończeniu marszu, wielu uczestników było zdziwionych widokiem tęczy, która rozbłysła nad Kapitolem, biorąc początek z jednej strony budynku a koniec – z drugiej. Symbolizowała ona jakby podtrzymywanie symbolicznego przymierza z Bogiem, zawartego wiele lat temu przez tłumy Amerykanów. Przymierza, które wytyczyło ich drogę ku Waszyngtonowi, by zaprotestować przeciw zabijaniu niewinnych.
MASOWA FREKWENCJA
Około 220 tys. uczestników Marszu zgromadziło się na Alei Konstytucji udając się w kierunku Capitol Hill. Wydaje się, że 35. Marsz dla Życia, tak sprawnie zorganizowany przez jego dyrektora - Nellie Gray, miał największą frekwencję w całej historii marszów. Impreza zgromadziła 34 biskupów i arcybiskupów, 6 kardynałów, którzy szli obok przedstawicieli władzy ustawodawczej i innych ważnych osobistości. Prezydent Bush skierował do uczestników Marszu specjalne orędzie, w którym zwrócił uwagę, że życie ludzkie „jest darem Boga a nie darem państwa”.
Amerykańskie Stowarzyszenie Obrony Tradycji, Rodziny i Własności (TFP) było także na nim obecne z reprezentacją blisko 100 członków, sympatyków i przyjaciół, którzy nieśli transparenty i mierzące blisko 5 metrów sztandary TFP. Rozdawali oni ulotki ze specjalnym oświadczeniem TFP zatytułowanym „Publiczny sprzeciw wobec aborcji”.
Czterech członków TFP ubranych w szaty ceremonialne niosło figurę Matki Bożej Fatimskiej. Delegacja TFP została zaszczycona obecnością Jego Cesarskiej Wysokości - Księcia Bertranda Orleans-Braganza.
Razem z TFP kroczyli w Marszu wszyscy członkowie szkoły prowadzonej przez TFP w Pensylwanii - St. Louis de Montfort Academy of Harndon. Obok amerykańskich kontrrewolucjonistów znalazły się delegacje z siostrzanych organizacji TFP z Włoch, Niemiec, Francji, Brazylii i Wielkiej Brytanii.
Jak podczas ubiegłych marszów, tak i teraz grała orkiestra TFP Holy Choirs of Angels podnosząc na duchu wszystkich uczestników, intonując patriotyczne pieśni i amerykańskie marsze. Muzycy grali na instrumentach dętych blaszanych, piszczałkach, bębnach oraz budzących szczególne zainteresowanie wśród uczestników marszu dudach. Na jednym z transparentów TFP można było przeczytać:
„Aborcja nie jest jedynie sprawą prywatną. Bronimy prawa do tego, by móc być wysłuchanymi i dumnie przeciwstawiać się w miejscach publicznych aborcji”.
Na innym ogromnym transparencie znalazł się napis:
„Maszerujemy i modlimy się za Amerykę, by uwolnić ją od zła każdej aborcji; Ameryka solidnie zbudowana na wartościach moralnych”.
PROTEST CAŁEGO KRAJU
Marsz dla Życia w Waszyngtonie nie był jedynym wydarzeniem pro life, zorganizowanym, by sprzeciwić się smutnej i tragicznej rocznicy zalegalizowania aborcji w wyniku decyzji Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciw Wade. Podobne marsze odbywały się w całym kraju.
Jednym z takich marszów godnym uwagi był Czwarty Marsz dla Życia na Zachodnim Wybrzeżu, który zgromadził imponującą liczbę 25 tys. uczestników. Wielu sympatyków TFP na czele z członkiem TFP Philipem Calderem przyłączyło się do tłumu, obrzucanego obelgami i wyzwiskami przez zwolenników aborcji.
- Cieszymy się z rosnącej liczby uczestników i widać jasno, że jest to ruch, który zapuszcza korzenie w mieście znanym z wyznaczania obowiązujących w kulturze trendów – powiedziała odpowiedzialna za koordynację Marszu Dolores Meehan.
- Pierwszy Marsz odbył się w 2005 r. i zgromadził ponad 5 tys. uczestników, a ubiegłoroczny marsz zgromadził już 20 tys. ludzi.
20 stycznia ponad 700 wiernych zebrało się w katedrze pod wezwaniem św. Józefa w San Diego na modlitwie i procesji z pielgrzymującą po całym świecie figurką Matki Bożej Fatimskiej. Procesja wynagradzająca za zło aborcji, prowadzona przez biskupa pomocniczego jego Ekscelencję Salvatore Cordileone w mitrze i z pastorałem, przeszła blisko 2 km pod centrum aborcyjne Family Planning Associates Abortion Center.
GOTOWI I UŻYTECZNI
Przytłaczający odzew na wezwanie, by bronić praw Bożych jest wyzwaniem dla niepopularnego ruchu opowiadającego się za aborcją, który nie może nawet pomyśleć o zjednoczeniu co roku tak wielkiej liczby osób w imię swojej sprawy. Jednak ten odzew jest również wynikiem „krwi i łez” tych, którzy ofiarowali modlitwy i poświęcili się modląc w miejscach publicznych.
W tegorocznym oświadczeniu TFP w obronie życia trafnie stwierdzono, że „Dzisiaj ruch broniący życia jest istotny z powodu niezłomnej postawy, nie godzącej się na izolację. Zamiast usunąć się z debaty, odpowiedzieliśmy dosłownie, pojawiając się w miejscach publicznych przed klinikami aborcyjnymi w całym kraju”.
„Protestowanie przeciw aborcji nie jest politycznym aktywizmem, lecz świętym obowiązkiem. Bóg nie zapomni tych, którzy stają w jego obronie. Jak ta tęcza rozpościerająca się nad Kapitolem, tak i Bóg wydaje się przypominać uczestnikom Marszu, że protestowanie oraz maszerowanie w obronie Jego praw wpisane jest w „zawarte przymierze”.
Tekst za:
www.tfp.org