Ulicami stolicy Belgii i Unii Europejskiej przejdzie Marsz dla Życia. Wydarzenie organizowane jest przez stowarzyszenie Génération pour la Vie (Pokolenie za Życiem), skupiające młodzież i studentów z Belgii.
Marsz ma być upamiętnieniem ofiar aborcji, przypomnieniem o dzieciach, które w bieżącym roku zostały zabite w jej wyniku. Nie miały prawa do pogrzebu, nie mają swoich grobów... Poprzez tę pokojową manifestację, którą poprowadzimy przed jedną z placówek, gdzie dokonano tej zbrodni, chcemy pokazać, że nie zgadzamy się na taką niesprawiedliwość. Będziemy śpiewać kolędy, czytać słowa Matki Teresy – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Antony Burckhardt, przewodniczący stowarzyszenia Génération pour la Vie.
Uczestnicy marszu wysłuchają również świadectwa Irene van der Wende – kobiety, która dokonała aborcji, a dzisiaj jest założycielką ruchu "Silent no more” (Nigdy więcej milczenia). Celem jej działań jest umożliwienie kobietom, które dopuściły się aborcji, by mogły przerwać milczenie na temat tego, czym tak naprawdę jest aborcja i jakie niesie za sobą konsekwencje.
Antony Burckhardt przyznaje, że jego stowarzyszenie, boryka się dokładnie z tymi samymi problemami co organizacje pro-life w Polsce. Największym z nich chyba jest strach. Strach przed zaangażowaniem, strach przed etykietką fundamentalisty i reakcjonisty, bo takimi określeniami niejednokrotnie posługują się koledzy w pracy czy studenci z roku... Poza tym niektóre grupy proaborcyjne starają się nas zastraszyć, uciekając się do przemocy fizycznej i słownej. Ale dla nich to tylko strata czasu. Innym problemem, poważniejszym, jest kwestia finansowa. Rzecz jasna nie możemy liczyć na żadne dofinansowanie ze środków publicznych... – mówi Burckhardt.
Belgijscy studenci nie przejmują się jednak trudnościami. Jaki jest ich główny cel? Położyć kres aborcji! A konkretniej - chcemy, by nasze stowarzyszenie aktywniej i skuteczniej pracowało w terenie. Obrona życia musi działać przez 24 godziny na dobę! – mówi szef Pokolenia za Życiem.
Źródło: naszdziennik.pl